W ośmioodcinkowej serii Netfliksa inicjacyjna opowieść łączy się z kinem muzycznym, a portret romskiej społeczności staje się punktem wyjścia do historii o wykluczeniu i nietolerancji. "Infamia" to produkcja zagrana i zrealizowana tak dobrze, że z łatwością można przymknąć oko na jej dramaturgiczne niedoskonałości.
Ma siedemnaście lat i talent do hip-hopowego freestyle’u. Gita (zjawiskowa Zofia Jastrzębska) wraz ze swoją romską rodziną właśnie opuszcza Walię, by powrócić do Polski, skąd pochodzą jej rodzice. Wyzwolona dziewczyna z dnia na dzień zostaje wtłoczona w ramy patriarchalnej romskiej tradycji i w rzeczywistość współczesnej Polski, w której Romowie bywają ofiarami rasizmu i stygmatyzacji. Aby zdobyć sympatię rówieśników, Gita ukrywa swoje pochodzenie przed klasowymi kolegami.
Tak oto zaczyna się historia opowiedziana w "Infamii", serialu, którego autorzy z dużą swobodą wykorzystują konwencję kina tożsamościowego i schematy znane z opowieści o dojrzewaniu. Jest tu miejsce na pokoleniowe konflikty, odkrywanie seksualności, przekraczanie granic i definiowanie swojej tożsamości. Ale serial reżyserowany przez Annę Maliszewską i Kubę Czekaja to nie tylko kolejna historia o nastolatkach pokolenia "z", ale też opowieść o rasizmie, wykluczeniu i nietolerancji. Przyglądając się zamkniętemu, dla wielu widzów nieznanemu światu polskich Romów, autorzy "Infamii" każą polskiej publiczności spojrzeć w lustro, a krytykując patriarchalny system romskiej mniejszości, dostrzegają także belkę w oku polskiego społeczeństwa.
"Infamia" jest przy tym jednym z najlepiej wyreżyserowanych polskich seriali ostatnich lat. Głównie za sprawą Anny Maliszewskiej, pomysłodawczyni i głównej autorki serialu. Reżyserka, która przed rokiem debiutowała "Tatą", historią o samotnym ojcu, ukraińskiej dziewczynce i podróży, która odmieniała życie tej dwójki, już wówczas udowadniała, że nie brak jej talentu, rzemieślniczej sprawności ani empatii. Ale dopiero w "Infamii" Maliszewska pokazuje pazur. Wszystko dzięki wybranej przez siebie konwencji. Reżyserka, która przez lata tworzyła najciekawsze polskie wideoklipy, w serialowej opowieści o rapującej nastolatce często sięga po teledyskową narrację. Realizowane przez nią muzyczne sekwencje to prawdziwe montażowo-reżyserskie perełki: zbudowane na rytmie, świetnie osadzone w strukturze odcinka, efektowne, a zarazem organiczne. I choć raz po raz można odnieść wrażenie, że teledyskowych inkrustacji jest zbyt wiele, jakby reżyserka chciała skryć się za czymś, co doskonale zna, nie burzą one stylu całości ani też nie zacierają interpretacyjnych tropów, które zostawia reżyserka.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z serialu "Infamia", 2023, fot. Piotr Litwic/Netflix / Piotr Litwic/Netflix
Bo "Infamia" to nie tylko efektowny, kolorowy teledysk, ale – przede wszystkim – opowieść o poszukiwaniu tożsamości, o opresji i społecznych rolach, które nie zawsze chcemy odgrywać. Wymyślony przez Annę Maliszewską, a pisany przez nią we współpracy z Daną Łukasińską i Julitą Olszewską serial jest opowieścią o silnych kobietach i ich walce o samostanowienie. Podczas gdy mężczyźni są tutaj słabi (uzależniony od hazardu ojciec Sebastiana Łacha), niezdecydowani (Tagar Kamila Piotrowskiego) albo przemocowi (wuj grany przez Artura Dziurmana), to kobiety mają odwagę do buntu (siostra grana przez Teslę Schock) i zmieniania panujących reguł (kreowana przez Wadę Ranii Kozłowską babka Tania przypominająca postać z kina familijnego). Ta nierównowaga, choć zrozumiała i w dużej mierze uzasadniona, osłabia nieco siłę opowieści. Czarno-białe ustawienia sprawiają bowiem, że "Infamia" traci część psychologicznej wiarygodności. I choć w serialowym coming out of age tego typu uproszczenia nie są niczym zdrożnym, szkoda, że twórcy nie zechcieli się pobawić w adwokata diabła i pokazać także pozytywów wynikających z romskiej tradycji i choć przez chwilę bronić swoich męskich bohaterów. Szkoda także, że nie do końca uwierzyli w inteligencję widzów, a w pilotowym odcinku o regułach panujących w romskim świecie informowali głównie w boleśnie deklaratywnych, nachalnych dialogach. Warto jednak dać szansę tej opowieści, bo w jej kolejnych odsłonach czeka na nas całkiem satysfakcjonująca przygoda.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z serialu "Infamia", 2023, fot. Piotr Litwic/Netflix / Piotr Litwic/Netflix
Widziana jako całość "Infamia" broni się bowiem znakomicie. Dawno nie mieliśmy w Polsce serialu, który byłby zrealizowany z takim rozmachem, widowiskowego, pięknie sfilmowanego (autorem zdjęć jest Wojciech Zieliński, ceniony operator reklamowy) i obsadzonego w nieoczywisty sposób. Świetnej, charyzmatycznej Zofii Jastrzębskiej towarzyszy tu Sebastian Łach, który w roli ojca głównej bohaterki wreszcie dostaje szansę na pokazanie swoich umiejętności, a także Kamil Piotrowski poruszający w roli romskiego buntownika czy też Aleksandra Grabowska i Julia Kózka wcielające się w szkolne koleżanki serialowej bohaterki. Także dzięki nim znakomicie wyreżyserowana przez Annę Maliszewską i Kubę Czekaja, efektowna "Infamia" okazuje się jednym z najciekawszych rodzimych seriali, jakie pojawiły się na ekranach w ostatnich latach.
- "Infamia". Reż. Anna Maliszewska, Kuba Czekaj. Scenariusz: Anna Maliszewska, Dana Łukasińska, Julita Olszewska. Zdjęcia: Wojciech Zieliński. Występują: Zofia Jastrzębska, Sebastian Łach, Kamil Piotrowski, Magdalena Czerwińska, Aleksandra Grabowska, Julia Kózka, Artur Dziurman. Premiera 08.09.2023. Netflix