Przyjście Mesjasza
W 1987 roku "Mesjasz" pojawił się na horyzoncie po raz pierwszy. Do Ficowskiego zgłosił się Alex Schulz, obywatel USA, były drohobyczanin, i, jak sam zapewniał, kuzyn Brunona. Niewiele wcześniej, będąc w swoim domu w Kalifornii, miał odebrać telefon od kogoś, kto przybył do Ameryki ze Lwowa ("dyplomata? funkcjonariusz sowieckich organów bezpieczeństwa - KGB?" - domyślał się Ficowski). Rozmówca zaoferował mu kupno paczki rękopisów Brunona Schulza. Jej zawartości nie umiał dokładnie określić, oznajmił tylko, że wszystko pisane jest po polsku, że w pakiecie jest też osiem rysunków, a cała paczka miała ważyć około dwóch kilogramów. Był gotów sprzedać ją za dziesięć tysięcy dolarów. Alex Schulz zaoferował gotowość zakupu, Ficowski zaś miał być świadkiem transakcji, występując jako ekspert, który oceni ich autentyczność.
Wakacje tego roku Ficowski spędził w domu dyżurując przy telefonie, świadomy, że to co miało nastąpić "będzie spełnieniem moich najśmielszych marzeń, rewelacją światowej rangi". Telefon jednak nie dzwonił. Wkrótce okazało się, że Alex Schulz doznał nagłego wylewu do mózgu, paraliżu i utraty mowy. "Tak oto nadejście Mesjasza odsunęło się w niewiadomą przyszłość, może na zawsze" – wspominał Ficowski.
Sprawa "Mesjasza" odżyła trzy lata później. W maju 1990 roku 66-letniego Ficowskiego odwiedził w towarzystwie sekretarza ambasador Królestwa Szwecji w Polsce Jean Christophe Öberg – prywatnie wielbiciel twórczości Schulza. Twierdził, że ma wiarygodne informacje, iż "w jednym z sowieckich archiwów KGB wśród milionów dokumentów znajduje się pękaty pakiet zawierający rękopisy literackie Schulza z powieścią Mesjasz na czele". Oprócz manuskryptu powieści miały się tam również znajdować inne utwory, wśród nich takie nigdy nie ogłoszone drukiem, a także listy i różne dokumenty osobiste Schulza.
Te rewelacyjne wiadomości pochodziły z jakiegoś sztokholmskiego uroczystego spotkania dyplomatów, w którym ambasador Öberg uczestniczył. Odbyło się ono w tamtejszej ambasadzie sowieckiej lub szwedzkim MSZ (nie pamiętam już tego szczegółu). Jeden z uczestników tego przyjęcia, Rosjanin, opowiedział w kuluarach uroczystości, że na własne oczy widział ową tekę-torbę, określił w przybliżeniu nie tylko jej zawartość, ale i historię.
Człowiek ów miał się na nią natknąć w sowieckim archiwum, gdzie figurowała nie pod nazwiskiem Schulza, ale jakiegoś Polaka, którego dane personalne nic mu nie mówiły. Osoba ta miała zostać aresztowana przez gestapo, odebrane jej dokumenty znalazły się po wojnie w Niemczech w pogestapowskim archiwum, gdzieś na terytorium zony sowieckiej, późniejszego NRD. W 1947 r. archiwa te zostały przewiezione do Moskwy - i włączone do zasobów KGB.
Ficowski jeszcze raz miał wystąpić w roli rzeczoznawcy i towarzysza podróży na Ukrainę (bo chyba tam właśnie miało dojść do spotkania). Tym razem sprawa zaczęła się wydłużać z powodu procedur wizowych: ambasadorowi dwa razy odmówiono wizy. Za trzecim razem - już po upadku ZSRR - ambasador pisał już do Kijowa, tym razem całą akcję przerwała jego przedwczesna śmierć: zmarł w maju 1992, w dwa tygodnie po spotkaniu z Ficowskim, "po krótkiej, ciężkiej chorobie - na raka o błyskawicznym przebiegu".
"Dyplomatycznym obyczajem nie przekazał mi danych umożliwiajacych kontynuowanie jego dążeń i starań." Był to - jak do tej pory - ostatni raz, kiedy "Mesjasz" dał o sobie znać.