Kino bliskości – powrót polskiego kina familijnego
Polski film familijny odradza się w bólach, powoli, ale konsekwentnie. W kinie ery postpandemicznej to właśnie familijna rozrywka okazuje się kluczem do serc i portfeli polskich widzów.
Gdy przed dwoma laty na Netfliksie debiutował "Za duży na bajki", familijny film Kristoffera Rusa, niewielu spodziewało się po nim spektakularnego sukcesu. Streamingowy gigant wcześniej niezbyt chętnie celował w rodzinną publikę, gdzie indziej dostrzegając swoją potencjalną klientelę. A jednak opowieść o wkraczającym w dorosłość pulchnym chłopcu, który przeżywał pierwsze miłości i życiowe tragedie, okazała się strzałem w dziesiątkę. Film Rusa nie tylko przyciągnął liczną widownię, ale też został doceniony przez krytyków, którzy od lat czekają na filmy, które dorównają poziomem PRL-owskim klasykom kina dziecięcego autorstwa Jędryki czy Nasfetera.
Netflix idzie do kina
Nic więc dziwnego, że druga część filmowej opowieści o nieporadnym Waldku, łobuzowatym Staszku i kradnącej ich serca zadziornej Delfinie zagościła nie tylko na Netfliksie, ale też trafiła na kinowe ekrany, gdzie tylko w pierwszym tygodniu przyciągnęła ponad 150 tysięcy widzów. Źródeł tego frekwencyjnego sukcesu (film dopiero się rozpędza) upatrywać można w kilku czynnikach. Choćby w tym, że twórcy filmu poważnie traktują swojego najmłodszego widza, dostrzegając w nim równego partnera do rozmowy o współczesności i wyzwaniach, z którymi mierzą się współcześni młodsi nastolatkowie. W napisanej dla Filmwebu recenzji Maciej Satora słusznie zauważa, że reżyser "Kristoffer Rus jest trochę jak cool wujek, który na rodzinnym spędzie podchodzi do nastolatków bez cynizmu, szczerze zainteresowany kontaktem. Tyle przez ciekawość pokoleniowych różnic, co chęć wytworzenia jakiejś wspólnej matrycy porozumienia". Młoda publiczność potrafi to docenić.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Kajtek Czarodziej", reż. Magdalena Łazarkiewicz, fot. Krzysztof Wiktor/Kino Świat
Ale sukces "Za dużego na bajki 2" jest też symptomem czegoś większego – odradzającej się mody na rodzime kino familijne. Spoglądając na polski box office ostatnich miesięcy, wśród najbardziej dochodowych polskich produkcji znajdziemy wyłącznie głośne superprodukcje w rodzaju "Chłopów" Hugh i Doroty Welchmanów oraz "Kosa" Pawła Maślony oraz… produkcje familijne. I tak animowaną "Kicię kocię pod choinkę" obejrzało w kinach 160 tysięcy widzów, "Kajtek Czarodziej" Magdaleny Łazarkiewicz przyciągnął przed ekrany ponad 200 tysięcy osób, a na świąteczne "Uwierz w Mikołaja" sprzedano aż 700 tysięcy biletów. Jeśli dorzucimy do tego ubiegłoroczny, wielki sukces "O psie, który jeździł koleją" (670 tysięcy widzów) oraz niemal trzymilionową (!) publiczność "Akademii Pana Kleksa" Macieja Kawulskiego, otrzymamy obraz polskiego kina, które – przynajmniej finansowo – stoi młodym widzem. Nie dziwi zatem, że twórcy ostatniego z wymienionych tytułów szykują już kolejne odsłony opowieści o Adzie Niezgódce i jej przygodach z panem Kleksem, a producenci zamierzają rozszerzać tzw. franczyzę na inne pola rozrywkowej działalności.
Osłabieni
Frekwencyjne wyniki polskich filmów familijnych muszą budzić uznanie. Zwłaszcza w czasach, gdy pandemia Covid-19 wywróciła biznes filmowy do góry nogami. Gdy w 2021 roku ze względów bezpieczeństwa kina zostały zamknięte, uruchomił się proces, który już na trwałe zmienił sposób "konsumowania" przez nas filmowych treści. Skazani na Netfliksa widzowie z czasem przyzwyczaili się do oglądania ulubionych filmów w zaciszu domowym, a ekran kinowy zamienili na monitor telewizora lub laptopa. A że platformy streamingowe znakomicie wykorzystały swój czas, kolejne miesiące i lata przynosiły umacnianie rynkowej pozycji takich graczy jak AmazonPrime, Disney, HBO Max czy SkyShowtime. Gdy więc kinowe podwoje zostały na powrót otwarte, publiczność wcale nie miała ochoty do nich wracać. I podczas gdy w erze przedpandemicznej rodzime produkcje raz za razem przekraczały próg miliona widzów, w nowej rzeczywistości kilkusettysięczna publiczność oznaczała wielki sukces.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
“Akademia pana Kleksa”, reż. Maciej Kawulski, 2024, fot. Next Film
Tym ciekawszym zjawiskiem wydaje się dziś nadreprezentacja kina familijnego na szczytach rodzimego box office’u. Jeden z powodów, dla których to właśnie produkcje dla młodego widza sprzedają relatywnie więcej biletów niż filmy dla dorosłej publiczności, jest oczywisty i wynika z ich "familijności". Każdy młody widz, którego uda się przyciągnąć na kinową salę, oznacza równocześnie dodatkowy bilet sprzedany jego opiekunowi. Zamiast jednego fotela, wypełniane są co najmniej dwa. Poza tym wśród młodych widzów świetnie działa tzw. poczta pantoflowa, dzięki czemu "moda" na nowy film szybko się rozprzestrzenia, czyniąc z niego kinowy hit. Słowem – młoda publiczność dużą część promocji filmu bierze na siebie.
Wygrywaj albo giń
Wszystko to sprawia, że kino familijne zyskuje w oczach producentów liczących na zysk z wyprodukowanego obrazu, a także – operatorów multipleksów. W czasach gdy kino wciąż podnosi się z pandemicznego upadku, trwa bowiem zajadła walka o… dostęp do ekranu. Wprawdzie w ostatnich dwóch latach widzowie znów oswajają się z kinem, a ich liczba w kinach rośnie, ale na sukces branży kinowej pracuje coraz mniejsza liczba tytułów. Box-office nie pozostawia złudzeń – polscy widzowie (ale nie tylko polscy) stawiają na wielkie hollywoodzkie produkcje ("Diuna", "Oppenheimer", "Barbie") i polskie hity ("Kos", "Chłopi", "Zielona granica"), a przestrzeń dla pozostałych tytułów znacznie się kurczy. Kiniarze zarządzający swoimi ekranami wolą puszczać na nich filmy cieszące się już popularnością niż te, które dopiero muszą się przebić do masowej publiczności. Kiedy więc na ekrany trafia na przykład głośny film Patryka Vegi czy hollywoodzka superprodukcja, jej dystrybutor gwarantuje sobie codziennie odpowiednią ilość seansów, tak aby widz mógł możliwie najłatwiej wybrać odpowiadającą mu godzinę projekcji.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
"Kajtek Czarodziej", reż. Magdalena Łazarkiewicz, fot. Krzysztof Wiktor/Kino Świat
Wyniki frekwencyjne polskich filmów ostatnich miesięcy i lat pokazują jednoznacznie, że rodzime kino cierpi na nadpodaż filmowych produkcji, których część albo nie może przebić się do kin, albo znika z nich zaraz po premierze. Na nowym rynku film albo staje się hitem, albo znika z kinowej przestrzeni, zwalniając ekranowe "sloty" innym graczom. Historia sukcesu wymienionych wyżej polskich tytułów ma zatem swój smutny rewers: dziesiątki tytułów, które nie zaistniały na kinowych ekranach, albo osiągnęły dużo gorsze wyniki frekwencyjne, niż można by się spodziewać. Dość wspomnieć, że nagrodzony w Gdyni "Lęk", najlepszy film w dorobku Sławomira Fabickiego, w premierowym tygodniu obejrzało zaledwie 7 tysięcy widzów, "Miało cię nie być" Kuby Michalczuka (autora popularnych "Teściów") z Borysem Szycem schodziło z ekranów, nie osiągnąwszy pułapu 50 tysięcy widzów, a komediowe "Horror Story" Adriana Apanela, jeden z crowd pleaserów ubiegłorocznej Gdyni, w debiutancki weekend zobaczyło w kinach zaledwie 8 tysięcy osób (na 97 dystrybuowanych kopiach). Bo w kinowej rzeczywistości ery postpandemicznej coraz mniej jest miejsca dla "klasy średniej", a rynkiem multipleksów rządzi zasada wygrywaj albo giń.
Kino, które uczy
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
“Film dla kosmitów”, reż. Piotr Stasik, fot. Telemark
Dla twórców filmów familijnych jest to całkiem dobra wiadomość. Mają oni bowiem szereg przewag, które czynią ich faworytami w wyścigu o dostęp do kinowych ekranów i portfeli publiczności. Jedną z nich jest – na szczęście – ich rosnąca jakość. Współcześni twórcy wiedzą, że młoda publiczność nie pozwala się nabierać na byle co, z łatwością wyczuwa fałsz i cynizm. Wystarczy rzut oka na hollywoodzkie produkcje kierowane do młodych widzów, animacje Pixara czy innych wielkich studiów, by dostrzec, że ich uśredniony poziom jest o wiele wyższy niż uśredniony poziom produkcji kierowanych do dorosłej publiczności.
Współczesne polskie kino familijne także tworzone jest z coraz większą pieczołowitością i uwagą. Takie filmy jak zrealizowane osiem lat temu "Za niebieskimi drzwiami" Mariusza Paleja, "Tarapaty" Marty Karwowskiej, wspomniany już "Za duży na bajki" Rusa czy "Detektyw Bruno" Mariusza Paleja i Magdaleny Nieć pokazują, że producenci kina familijnego coraz chętniej stawiają na jakość i traktują z szacunkiem młodego widza, inwestując w proces rozwoju i doskonalenia scenariuszy.
Po latach rzewnego wspominania PRL-owskich klasyków, czyli przygodowych opowieści Stanisława Jędryki i wspaniałych filmów Janusza Nasfetera ("Motyle") mistrzowsko chwytającego wrażliwość swoich nastoletnich bohaterów, dziś polskie kino znów dostarcza młodej publiczności filmy, które uwrażliwiają na najważniejsze społeczne problemy (od ekologii po niepełnosprawność), uczą ich bez pouczania i nawet najmłodszym widzom pozwalają mierzyć się z tematami tak poważnymi jak odchodzenie bliskich, miłość czy dorastanie. Być może już za kilka lat twórcy tacy jak Mariusz Palej, Kristoffer Rus i Maciej Kawulski staną się dla dzisiejszych dzieciaków takimi samymi klasykami, jakimi dla moich rówieśników byli Krzysztof Gradowski (seria o Panu Kleksie) czy Janusz Łęski ("Janka").
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]