Opis fabuły nie daje całkowitego wyobrażenia o filmie, ponieważ "Brunet wieczorową porą", podobnie jak inne dzieła Barei z lat 70. i 80., zawiera wiele scen pobocznych, satyrycznie przedstawiających polską rzeczywistość. Reżyser pokazuje świat, w którym linkę do samochodu można dostać tylko u rzeźnika, milicjanci upominają pieszych komunikatem z megafonu "Przechodniu, trzymaj się zebry!", a spikerzy radzą telewidzom, by na czas najpopularniejszego serialu wyłączyli telewizor, bo podwyższony pobór mocy może spowodować awarię. Prawdziwym majstersztykiem jest scena w muzeum, w którym pokazywane są butelki z różnych epok, co ma ilustrować – zgodnie z obowiązującą narracją historyczną – zjawisko rozpijania chłopów przez szlachtę. Nauczycielka oprowadzająca dzieci po sali ma problem z ostatnim, nieopisanym przedmiotem – jak się po chwili okazuje, nie jest to bowiem eksponat, ale zwykła butelka z wodą, służąca sprzątaczce do podlewania kwiatów. Fragment ten dobrze pokazuje istotę ironicznego humoru Barei, który wymierzony jest wprawdzie w peerelowskie realia, ale uczy dystansować się do wszelkich komunikatów, prawd i instytucji. W tym wypadku reżyser pokazuje mimochodem, że nawet kompletnie bezwartościowa rzecz umieszczona w przestrzeni muzeum zyskuje w świadomości widzów rangę eksponatu.
Z dzisiejszej perspektywy w "Brunecie wieczorową porą" najciekawsze są nie tyle społeczno-polityczne żarty, co gra z konwencją kryminału. Bareja stosuje różne style i przeplata fragmenty niemal kabaretowe ze scenami utrzymanymi w poetyce kina gatunków. Na przykład w kulminacyjnych momentach filmu twórca wykorzystuje mroczne oświetlenie, zimne niebieskie barwy i deformujące obraz obiektywy szerokokątne, by wykreować niepokojącą atmosferę rodem z thrillerów lub nawet kina grozy. Ta konwencja jest jednak jednocześnie przełamywana i ośmieszana. Poza tym reżyser kpiarsko odwraca podstawowy schemat kryminału – Michał nie znajduje złoczyńcy na drodze przyczynowo-skutkowego rozumowania, ale dzięki swobodnym intertekstualnym skojarzeniom.
Choć w "Brunecie wieczorową porą" znajduje się kilka niepotrzebnych scen, a humor nie zawsze jest najwyższych lotów, komedia ta należy do najzabawniejszych dzieł Stanisława Barei. Film jest też niezwykle interesujący jako przykład samoświadomego, ironicznego kina popularnego z epoki PRL-u. Można wręcz powiedzieć, że wielość stylów i zabawa konwencjami zbliżają "Bruneta..." do późniejszych dzieł postmodernistycznych.
- "Brunet wieczorową porą", Reżyseria: Stanisław Bareja. Scenariusz: Stanisław Bareja, Andrzej Kill (pseudonim Stanisława Tyma). Zdjęcia: Wiesław Zdort. Scenografia: Allan Starski. Muzyka: Waldemar Kazanecki. Wykonawcy: Krzysztof Kowalewski (Michał Roman), Wojciech Pokora (Kowalski), Janina Traczykówna (sąsiadka Romanów), Wiesław Gołas (Kazik Malinowski), Bożena Dykiel (Anna Roman), i inni. Zespół Filmowy Pryzmat, Polska 1976. Kolorowy, 90 minut.