Gęsina z komina
Z kolei w "Kucharzu doskonałym" Wojciecha Wielądki "mowa o mięsach wędzonych w kominie": szynkach wieprzowych i wołowych, ale także np. z gęsi, czyli półgęski. Mięsiwo na wędliny wpierw zaprawiano w solance (dziś "peklujemy") i marynowano kilkanaście dni np. w mieszance wina, przypraw i pachnących ziół: tymianku, liścia laurowego, bazylii, majeranku i cząbru: "...po tych dniach wyjmij z saporu, niech osiąkną i powieś w kominie do wędzenia. Uwędziwszy, ażeby się konserwowały, polej winem i octem, na wierzchu przyłóż popiołem...".
Smaczne nawet trzy lata!
W innych pozycjach kulinarnych z XVIII i XIX wieku można często natknąć się na wędzone ozory wieprzowe lub wołowe, dzisiaj w takiej formie rzadko spotykane. Najpierw peklowano je z licznymi przyprawami, a potem kilka tygodni wędzono. O wędzonym ozorze, jako składniku siedmnastowiecznego pasztetu "allaputrynowego", jest zresztą mowa w "Compendium Ferculorum". Już z górą 200 lat temu wyrabiano w Polsce kiełbasy według 24 receptur.
Mięsa wędziły się długo, większe kawałki nawet 6 tygodni. Przy czym "im wolniejszy i zimniejszy płyn, tym lepiej." Drewno powinno być nie smolne i miękkie, ale twarde, np. dębina. Czasami wskazane było dodanie krzaku jałowca. W efekcie, jak dowiadujemy się z innych osiemnastowiecznych receptur, gotowe szynki dało się przechowywać "bez zepsucia i zgorzknienia" w sianie przez dwa, a nawet trzy lata!
Wędliny domowe versus przemysłowe
Na początku XX wieku pomimo rozwoju przemysłu spożywczego, ceniono smak domowego, swojskiego wyrobu: polędwic, kiełbas, szynek wieprzowych, cielęcych i wołowych, głowizny, salcesonów, wątrobianek, półgęsków, wędzonych kaczek. O tym, że walorami i wykwintnością przewyższają hurtowo fabrykowane wspominały dawne autorki, w tym np. Elżbieta Kiewnarska w przedwojennej pozycji zatytułowanej "Wędliny domowe: solenie, wędzenie i marynowanie mięsiwa" (1928).