Przez łzy – polskie komedie dokumentalne
Dowodów na to, że rodzimi twórcy dokumentów mają coraz lepsze poczucie humoru, dostarczył choćby niedawny 58. Krakowski Festiwal Filmowy.
Wśród 44 filmów prezentowanych w tym roku w Konkursie Polskim znalazło się co najmniej kilka, które o sprawach poważnych i niełatwych mówiły z ironią i uśmiechem.
"Universam Grochów" Tomasza Knittela
Przykładem takiego kina był dokumentalny film Tomasza Knittela o sklepie, który od lat 70. był jednym z centralnych punktów warszawskiego Grochowa. Ukazując ostatnie miesiące jego istnienia, Knittel opowiedział o gentryfikacji Warszawy, podziałach społecznych i ekonomicznym wykluczeniu. I choć żaden z tych tematów nie wydaje się materiałem na komedię, "Universam Grochów" bronił się właśnie jako dowcipna widokówka ze świata przeszłości.
Zamiast wygłaszać dęte socjologiczne tezy, Knittel oddał głos bywalcom Universamu. Wysłuchiwał wspomnień tamtejszych sprzedawczyń i emerytek, które przez dekady traktowały dom handlowy jako miejsce spotkań. Kamera zaglądała na dancing dla seniorów i do pomieszczeń technicznych sklepu, gdzie przewodnikiem był starszy pan, który w Universamie przepracował całe życie. Pokazywał ludzi, którzy byli nieco śmieszni, ale przecież bliscy i doskonale widzom znani. Z opowieści przyjaciół Universamu Knittel stworzył dowcipną i wzruszającą opowieść o ludziach spychanych na margines widzialności, pokazując, że nawet najpoważniejsze publicystyczne tematy ubrać można w lekką filmową formę.
"Ostatnia lekcja" Grzegorza Zaricznego
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Kadr z filmu "Ostatnia lekcja" Grzegorza Zaricznego, fot. materiały prasowe
Knittel dołączył tym samym do poszerzającego się w ostatnich latach grona specjalistów od ironicznych dokumentów. Grona, w którym od kilku lat znajduje się Grzegorz Zariczny – również rywalizujący o tegoroczne nagrody KFF.
Jego "Ostatnia lekcja" to portret pokolenia współczesnych osiemnastolatków podszyty ironią, ale zarazem pełen czułości. Reżyser głośnego "Gwizdka" przez kilka miesięcy towarzyszył z kamerą uczniom, którzy w XVI LO w Krakowie przygotowywali się do matur. Zariczny opowiadał o nich bez taryfy ulgowej – śmiał się z ich naiwności, z ironią wysłuchiwał wygłaszanych przez nich frazesów godnych powieści Coelho i drwiącym tonem opowiadał o życiu uczuciowym i towarzyskim nastolatków.
Ale śmiejąc się z nastoletnich bohaterów, Zariczny nie przyjmował pozy szydercy, ale starszego brata, który jest wyrozumiały i pełen empatii. To dlatego "Ostatnia lekcja" okazała się żywym portretem ciekawych, na wskroś prawdziwych ludzi.
"Siostry" Marcina Hytrosia
Spośród dokumentalnych komedii, które w Krakowie walczyły o festiwalowe laury, największy sukces odniósł krótkometrażowy obraz Marcina Hytrosia. O tym, jakiego rodzaju humor zaprezentował w tym dokumencie młody reżyser, można się przekonać, oglądając umieszczony wyżej filmowy zwiastun.
W "Siostrach" Hytroś opowiadał o mieszkankach najstarszego żeńskiego zakonu klauzurowego w Polsce – klasztoru Benedyktynek w podkrakowskich Staniątkach. Spośród mieszkających w nim 12 sióstr zakonnych wybrał dwie – siostrę Anuncjatę i Benedyktę, które w filmie pełniły funkcję przewodniczek wprowadzających nas w świat zakonnego życia.
Hytroś patrzył na swoje bohaterki z czułą ironią – pokazywał klasztorne absurdy, słuchał dowcipnych opowieści bohaterek i w satyryczny sposób pokazywał działanie klasztornego sekretariatu – osobliwego centrum zarządzania modlitwą. Ale znów – jak u Knittela i Zaricznego – nie słychać tu było drwiny, a jedynie żarty, na jakie można sobie pozwolić wyłącznie wobec kogoś bliskiego i lubianego.
"Dziennik z podróży"
"Mnie jest potrzebna ładna kobieta w Kościanie. A nie ma ani jednej, choć stoimy tu już 15 minut..." – mówi w jednej ze scen zniecierpliwiony Tadeusz Rolke, jeden z bohaterów "Dziennika z podróży". Po kilku chwilach jego podopieczny, nastoletni adept fotografii, konspiracyjnym tonem szepcze: "Tam siedzi ładna, po lewej stronie, w barze".
To tylko próbka poczucia humoru, jakim uwodził w swoim filmie Piotr Stasik, jeden z najmłodszych klasyków polskiego dokumentu. W "Dzienniku z podróży" opowiedział historię fotograficzno-edukacyjnej podróży, jaką Tadeusz Rolke, mistrz polskiej fotografii, odbył ze swym nastoletnim uczniem.
W tym poruszającym filmie o poszukiwaniu prawdy w sztuce mnóstwo było dowcipnych kontrapunktów. Nie mogło chyba być inaczej, jeśli głównym bohaterem był człowiek, który po zakupie hamburgera w prowincjonalnym barze przyznawał swemu kompanowi: "Zakochałem się. I co ja mam z tym robić? Jak mi się to zdarza?", a gdy opowiadał chłopcu o jednym z warszawskich cmentarzy, mówił do niego: "Nie byłeś tam? Zapraszam na swój pogrzeb. Mam wykupioną miejscówkę".
"Więzi" Zofii Kowalewskiej
Starość, która u Stasika była jednym z filmowych tematów, stałą się przedmiotem komediowej opowieści innej zdolnej reżyserki – Zofii Kowalewskiej. Jej "Więzi", zrealizowane jeszcze w szkole filmowej, w 2016 uzyskały kilkanaście festiwalowych nagród i otarły się o oscarową nominację.
Dokument Kowalewskiej to znakomite połączenie komedii i dramatu, film bardzo osobisty, a zarazem uniwersalny. Jego bohaterami byli dziadkowie reżyserki. Po kilku latach spędzonych u boku kochanki schorowany dziadek wracał do rodzinnego domu. Żona przyjmowała go pod wspólny dach, ale odbudowa zaufania między małżonkami okazywała się zadaniem niemal niewykonalnym.
Kowalewska pokazywała proces dojrzewania do wybaczenia, opowiadała o samotności i emocjonalnym uwikłaniu. Ale jej "Więzi" miały w sobie niezwykłą lekkość, która była pochodną dowcipu, z jakim debiutująca reżyserka opowiadała o bliskich sobie ludziach i ich małych, codziennych śmiesznostkach.
"Niewiadoma Henryka Fasta" Agnieszki Elbanowskiej
"Potrafię oprzeć się wszystkiemu z wyjątkiem pokusy" – Henryk Fast, emerytowany profesor matematyki, z dumą podpisuje się pod słowami Oscara Wilde'a. Ma ponad 80 lat, emeryturę wypracowaną na amerykańskich uniwersytetach i jeden cel – znaleźć sobie kobietę. Ma być młoda, piękna i bezinteresownie kochająca. Poszukiwania idealnej partnerki okazują się jednak trudniejsze, niż mężczyzna mógłby przypuszczać, a jedna z kandydatek na królową profesorskiego serca okazuje się… oszustką i złodziejką.
Opowiadając o matrymonialnych planach starszego pana, Agnieszka Elbanowska nie szczędziła mu ironii. Pokazywała go jako niespełnionego Casanovę i współczesnego Don Kichota beznadziejnie dążącego do wymarzonego celu. Ale jej film był czymś więcej niż drapieżnym portretem w duchu dawnych filmów Marka Piwowskiego – to historia o ucieczce przed przeszłością, o potrzebie miłości i nieuchwytności marzeń.
"Pierwszy Polak na Marsie" Agnieszki Elbanowskiej
O nieuchwytnych marzeniach opowiadał także inny film Agnieszki Elbanowskiej – kolejny portret mężczyzny w słusznym wieku mającego "niesłuszne" pragnienia. Bohaterem "Pierwszego Polaka na Marsie" był pan Kazimierz, lat przeszło 60, który planował polecieć na Marsa. Już dawno zgłosił swoją kandydaturę do misji Mars One i w rodzinnej wiosce rozpoczął przygotowania do udziału w kolonizowaniu Marsa.
W niespełna 40-minutowym filmie Elbanowska kreśliła jego portret: trochę śmieszny, a trochę wzruszający. Jej film był też podróżą na polską prowincję – do krainy meblościanek i niemodnych garniturów, plotkar, dziwaków i wpływowego księdza. Elbanowska opowiadała o tym świecie, unikając szyderstwa czy protekcjonalności. Kibicując bohaterowi w dążeniach do jego nierealnych marzeń sprawiała, że także widzowie chcieli, by ten dowcipny, starszy pan z polskiej prowincji postawił kiedyś stopę na Czerwonej Planecie.
"Najbrzydszy samochód świata" Grzegorza Szczepaniaka
O tym, że starsi mężczyźni cieszą się dużą popularnością wśród autorów komediowych dokumentów, przekonywał także film Grzegorza Szczepaniaka, jeden z czołowych komediantów polskiego kina non-fiction.
Bohaterem jego "Najbrzydszego samochodu świata" był Bogdan, stary kawaler po sześćdziesiątce mieszkający ze starą, głuchawą matką. Pewnego dnia zabierał ją w podróż życia – 50-letnim wartburgiem jechali na Majdanek, a później do Niemiec, by odwiedzić miejsca, które naznaczyły życie starszej kobiety.
Wydawać by się mogło, że opowiadając o obozach koncentracyjnych, pracy przymusowej i wojennej gehennie, trzeba zachować powagę. Nic z tego. Grzegorz Szczepaniak opowiadał o podróży pary bohaterów z komediowym zacięciem, w którym szyderstwo mieszało się z empatią i wyrozumiałością wobec ludzi połączonych niezwykłą relacją. I właśnie dlatego w 2017 roku Szczepaniak otrzymał za swój film Złotego Lajkonika dla najlepszego polskiego dokumentu 57. Krakowskiego Festiwalu Filmowego.
"Ballada o kozie" Bartka Konopki
Opowieść o rodzimych twórcach komedii dokumentalnej nie byłaby kompletna, gdyby zabrakło w niej dwóch nazwisk – Piotra Rosołowskiego i Bartka Konopki, operatorsko-reżyserskiego duetu, który wniósł do polskiego dokumentu lekki, komediowy ton, wyznaczając szlak wszystkim tym, którzy o sprawach poważnych woleli opowiadać z przymrużeniem oka.
To właśnie ten duet w 2004 roku zrealizował "Balladę o kozie". Konopka i Rosołowski opowiadali w niej o mieszkańcach popegeerowskiej wsi, którzy w ramach jednego z programów pomocowych otrzymali od gminy kozy-żywicielki. Konopka oczami zwierząt przyglądał się zbieraczowi złomu i muzykowi-amatorowi, zdolnym dzieciom z niezamożnego domu, niesłyszącemu chłopakowi i rodzinie mieszkającej w środku leśnej głuszy. I pokazywał, że darowane kozy stały się dla nich czymś więcej niż tylko źródłem mleka – zbliżyły ludzi do siebie, stając się inspiracją do działania.
Nieco baśniowa komedia Konopki wyznaczyła kierunek jego estetycznych poszukiwań, które Konopka i Rosołowski kontynuowali w kolejnym filmie – "Króliku po berlińsku".
"Królik po berlińsku" Bartka Konopki
Tu duet twórców do perfekcji dopracował formułę dokumentu, który "bawi i uczy". Opowiadając o królikach, które w czasach zimnej wojny mieszkały między Wschodnimi a Zachodnimi Niemcami, Konopka sięgał po formułę telewizyjnego filmu przyrodniczego, a archiwalne materiały ilustrowane były dowcipnym komentarzem napisanym przez Michała Ogórka, a czytanym przez Krystynę Czubównę.
Janusz Wróblewski pisał w "Polityce":
Konwencje dokumentu przyrodniczego, baśni i kroniki historycznej, obrazującej dzieje powstania i upadku berlińskiego muru, przenikają się, tworząc zdumiewająco spójną całość. A dyskretny urok orwellowskiej satyry pozostawia widza w niepewności, czy istotnie wszystko, co ogląda na ekranie, wydarzyło się naprawdę.
Mimo komediowej formy "Królik po berlińsku" był bowiem opowieścią o naturze zniewolenia i komunizmie, który pętał umysły. Film przyniósł Konopce i Rosołowskiemu międzynarodowe uznanie i nagrody festiwali w Toronto, Jihlavie oraz Krakowie, a w 2010 roku otrzymał nominację do Oscara dla najlepszego krótkometrażowego dokumentu.
"Cały dzień razem" Marcina Koszałki
"Przyjechało dwóch frajerów z Polski, siedzą w domu u Japonki, która ciągle jest zajęta albo jej nie ma, i pragną o niej zrobić film" – tak Marcin Koszałka wyjaśniał na planie ideę swego pomysłu. Ten specjalista od opowieści o śmierci i rodzinnych traumach, w 2006 roku zrealizował autotematyczną komedię pomyłek o podróży i zderzeniu kultur.
Jego "Cały dzień razem" to opowieść o polskich filmowcach, którzy chcą nakręcić dokument o japońskiej kobiecie, gospodyni domu, w którym mieszkają. Ona, wychowana w innej kulturze, skromna i wycofana, stara się za wszelką cenę pozbyć ich zainteresowania i skierować ich uwagę na okoliczne turystyczne atrakcje. Obie strony prowadzą więc grę, w której kluczową rolę odgrywają kulturowe i językowe bariery uniemożliwiające jakiekolwiek porozumienie.
Koszałka robił z tej historii znakomitą komedię – śmiał się z siebie, kulturowych ograniczeń i wzajemnych nieporozumień, a by uczynić widza częścią tej historii, dużą część japońskich dialogów pozostawiał bez tłumaczenia. I choć "Cały dzień razem" nie był najlepszym filmem w dorobku tego znakomitego dokumentalisty, z pewnością był najzabawniejszym z jego obrazów.
"Gwizdek" Grzegorza Zaricznego
Podczas gdy większość dokumentalistów-komediantów na bohaterów wybiera sobie ludzi w podeszłym wieku, Grzegorz Zariczny od lat udowadnia, że także młodzi bywają śmieszni i wzruszający. Najdobitniej wykazał to w "Gwizdku", krótkometrażowym dokumencie, który w 2013 roku otrzymał nagrodę festiwalu Sundance, czyniąc z Zaricznego gwiazdę rodzimego dokumentu.
W "Gwizdku" opowiadał o chłopaku z podkrakowskiej wsi mieszkającym z matką i kotem Maciesławem. Marcin ma niespełna 30 lat i szuka dla siebie odpowiedniej drogi życia. Sędziuje mecze piłkarskie w najniższych ligach i łapie każdą okazję, żeby zarobić parę złotych. Ale jego biznesowe pomysły nie okazują się sukcesem: z 50 encyklopedii, które okazyjnie kupił, udało mu się sprzedać zaledwie kilka…
W "Gwizdku" bezpretensjonalny psychologiczny portret młodego człowieka łączył się z ważną socjologiczną diagnozą. Szesnastominutowy dokument był opowieścią o pokoleniu młodych wykluczonych, o ich zagubieniu, porzuceniu przez system i o samotności. I choć temat filmu był bardzo poważny, Zariczny wplatał w swój film komediowe sceny, nieco odciążając tę wzruszającą i na wskroś prawdziwą historię.
"Ślimaki" Grzegorza Szczepaniaka
Nie on jeden opowiadał o młodych znajdujących się na życiowym zakręcie. Także bohaterowie "Ślimaków" mierzyli się z wyzwaniami dorosłego życia i niemożnością odnalezienia się w nim.
W krótkim dokumencie Grzegorz Szczepaniak opowiadał o Andrzeju, młodym mężczyźnie, który wraz z kolegą postanawia założyć park hodowlany dla ślimaków. Widział w tym szanse na poprawienie swojej sytuacji finansowej i perspektywiczny biznes. Aby rozpocząć karierę hodowców, wraz z kolegą udawał się na konsultacje do Grzegorz Skalmowski z Pasłęka, zwanego Ślimaczanym Królem Polski.
Podczas gdy Zariczny komediowe sceny traktował jako kontrapunkt do wzruszających obrazów bezradności i samotności młodego człowieka, u Szczepaniaka komediowy ton dominował od początku do końca. Reżyser pokazywał w filmie nierówną walkę bohaterów z miejscowymi bocianami dybiącymi na życie tytułowych ślimaków i próby okiełznania ucieczek mięczaków. Wsłuchując się w rozmowy bohaterów o przyszłości, miłości i interesach, stworzył dowcipną opowieść o dziejach biznesowej porażki.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]