Si On: Dziś rozróżnianie między azjatyckim a zachodnim malarstwem jest niepotrzebne [WYWIAD]
Do niedawna znana była jako Hyon Gyon, aktualnie występuje pod nowym nazwiskiem – Si On. W rozmowie z Culture.pl pochodząca z Korei Południowej artystka opowiada o kulisach nowej tożsamości, przeprowadzce z Nowego Jorku do Krakowa i płynności granic między Wschodem i Zachodem.
Do niedawna byłaś znana jako Hyon Gyon, ale oficjalnie zmieniłaś imię na Si On. Co ono oznacza?
W Korei istnieją specjalne miejsca, w których nadaje się imiona. Większość koreańskich rodziców udaje się do świątyń lub przeznaczonych do tego urzędów, by nadać dziecku imię – w oparciu o datę urodzenia, yin-yang oraz Pięć Elementów, a także nazwisko rodowe i inne czynniki mające otaczać nowo narodzonego dobrą energią. Dla ludzi z Zachodu może to być nieco ciężkie do pojęcia, choć ma więcej wspólnego z tradycją niż religią, jako że przez długi czas używaliśmy w Korei chińskiego alfabetu. Wierzymy też, że imiona w pewnym stopniu decydują o naszym losie. Sama więc udałam się do odpowiedniego urzędu, by zyskać nowe imię. Pokazano mi kilka propozycji dostosowanych do mojej daty urodzenia, liczby linii składających się na moje imię, yin-yang, Pięciu Elementów oraz nazwiska rodowego – wśród nich Sion błyskawicznie przykuło moją uwagę. Podoba mi się też jego znaczenie: prawa, sprawiedliwa i mądra. Jako ludzie musimy starać się postępować słusznie i sprawiedliwie, ale w gruncie rzeczy nie jesteśmy w stanie wskazać wielu osób, którym faktycznie się to udaje, a tych, którzy próbują, uznaje się za naiwnych, odpycha lub wykorzystuje.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Si On, "Battlefield", 260 x 600 cm, 2018, fot. Ian Moon Studio
Dlaczego zdecydowałaś się na tę zmianę? I czy idzie za nią też jakiś rodzaj przeobrażenia twojej sztuki?
Jestem nie tylko artystką ale też człowiekiem, małą, bezsilną istotą ludzką rzuconą w świat. Jako człowiek i jako artystka znam różnicę między tym, co dobre i złe, zawsze też odnosiłam się do procesu oczyszczania z własnej i cudzej frustracji oraz żalu, skupiałam się w swojej sztuce się na mrocznej stronie społeczeństwa. Powodem do zmiany imienia była również chęć symbolicznego oczyszczenia, konieczna dla mojej praktyki artystycznej, a pewnie i życia jako takiego. Nie powiedziałabym, że spowodowało to jakieś głębsze zmiany w moich pracach, ale to symboliczne oczyszczenie mnie w pewien sposób zmotywowało, umocniło uporczywą wiarę w siebie oraz moc sztuki.
Powiedziałaś, że skupiasz się na mrocznej stronie samej siebie i społeczeństwa. Jednocześnie wyrażając gniew czy żal posługujesz się nie tylko ekspresyjnymi gestami i narzędziami takimi jak palniki, ale też jaskrawą, radosną kolorystyką czy materiałami w rodzaju pluszowych zabawek. Skąd ten rozdźwięk?
W Korei nawet wówczas, gdy istniały wyraźne podziały klasowe, a ludzie byli bardzo ubodzy, pozwalano im na organizację pogrzebów pełnych muzyki, barwnych ornamentów i wielu różnych dań. Ludziom z gminu wolno było się stroić wyłącznie z okazji wesel i pogrzebów. Jak na ironię, umierając zaznawali luksów nieosiągalnych dla nich za życia. W koreańskim szamanizmie możemy odnaleźć zarówno elementy brutalne, jak i humorystyczne. Gdzie jest początek, tam musi być i koniec, gdzie życie, tam i śmierć, gdzie światło, tam też cień – żyjemy wśród tych wszystkich przeciwieństw. Dlatego rzeczą naturalną jest być ich świadomym.
Format wyświetlania obrazka
mały obrazek [560 px]
Hyon Gyon (Si On), "Provocateur", 203 x 142 cm, 2014, fot. Marek Gardulski
Zawsze zastanawiałam się, jak podważyć to, czego nauczono mnie w szkole. Używałam narzędzi, jakie dała mi edukacja, by podważać stereotypy i zasady, ich lekceważenie dawało mi siłę do rozwoju w innych dziedzinach. Moje drobne kobiece ciało, zamiast stać na przeszkodzie, stało się silnym narzędziem w walce z przemocą i nierównościami, dotykającymi większości kobiet.
Być może właśnie dlatego, że jestem kobietą, mogę dokonać wyboru, i wybieram jedno i drugie – topienie materiałów za pomocą ognia czy ekspresyjne gesty z użyciem młotków, noży i siekier przy jednoczesnym stosowaniu atrakcyjnej kolorystyki i pluszowych zabawek. Ludzie potrafią zdobyć się na odrobinę uśmiechu nawet w najczarniejszej godzinie. Skupiam się na ciemnych stronach społeczeństwa, ale tylko dlatego, że jestem też świadoma drugiej strony. Uważam, że ważne jest pokazywanie ich obu jednocześnie.
Koreański szamanizm to kluczowy punkt odniesienia w twojej sztuce, twoja wystawa w HOS Gallery przy okazji Warsaw Gallery Weekend nosiła tytuł "Shaman Woman". Co sprawiło, że w Korei wraz z nadejściem nowoczesności szamanizm nie zamienił się w antropologiczną ciekawostkę, ale jest wciąż żywy nawet w największych miastach?
Niestety stale rośnie liczba szarlatanów, chciwych hochsztaplerów, którzy żerują na tradycji szamanizmu i wraz z jego popularyzacją i modernizacją redukują go do wróżbiarstwa. Za każdym razem, kiedy słyszę lub myślę o koreańskim szamanizmie, pamiętam też o tych niechlubnych jego stronach. W każdym razie szamanizm przez długi czas stanowił ważną część kultury dla koreańskiego społeczeństwa – specyficzny rodzaj szamanizmu wrósł w koreańskie społeczeństwo tak, jak katolicyzm w polskie. I choć był moment, gdy niemal go wytrzebiono, uznając za praktykę przesądną i barbarzyńską, udało mu się przetrwać i przejść suchą stopą przez kolejne kryzysy aż do dziś.
Nigdy nie zajmowały mnie jednak metafizyczne aspekty szamanizmu. Zainteresowałam się nim z powodu prywatnych doświadczeń, zafascynowały mnie też jego społeczne korzenie i niezwykle osobiste historie związane z pierwotną siłą szamanizmu, dzięki której przetrwał on do dziś: życie szamanek (którymi w zdecydowanej większości są kobiety), ich pozycja w koreańskim społeczeństwie, powody, dla których są one ludziom potrzebne. Można powiedzieć, że szamanizm niósł pomoc słabym i nisko urodzonym, którzy wytrwale trzymali się życia, a Mudang, czyli szamanki, pełniły rolę terapeutek i reprezentantek tych mniej uprzywilejowanych. Zaintrygowała mnie więc społeczna rola szamanek, które stanowiły klucz do szczęścia ludzi w czterech fazach życia – narodzin, starości, choroby i śmierci. Zakładając, że pierwotna moc szamanizmu koresponduje z ukrytą mocą sztuki, pracuję z nadzieją, że moja sztuka też ma w sobie ten rodzaj siły. To samo można powiedzieć o samym szamanizmie – istnieje do dziś, bo wielu ludzi wciąż go potrzebuje.
Format wyświetlania obrazka
mały obrazek [560 px]
Si On, "Shaman Woman" 240 x 200 x 5 cm, 2020, fot. Mateusz Torbus
Czerpiesz też z innych elementów kultury koreańskiej? W opisie twojej tegorocznej wystawy w galerii Hunt Kastner w Pradze pojawiło się na przykład odniesienie do k-popu.
Kiedy pracuję, nie myślę o każdym detalu, ponieważ nie planuję wszystkiego z góry. Można powiedzieć, że to, co na co dzień ukryte, podczas pracy nieświadomie wypływa na powierzchnię. Nie skupiam się szczególnie na współczesnej koreańskiej kulturze. Wiem, że kilkukrotnie odnoszono się do k-popu w kontekście moich prac i zaakceptowałam to, choć nie jestem do końca pewna tego odniesienia. Ogromnie kocham Koreę, choć jest pęknięta na dwa kraje, a Korea Południowa, jak zresztą wiele innych krajów, skażona jest materializmem i obsesją na punkcie wyglądu. Być może w formie złośliwych żartów można to odczytać w moich pracach.
Zaczynałaś edukację artystyczną na Uniwersytecie Mokwon, gdzie studiowałaś malarstwo zachodnie. Czy to wciąż powszechne w koreańskim systemie edukacji, by rozróżniać lokalne i zachodnie tradycje artystyczne?
Kiedy szłam na studia i musiałam wybrać między wschodnim a zachodnim malarstwem, miałam w głowie staroświeckie wyobrażenie o malarstwie wschodnim (wtedy nazywanym też koreańskim) jako rysowanych tuszem na papierze kwiatach i pejzażach, w których bardziej liczy się przywiązanie do tradycji niż kreatywność. Malarstwo zachodnie oznaczało dla mnie z kolei barwne oleje na płótnie i studiowanie zachodniej historii sztuki. Sama idea zachodniego malarstwa dotarła do Korei za pośrednictwem Japończyków, w okresie kolonialnym, więc jego historia jest dość skomplikowana. W każdym razie "orientalne" malarstwo, jakie było mi wtedy znane, polegało zawsze na tym samym – jak najwierniejszym hołdowaniu tradycji w rysowaniu tuszem na papierze. Na zajęciach z malarstwa zachodniego czułam więc o wiele więcej wolności. Koreański system edukacji pozwolił mi wybierać pomiędzy tymi dwoma opcjami, choć sama nie miałam powodu, by je oddzielać. Z drugiej strony studia artystyczne kończyłam w Japonii i po raz pierwszy zobaczyłam tam, jak wielu studentów robiących dyplom z malarstwa zachodniego używa japońskich technik i materiałów, podczas gdy ci robiący dyplom ze sztuki japońskiej wykraczali poza papier i tusz, przez co nabrałam wątpliwości co do tych rozgraniczeń.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Si On, "Doomsday", 2020, fot. Yuya Furukawa
Myślisz, że można dziś jeszcze wyznaczyć granice między tym co zachodnie a tym co koreańskie lub azjatyckie?
Ta międzykulturowa hybryda, której doświadczyłam w Japonii, musiała zmienić moją świadomość i to, jak pracowałam. Takashi Murakami też robił dyplom z malarstwa japońskiego i jest słynny ze swojego charakterystycznego płaskiego stylu, rzadko spotykanego w zachodnim malarstwie, ale czy ktoś traktuje go jako twórcę wyłącznie "japońskiego malarstwa"? Gdyby chodziło nade wszystko o zachowanie lokalnych tradycji, sprawa wyglądałaby nieco inaczej, ale myślę, że dziś rozróżnianie między azjatyckim a zachodnim malarstwem jest zupełnie niepotrzebne. W świecie nomadów XXI wieku, mających wszystko w zasięgu jednego kliknięcia, sztywny podział na to, co "azjatyckie" czy "japońskie", wydaje się czystym formalizmem wpisanym w system edukacji. Kraje azjatyckie wciąż czują potrzebę rozdzielania lokalnej i zachodniej sztuki, ponieważ każdy z nich posiada własną historię i tradycję artystyczną, ale przypuszczam, że wkrótce zmieni się sposób używania terminów takich jak "sztuka współczesna" i "malarstwo koreańskie".
Sama też jesteś nomadką, w ciągu ostatnich kilkunastu lat mieszkałaś na kilku kontynentach, w 2017 roku z Nowego Jorku przeprowadziłaś się do Krakowa. Czy ta wyraźna zmiana otoczenia odbiła się jakoś na twoich pracach?
Szczerze mówiąc, wciąż dostrajam się do tego nowego życia i jestem pewna, że, chcąc nie chcąc, wpłynęło to na moje prace, świadomie lub podświadomie. Pierwsze, co zauważyłam po przeprowadzce do Krakowa, to liczba historycznych pozostałości po wojnie i wyraźna atmosfera państwa katolickiego, paradoksalnie wzmacniana obecnością tych, którym się ten stan rzeczy nie podoba. Zauważyłam też wyraźną przepaść między bogatymi i biednymi, poza tym Kraków jest miastem na swój sposób nieprzewidywalnym, które szybko się rozwija będąc jednocześnie absurdalnie konserwatywnym. W 2018 roku spędziłam też nieco czasu w Zamościu i okolicach, a mój wygląd wciąż przyciągał uwagę ludzi na ulicach. Sama pochodzę z małego miasteczka w Korei, ale wciąż interesujące było doświadczenie tutejszej wsi – mała kapliczka, stogi siana, pijani ludzie na ulicy w środku dnia...
Poznałam artystę ludowego, osiemdziesięcioparoletniego rzeźbiarza z Guciowa, który pewnego dnia chwycił mnie za rękę – a byłam najpewniej pierwszą Azjatką, którą poznał – mówiąc, że "Polska jest otwarta dla wszystkich i każdy jest tu mile widziany", co było bardzo wzruszające. Po raz pierwszy w czasie tego pobytu rzeźbiłam w drewnie, z użyciem mozaiki i sgraffita, z pomocą artystów zamojskich. Tam powstała praca "Doomsday", aktualnie pokazywana na wystawie w Tokio. I uświadomiłam sobie, że wszędzie, gdzie są ludzie, jest w gruncie rzeczy tak samo, nieważne skąd jesteś czy na jaką partię głosujesz. Czy Polska jest krajem dla wszystkich? Nie ma takiego kraju. Czy jestem tu mile widziana? Czy dla mnie jako artystki ma to znaczenie? Nie. Liczą się za to rodzina, przyjaciele i ludzie, którzy mnie tutaj akceptują i wspierają jako artystkę. To nie kraj czy miasto, ale ludzie wpływają na mnie i na to, co robię.
Skoro o bliskich ludziach mowa – polska publiczność po raz pierwszy mogła zobaczyć twoje prace w CSW Zamek Ujazdowski na wystawie z Jakubem Julianem Ziółkowskim. Poza solowymi realizacjami pokazaliście tam też prace stworzone wspólnie. To był pierwszy raz, kiedy pracowałaś w duecie? Przy twoim intuicyjno-ekspresyjnym sposobie pracy nie było wam się ciężko zestroić?
Format wyświetlania obrazka
mały obrazek [560 px]
Si On, "Maria", 160 x 200 cm, 2019, fot. Ondrej Polak
Tak, to był pierwszy raz, choć wystawa w CSW miała być formalnie rzecz biorąc indywidualną wystawą Jakuba. Byliśmy wtedy po uszy w sobie zakochani, w pełni gotowi, by na początku naszej relacji oddać sobie nawzajem wszystko, i stworzyliśmy zespół gotowy zrobić wszystko, by wystawa się udała. Serce do pracy mamy takie samo, choć używamy różnych narzędzi, by je wyrazić, nie było więc kłopotów i konfliktów we wspólnej pracy. Zadziwiło mnie, jak bardzo Jakub był otwarty, pracując tak, jak żaden inny artysta – twórcy, którzy osiągnęli podobną co on pozycję, zwykle odmawiają dopuszczenia do swojej pracy innych ludzi, nieważne jak bliskich. Jakub był za to wciąż pełen ciekawości i otwartości na rzeczy nowe. Nie tylko więc zostałam jego zagorzałą fanką, poruszyła mnie też jego postawa i człowieczeństwo. Chciałam wesprzeć go w pracy nad wystawą, więc nie miałam żadnego problemu z pracą w duecie, jako że była to koniec końców jego wystawa. Później jednak razem malowaliśmy, co okazało się już nie być takie proste. Pracując nad wspólnym obrazem czułam się jak pies, który właśnie obsikał drogi dywan. Moja artystyczna wrażliwość może się niektórym wydawać odpychająca czy w złym guście, co napełniało mnie nieco poczuciem winy. Więc od tej pory pewnie już koniec ze współpracami. Ale można też powiedzieć, że w pewnym sensie współpracujemy bez przerwy, rozmawiając i wymieniając pomysły 24 godziny na dobę.
Si On – urodzona w 1979 roku w Dang Jin, w Korei Południowej, studiowała na Uniwersytecie Mokwon w Korei Południowej i Uniwersytecie Artystycznym w Kioto. Od 2013 roku mieszkała w Nowym Jorku, a od roku 2017 żyje i pracuje w Krakowie. W swoich pracach oprócz klasycznych malarskich czy rzeźbiarskich narzędzi wykorzystuje też takie materiały jak włosy, pióra, tkaniny, płatki złota czy fragmenty ceramiki.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]