Nie jesteś przekonany do używania w sztuce języka migowego, ale takie próby się zdarzały – parę lat temu powstał oparty w całości na PJM spektakl Wojtka Ziemilskiego, choć stworzony z innej perspektywy, bo sam reżyser jest osobą słyszącą, dla której język migowy jest językiem obcym.
Spojrzenie osoby słyszącej, która z ciekawości poznaje ten świat, nigdy nie daje pełnej wiedzy na temat naszych problemów. Nie chcę wyszydzać i krytykować tego pomysłu artystycznego, ale perspektywa, gdy twórca nie wychowuje się w społeczności głuchych, jest zupełnie inna. Słyszący mają więcej możliwości, mogą z większej liczby rozwiązań w swoich pracach korzystać. Z drugiej strony, większość osób głuchych, słabo znająca język polski, napotyka trudne do przekroczenia bariery. Ja akurat posługuję się językiem polskim całkiem dobrze, więc łatwiej jest mi działać, ale wielu głuchych ma z nim problem, bo edukacja szkolna stoi na dramatycznie niskim poziomie. Brakuje dwujęzyczności w edukacji. To tak, jak gdyby uczyć kogoś w naszym kraju języka angielskiego lub chińskiego bez wyjaśnienia języka polskiego. Do 14 roku życia dość słabo szło mi z językiem polskim, nauczycielka w szkole w Otwocku posługiwała się mową, której nie rozumiałem, więc po prostu wkuwałem to, co przeczytałem. Później przeniosłem się do innej szkoły, gdzie języka polskiego uczył nauczyciel głuchy, który za pomocą PJM wyjaśniał, o co chodzi w języku polskim, co przynosiło zupełnie inne efekty.
Głusi często mogliby osiągnąć o wiele więcej, gdyby tylko mieli szansę na lepszą edukację. Drugi problem jest taki, że głusi traktowani są jako biedni ludzie, którzy nic nie potrafią, wręcz uczeni są bezradności, zakłada się, że nie dadzą sobie rady. Pamiętam pewną smutną historię – w szkole na Śląsku spotkałem mojego głuchego rówieśnika, który akurat szukał pracy. Zapytałem go więc, czym się interesuje i gdzie chciałby pracować. Odparł, że zamiast pracy zgodnej z zainteresowaniami wolałby po prostu pracować w magazynie. Bo wszyscy tak mówią, że pakowacz to zajęcie w sam raz dla głuchego. To taka wymuszona bezradność, co na szczęście powoli się zmienia, zwłaszcza w Warszawie.
A wracając do języka migowego wykorzystywanego przez słyszących, nie mam problemu z wykorzystaniem go jako inspiracji – podoba mi się na przykład praca Bogny Burskiej "Bunt Głuchych" [spektakl i film odwołujący się do historii z 1988 roku, gdy dzięki mobilizacji niesłyszących studentów na Gallaudet University w Waszyngtonie powołano pierwszego w historii głuchego rektora – przyp. red.], ponieważ dobrze pokazuje problemy różnych grup. Gdy ktoś jednak za temat obiera po prostu osoby głuche, to mam często mieszane uczucia.