"Tygodnik Powszechny", Kraków, 7 października 2007
Dodatek z okazji Roku Karola Szymanowskiego
Kiedy w 1980 r. miałem wykładać na KUL-u, muzyka polska oznaczała dla mnie **os:Chopina*os_chopin*os_chopin_fryderyk**,
Lutosławskiego i
Pendereckiego. W warszawskiej księgarni zauważyłem serię płyt w kolorze kasztanowym, z portretem jakiegoś
Szymanowskiego. Zaryzykowałem. Nie wiedziałem, że postać ta zafascynuje mnie i że po latach zacznę pisać jej francuską monografię.
Szymanowski znał Francję, zanim jeszcze wiosną 1914 r. odkrył Paryż. Wywodził się wszak z rodziny bardzo kulturalnej, gdzie dzieci zawsze miały "mademoiselle", odpowiadającą za ich wychowanie i edukację. Świetnie znał francuski, czytał nie tylko klasyków, ale także najświeższe nowości.
Nienawidzić Niemców
Jeśli chodzi o muzykę, daje się zauważyć pewna ewolucja. Szymanowski uważał, że Debussy i Strawiński (a w każdym razie Strawiński rosyjski) zrewolucjonizowali muzykę zachodnią, wyzwalając ją spod wpływów niemieckich. Jednak nowatorstwo Debussy'ego uznał wtedy, gdy zdał sobie sprawę, że jego fascynacja Richardem Straussem, która na początku pozwoliła mu potwierdzić własną nowoczesność, ostatecznie wyprowadziła go na manowce. Często zapomina się też o przypuszczalnym wpływie Charlesa Cuvilliera, dziś zupełnie zapomnianego kompozytora operetek, który w Wiedniu w 1912 r. odkrył przed nim młodą muzykę francuską. Szymanowski opanował już wtedy doskonale formę i barwę: Debussy, muzyczny impresjonizm francuski nauczyły go jedynie rozumieć je inaczej.
Francuzi dumni są z tego, że w
Metopach,
Maskach,
1. Koncercie skrzypcowym czy
3. Symfonii słychać Debussy'ego i Ravela. To prawda, ale nowatorstwo partii skrzypiec w Mitach pochodzi wyłącznie od
Kochańskiego i Szymanowskiego - bo na przykład Sonata na skrzypce Debussy'ego datowana jest na rok 1917. To zresztą zastanawiające, że dwóch kompozytorów, których rozdzieliła wojna, równolegle wprowadziło skrzypce w wiek XX. Nie wolno też zapominać, że gdy olśniony nowatorstwem Strawińskiego Szymanowski mówił "nienawidzić Niemców", dodawał również "oczywiście z wyjątkiem dawnych", cytując Bacha z "Das Wohltemperierte Klavier" oraz Beethovena z ostatnich sonat i kwartetów.
Szymanowski był dobrze znany wśród muzyków francuskich. Jego utwory wykonywano regularnie w Paryżu (Źródło Aretuzy grano nawet kilka razy w roku). Spośród wielkich partytur jedynie
Król Roger nie pojawił się tu za życia artysty. Ravel, Honegger, Schmitt, Roussel wysoko cenili Szymanowskiego - zresztą, z wzajemnością. 3. Symfonia zrobiła tak wielkie wrażenie na Ravelu, że natychmiast poprosił o partyturę Mitów. Szymanowskiego doceniła też publiczność, choć czasami bywała zaskoczona nowatorstwem jego dzieł - po wykonaniu
Stabat Mater w 1930 r. najpierw zapadła cisza, a dopiero po kilku minutach wybuchły brawa. Kompozytora zauważali krytycy - byli jednak bardzo podzieleni, w zależności od własnych oczekiwań. Jedni uważali go za zbyt, drudzy za nie dość nowoczesnego, jeszcze inni widzieli w nim syntezę tradycji i modernizmu. W każdym razie wszyscy rozumieli, że mają do czynienia z największym kompozytorem polskim od czasów Chopina, przy czym, moim zdaniem, krytyka francuska miała czasem problem z polskością Szymanowskiego, nie rozpoznając właściwie źródeł jego inspiracji: umknęła jej specyfika Stabat Mater i
Harnasiów.
Wspominałem o rozdźwięku między tym, co było modne po wojnie, a tym, co reprezentował (lub nie) Szymanowski. Ten rozdźwięk dał się zaobserwować już wcześniej: kiedy Paryż odkrywał "impresjonistyczne" dzieła tego kompozytora, modna była Grupa Sześciu, którzy chcieli zerwać z Debussym i Strawińskim. Kiedy w Operze Paryskiej przygotowywano Harnasiów, powracano do antyku, a balet folklorystyczny należał do przeszłości - Les Noces, ostatni balet rosyjski Strawińskiego, powstał trzynaście lat wcześniej, w 1923 roku.
Ludowość eksperymentalna
A dzisiaj? Polski kompozytor na pewno nie jest we Francji postacią nieznaną. W latach 2000-01 radio francuskie zorganizowało sezon Szymanowskiego. Francuska Orkiestra Narodowa dwukrotnie wykonała Króla Rogera w wersji koncertowej: w Théâtre des Champs-Elysées pod dyrekcją Charlesa Dutoit (1996) i pod dyrekcją Jukki-Pekki Saraste'a w Châtelet (2003). Początek
2. Kwartetu posłużył jako czołówka programu France Musique. W 2004 r. L'Orchestre de Paris wykonała Stabat Mater, w czerwcu 2005 r.
Piotr Anderszewski organizował poświęcony Szymanowskiemu weekend w Bouffes du Nord, a w tym roku na festiwalu Messiaena zinterpretowano Mity. W przyszłym sezonie zrealizuje się marzenie Szymanowskiego: Opera Paryska ma wystawić Króla Rogera, najpewniej w reżyserii
Krzysztofa Warlikowskiego. Wszystko to nie oznacza jednak, że Szymanowski jest we Francji mocno obecny. Od dawna o wiele mocniej usadowieni są tu Prokofiew, Strawiński, Bartók.
Niewątpliwie Szymanowski to jeden z największych kompozytorów XX wieku. Mity, 1. Koncert skrzypcowy, Stabat Mater to absolutne arcydzieła. Jestem szczególnie wrażliwy na ich aspekt "eksperymentalny": żadne dzieło tego kompozytora nie przypomina innego, za każdym razem stara się odnowić elementy języka muzycznego.
2. Symfonia i
2. Sonata na fortepian to z pewnością utwory bliźniacze... z tym że inaczej komponuje się na fortepian, a inaczej na orkiestrę.
Pieśni kurpiowskie na głos i fortepian to nie
Pieśni kurpiowskie na chór a cappella - mimo że jest w nich niemal identyczny materiał.
Litania do Panny Marii kontynuuje Stabat Mater, ale nie powtarza środków w nim użytych. A dzieła "narodowe"? Folklor pełni inną funkcję w Harnasiach, a inną w
Symfonii "Koncertującej". Zresztą, jako Francuz mam nieco odmienną percepcję tych dzieł: nie przeczę oczywiście, że Szymanowski aspirował do bycia kompozytorem Polski Odrodzonej, myślę jednak, że ludowość stanowiła dla niego jeszcze jeden środek eksperymentowania, że pomagała mu wyszukiwać nowe ścieżki, była próbą - i dowodem - nowoczesności.
Wielkość Szymanowskiego wynika także z jego niezależności i oryginalności: możemy powiedzieć, że w 3. Symfonii słychać Debussy'ego, Ravela, Skriabina, zaś w Symfonii "Koncertującej" Bartóka i Prokofiewa, nigdy jednak nie przypiszemy tych utworów któremuś z nich. I pomyśleć, że mowa niemal o samouku... W odróżnieniu od Strawińskiego i kilku innych kompozytorów XX w. Szymanowski wierzył, że muzyka coś wyraża - świadomie bądź nieświadomie. Nazwałbym to (lepiej lub gorzej, bo termin ten prowokuje do dyskusji): romantyzmem. Podtytuł znakomitej książki Tadeusza A. Zielińskiego brzmi "Liryka i ekstaza". Obydwie te tendencje objawiły się u Szymanowskiego bardzo wcześnie i przetrwały aż do utworów ostatnich - w dziełach tak różnych jak Harnasie czy Litania. Dorzuciłbym jeszcze jedną cechę, która sytuuje Szymanowskiego obok Mahlera czy Szostakowicza: groteskę, najwyraźniejszą w Błaźnie Tantris i w Serenadzie don Juana, ale obecną także w
1. Sonacie czy Harnasiach.
+++
Karol Szymanowski - co nie jest regułą - to nie tylko wybitny kompozytor, ale i wielka osobowość. Właściwie bohater literacki, który należał do fascynującego środowiska artystycznego, został wypędzony przez bolszewików z dworu, kierował konserwatorium w stolicy swojego kraju, promował kulturę góralską, podróżował po Europie, Afryce Północnej, Ameryce, walczył o wolność seksualną i zmarł na gruźlicę. Muzyka była dla niego formą istnienia i wyrażania świata.
[Prof. Didier van Moere jest krytykiem muzycznym i muzykologiem, specjalizującym się w operze, muzyce polskiej i relacjach między literaturą a muzyką. W przyszłym roku nakładem wydawnictwa Fayard ukaże się jego monografia "Karol Szymanowski"]
[Przełożyła z jęz. francuskiego Agnieszka Sabor]
Artykuł ten zamieszczamy na naszych stronach dzięki uprzejmości redakcji "Tygodnika Powszechnego", który opublikował go w "Dodatku z okazji Roku Karola Szymanowskiego"
(Kraków, 7 października 2007).