#film
Film Janusza Majewskiego to przegadany kryminał i miłosna historia pozbawiona emocjonalnej temperatury i narracyjnej lekkości.
W jednej ze scen otwierających "Czarnego Mercedesa" mała dziewczynka śpiewa na ulicy warszawskiego getta: "Posłuchajcie ludzie smutnej opowieści". Chwilę później kamera mija reżysera wcielającego się w żydowskiego starca, a my ruszamy ku rzeczonej opowieści, która próbuje być naraz kryminałem, romansem i wojennym filmem szpiegowskim. Niezbyt skutecznie. "Czarny Mercedes" to historia tyleż smutna, co nudna i niedobrze opowiedziana.
Majewski zaczyna ją od morderstwa. W domu cenionego prawnika Holzera (Artur Żmijewski) zostaje zabita jego żona (Maria Dębska). Wezwany na miejsce nadkomisarz (Andrzej Zieliński) musi ustalić, co stało się z nieszczęsną nieboszczką, gdzie zaginęła służąca Holzerów (Natalia Rybicka) i wyjaśnić rolę, jaką w tajemniczej zbrodni odegrali kolejno: konserwator z kryminalną przeszłością (Przemysław Bluszcz), stary hrabia-erotoman (Andrzej Seweryn), młody AK-owiec (Łukasz Sikora) i jednooki esesman (Aleksandar Milićević) zaprzyjaźniony z rodziną ofiary.
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Czarny mercedes" w reżyserii Janusza Majewskiego, 2019. Na zdjęciu: Andrzej Zieliński, fot. Olaf Tryzna/WFDiF/Kino Świat
czarny_mercedes_11.jpg
Reżyser "Sprawy Gorgonowej" opowiada tę historię alinearnie. Przenosi się w czasie między listopadem 1940 roku, do czerwca 1942 i zimy tego samego roku, by z rozsypanych puzzli poskładać całą historię. Ta ostatnia okazuje się jednak rozczarowująca. Głównie dlatego, że Majewski nie robi nic, by opowiedzieć ją w ciekawy sposób.
Filmowe śledztwo w "Czarnym Mercedesie" idzie jak po sznurku – przesłuchiwani dokładają swoich pięć groszy do budowanej historyjki, a kolejne scenki z przeszłości dopowiadają to, czego oni nie zdołali powiedzieć. Kryminalna narracja traci impet, a bohater grany przez Andrzeja Zielińskiego nie musi pokonywać żadnych przeciwności ani nawet mierzyć się z antagonistą.
I tu dochodzimy do głównej bolączki filmu Majewskiego: braku bohatera. Nie wiadomo, kto jest wiodącą postacią tego dramatu: policjant, prawnik wikłający się w intrygę, jego zamordowana żona, młody kochanek czy niemiecki arystokrata w mundurze SS. Reżyser każdemu z nich daje podobną ilość ekranowego czasu, przez co trudno jest identyfikować się z którymkolwiek z bohaterów. Tym bardziej, że zamiast prowadzić z widzami pokerową rozgrywkę pełną blefów i suspensu, Majewski szybko wykłada karty na stół.
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Czarny mercedes" w reżyserii Janusza Majewskiego, 2019. Na zdjęciu: Maria Dębska, fot. Olaf Tryzna/WFDiF/Kino Świat
czarny_mercedes_12.jpg
"Czarny Mercedes" okazuje się przez to filmem zmarnowanych szans. Wątki, które mogłyby budować głębię opowiadanej historii, zostają bowiem zbagatelizowane przez reżysera. Zamiast pogłębić portret seksualnie niespełnionej młodej kobiety i zarysować jej relację z filmowym prawnikiem, autor "Czarnego Mercedesa" decyduje się na przykład na ujęcie nagiej aktorki, która podziwiając swoje ciało mówi do lustra: "I co mi z tego? ". Podobnych "subtelności" jest tu, niestety, więcej.
U Majewskiego relacje międzyludzkie są bowiem na wskroś oczywiste, a reżyser nawet nie próbuje ich przełamywać ani pogłębiać. W efekcie jego kryminał zostawia obojętnym, wątek miłosny nie porusza, a homoerotyczna fascynacja wydaje się raczej deklarowana niż rzeczywista. Nie działa także seksistowski humor reżysera, który w tej historii wydaje się wyjątkowo niezręczny. Trudno bowiem zgadnąć, co śmiesznego jest w żartach z epilepsji, seksualnego wykorzystywania służby i kobiecych narządów płciowych.
Tytułowy czarny Mercedes u Majewskiego ma być symbolem fatum, niszczycielskiej siły, która miażdży każdego na swojej drodze. Trochę jak limuzyna NKWD ze "Spalonych słońcem" Michałkowa. Ale Mercedes Majewskiego nie niesie żadnej grozy, nie ma w nim śladu doniosłości. Zamiast opowieści o tragizmie wojny, o niszczących namiętnościach i ludzkiej naturze, Majewski wygłasza bowiem czytankę o wojnie, dzielnych mężczyznach i krzywdzonych kobietach. Czytankę, w której nie brak nonsensownych zwrotów akcji i scen, które za sprawą niedobrej inscenizacji okazują się groteskowe.
Majewski kreśli swoją opowieść grubą kreską. Wojna rozbrzmiewa tu "Cwałem Walkirii" Wagnera i "Tą ostatnią niedzielą" Petersburskiego, zły esesman nosi na oku czarną opaskę, polskie podziemie jest odważne, a kobiety – bierne. Przewidywalna fabuła idzie zresztą w parze z wtórną formą. Arkadiusz Tomiak po raz kolejny ubiera wojnę w stylowy, mroczny kostium, a większość aktorów gra role, które gdzieś już kiedyś grała. I choć Andrzej Seweryn jako hrabia-erotoman wnosi na ekran wdzięk i element farsowego tonu, nawet on nie czyni "Czarnego Mercedesa" opowieścią oryginalną, czy choćby interesującą.
- "Czarny Mercedes", scenariusz i reżyseria: Janusz Majewski. Zdjęcia: Arkadiusz Tomiak. Występują: Artur Żmijewski, Maria Dębska, Andrzej Zieliński, Andrzej Seweryn, Natalia Rybicka. Premiera 4 października 2019.
Czarny mercedes
janusz majewski
arkadiusz tomiak
andrzej zieliński
Maria Dębska
andrzej seweryn
natalia rybicka
bogusław linda