Przetrwać mimo wszystko. "Piknik na skraju drogi" Katarzyny Górnej
"Piknik na skraju drogi" w Centrum Sztuki Współczesnej Kronika wieńczy instytucjonalny powrót Katarzyny Górnej. Artystka nie wraca jednak na wystawiennicze salony z triumfalną pieśnią na ustach, a raczej serwuje nam żałobny rapsod.
Katarzyna Górna zawsze była na swój sposób artystką totalną; gdy wchodziła w nowy temat, to zagłębiając się w niego po uszy. Gdy w latach 90., jako jedna z gwiazd polskiej sztuki krytycznej, zajmowała się kluczowym tematem epoki, ciałem, stworzyła zestaw prac najpełniej w owym czasie opisujących społeczne doświadczenia kobiet. Sięgała po motywy rodem z biblijnych przypowieści i renesansowego malarstwa, opatrzone wizerunki zamieniając w obrazy z krwi i kości, a w zgrane motywy wlewając psychologiczną głębię.
Trudno jednak walczyć z opresją wobec kobiet, gdy w tym samym czasie trzeba walczyć o przetrwanie. W pewnym momencie, wydawałoby się, u szczytu kariery, Górna zaczęła ze świata sztuki znikać. Nie tyle z wyboru, co z konieczności. W jednym z wywiadów tak opisywała swoją ówczesną sytuację:
Text
Kiedy próbowałam żyć ze sztuki, wyłączali mi prąd, bo nie miałam za co zapłacić rachunków. Ciągle pożyczałam od matki pieniądze, żeby kupić sobie jedzenie.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Katarzyna Górna, Piknik na skraju drogi, widok wystawy, dzięki uprzejmości CSW Kronika w Bytomiu
Zamiast krytycznie przyglądać się realiom transformacyjnej Polski, Górna musiała więc nauczyć się w niej przetrwać. Założyła więc firmę, jednocześnie wygaszając aktywność artystyczną. Gdy po zamknięciu firmy zaczęła do świata sztuki wracać, to początkowo nie jako artystka a działaczka Obywatelskiego Forum Sztuki Współczesnej, walcząca o prawa pracownicze twórców, w "awangardzie prekariatu".
W czerwcu 2019 roku, po kilku pokazywanych tu i ówdzie nowych pracach wideo, po raz pierwszy od wielu lat Górna zaprezentowała nową wystawę, a jednocześnie obroniła na Akademii Sztuki w Szczecinie doktorat. Pokazywana w Trafostacji Sztuki w Szczecinie "Zagłada ludzkości" znalazła teraz swoją kontynuację w bytomskiej Kronice, w postaci kuratorowanego przez Jakuba Gawkowskiego "Pikniku na skraju drogi".
Akcja powieści radzieckich gwiazdorów science-fiction, braci Strugackich, z której artystka zaczerpnęła tytuł bytomskiej wystawy, toczy się w realiach po wylądowaniu na Ziemi przedstawicieli obcej cywilizacji. W odróżnieniu od niezliczonych historii z tego gatunku, w tym powieści Stanisława Lema takich jak "Fiasko" czy "Solaris", "Piknik na skraju drogi" nie koncentruje się jednak na próbie nawiązania kontaktu. Powieść Strugackich to w gruncie rzeczy historia o ludzkiej naturze i społeczeństwie. Przybysze, których ziemianie przez moment obserwują jak owady i polne zwierzęta wycieczkowiczów urządzających piknik na poboczu, zostawiających po sobie garść śmieci i wyruszających w dalszą drogę, są tu zresztą znacząco nieobecni.
Górna nie potrzebuje już żadnego nadnaturalnego czy pozaziemskiego elementu, nawet jako pretekstu. Jej opowieść należy do wizji przyszłości z gatunki nie sci-fi, a tak zwanego cli-fi – climate fiction, spekulatywnych narracji rozgrywających się w świecie po katastrofie klimatycznej. Tajemniczą, nieprzewidywalną i niebezpieczną Strefę z powieści Strugackich przypomina tu cała planeta, zrujnowana przez samą ludzkość.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Katarzyna Górna, "Zagłada Ludzkości", wideoinstalacja, dzięki uprzejmości CSW Kronika w Bytomiu
Historia zaczyna się jednak w realiach współczesnych, a nawet wybiega w przeszłość. Wystawę otwiera krótkie wideo "Nigdy nie pracuj", nagrane przed jedną z sortowni Amazonu. Oglądamy w nim trzech mężczyzn stojących nieruchomo na tle sortowni, z tytułowym hasłem Guy Deborda wypisanym na plecach. W tle robotyczny głos odczytuje tekst "Manifestu sytuacjonistycznego". Film o bezsilności protestu wobec kapitalistycznego systemu, który ponad pół wieku po opublikowaniu manifestu nie tylko ma się dobrze, ale wręcz rośnie w siłę, sam wydaje się być efektem bezsilności artystycznej. Jego metaforyka razi dosadnością, za którą nie kryją się żadne nowe wnioski. A znamy przecież, także z polskiego podwórka, przykłady znacznie głębszych i subtelniejszych prac zrealizowanych w podobnej scenerii, jak seria fotografii Tytusa Szabelskiego, rozmontowująca amazonowski system od środka.
Górna wypada jednak o wiele lepiej, gdy zamiast łapać kilka srok za ogon i mnożyć proste metafory zaczepia się o konkretną historię, jak w przypadku wideoinstalacji "Zagłada Ludzkości".
Na otaczających widza owalnych ekranach oglądamy twarze czwórki bohaterów. W skąpanej w półmroku galerii rozmigotane błękitne światło przypomina wyobrażenia na temat futurystycznej technologii rodem ze starych filmów sci-fi. Tocząca się między bohaterami rozmowa sprawia z kolei wrażenie narady równie przerysowanych komiksowych superłotrów. Rzecz w tym, że w ten niemal komiczny sposób Górna próbuje rekonstruować jak najbardziej realne wydarzenie – zamkniętą konferencję z udziałem kilku miliarderów z Doliny Krzemowej, którzy od medioznawcy Douglasa Rushkoffa próbowali dowiedzieć się, jak najlepiej przygotować się na nadchodzącą katastrofę klimatyczną.
Podczas narady opisanej przez samego Rushkoffa w artykule "Survival of the Richest", a także przez Wojciecha Orlińskiego na łamach "Pisma", miliarderom nie przeszło nawet przez myśl szukanie odpowiedzi na pytanie, czy samą katastrofę da się zatrzymać. Bardziej interesowało ich to, w których rejonach świata najlepiej budować bunkry i czy wszczepianie podwładnym rażących prądem w razie nieposłuszeństwa czipów to dobry sposób na zabezpieczenie się przed buntem.
Odtwarzając tę naradę Górna wykazuje się sporą dozą czarnego humoru. W rolach bohaterów konferencji obsadza zaprzyjaźnionych lewicowych publicystów, każąc im wejść w rolę ludzi, którzy z ich perspektywy praktycznie uosabiają całe zło tego świata. Jak na krytyka filmowego przystało, w swojej roli najbardziej przekonująco wypada Jakub Majmurek. Pod ekranami artystka umieściła z kolei wykonaną z syntetycznych materiałów instalację, która rozkładać się będzie tak złośliwie długo, że znacząco przeżyje marzących o nieśmiertelności krezusów z Doliny Krzemowej. Powtarza ona formę najstarszej znanej dziś konstrukcji architektonicznej, zbudowanej przez neandertalczyków ze stalagmitów około 170 tysięcy lat temu. Historia przekształcania planety przez hominidy zatacza w ten sposób ironiczne koło.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Katarzyna Górna, "Chłopsy", dzięki uprzejmości CSW Kronika w Bytomiu
W połowie wystawy cofamy się nagle do przeszłości. Obok nowych prac znalazła się jedna starsza, dobrze już znana – "Barbie-bar" z 2004 roku. Nagrane w jednym z warszawskich gejowskich klubów wideo pochodzi z czasów wzmożonego zainteresowania artystki queerową ekspresją. Piętnastoletnia praca postarzała się jednak co najwyżej technicznie. Jej anonimowi na własne życzenie bohaterowie na nieskrępowaną ekspresje pozwalają sobie jedynie w wydzielonych przestrzeniach, nie czując się ze swoja tożsamością bezpiecznie. A jak pokazały ostatnie tygodnie, sytuacja niekoniecznie zmierza ku lepszemu.
Na bytomskiej wystawie "Barbie-bar" służy jednak przede wszystkim jako łącznik z pracą "Chłopsy", której zarys powstał przed laty, ale zrealizowana została dopiero teraz. Seria wielkoformatowych, pozowanych fotografii, których bohaterami są młodzi chłopcy o psich głowach, to formalny ukłon w stronę dawnych prac, od formatu począwszy, a na samym motywie, nasuwającym nieodparte skojarzenia z wizerunkami Anubisa skończywszy. Jednak wymowa cyklu z komentarza na temat płci kulturowej i wzorców męskości przesuwa się w obszar refleksji o człowieczeństwie jako takim.
Opowieść wieńczy ostatni, tytułowy film, przedstawiający scenkę ze świata po katastrofie, zamieszkanego przez niebędące już ludźmi istoty. W tym leniwie płynącym, niemal pozbawionym fabuły obrazie czuć przy okazji przenikające całą wystawę mocowanie się artystki z formą. Powroty po latach rzadko przebiegają gładko, czego mieszająca nieustannie błyskotliwość z banałem wystawa Górnej jest najlepszym przykładem.
Nowe otwarcie w karierze artystki bezpośrednio wyrasta z jej poprzednich doświadczeń. Historia kariery Górnej to historia nieustannie poszerzanej perspektywy – od sytuacji kobiet w transformacyjnej Polsce, przez sytuację artystów, po losy całej ludzkości. Oddalając perspektywę Górna nie traci jednak z oczu pojedynczych ludzi. Zaskakująco mało tu socjologii, a znacznie więcej empatii i prób zrozumienia innego. Nawet w wieńczącym całość filmie zamiast szerokiej katastroficznej panoramy dostajemy opowieść o małej grupce mutantów-ocaleńców. "Piknik na skraju drogi" to na swój sposób egzystencjalna i nieuleczalnie antropocentryczna krytyka antropocenu, w której przez wszystkie przypadki odmienia się słowo "człowiek".
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Katarzyna Górna, "Piknik na skraju drogi", wideoinstalacja, dzięki uprzejmości CSW Kronika w Bytomiu
Pesymistyczny ton nie różni jej zbytnio od książki Strugackich, choć w ciągu kilku dekad od jej publikacji zmienił się historyczny horyzont. Jeden z bohaterów książki, naukowiec Walentin Pillman, typ raczej depresyjny, w rozmowie z innym protagonistą wypowiada znaczącą kwestię:
Text
Zapytacie mnie: w czym jest wielkość człowieka? W tym, że wyzwolił niemal kosmiczne moce przyrody? Że w czasie tak krótkim zawładnął planetą i wyrąbał sobie okno na Wszechświat? Nie, w tym, że mimo to przetrwał i zamierza przetrwać również w przyszłości.
Z perspektywy Górnej zasługa staje się z kolei największą przywarą, a chęć przetrwania za wszelką cenę paradoksalnie przyspiesza zagładę. Górna nie próbuje jednak swoją wystawą moralizować i zawracać kijem Wisły. Nie znajdziemy tu śladów wiary w idée fixe sztuki krytycznej – skuteczność sztuki. Górna nie oferuje rozwiązań, nie łudzi się, że jeśli wszyscy przestaniemy nagle latać samolotami i jeść mięso, zmienimy bieg historii. Daje tylko – i aż – prywatne świadectwo zmagania się z wizją końca.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]