W jednej z pierwszych scen filmu panna młoda (Maria Sobocińska) klęka w drzwiach domu i kładzie głowę na jego progu. Wtedy jeden z mężczyzn siekierą odrąbuje część długiego warkocza dziewczyny. Oto jeden z wielu weselnych rytuałów, część ludowej ceremonii. Dwie godziny później ta scena powróci – młoda żona znów położy głowę na progu domu, a ostrze siekiery pójdzie w górę. Powrócą inne rekwizyty z weselnej imprezy – płonące snopy słomy rzucane przez mężczyzn, i cepy, którymi dla zabawy okładały się chłopaki z sąsiedztwa. Znów staną się elementem rytuału, ale tym razem będzie to krwawy rytuał nienawiści i mordu.
Miłośnicy Smarzowskiego dobrze wiedzą, że reżyser "Wesela" nie boi się brutalnych scen. Ale w "Wołyniu" celowo spycha je w cień. Sceny największych okrucieństw - rozrywania końmi polskiego oficera, podpalenia małego chłopca, obłożonego snopkiem słomy, czy odrąbywania głów - są kulminacją napięcia, ale nie tematem opowieści. "Wołyń" to przede wszystkim opowieść o osaczeniu, o walce o życie i godność. O próbie wyrwania się z wojennego piekła.
"Wołyń" to film imponujący. Nie tylko mądrością i wyważeniem polityczno-historycznych racji, ale przede wszystkim – filmową formą. Reżyser "Róży" pokazuje, że jest prawdziwym wirtuozem kina. Wielkie wrażenie robi zwłaszcza sekwencja wesela, otwierająca film. Z pozornie chaotycznych scen, reżyser "Drogówki" układa obraz Wołynia jako wielokulturowego świata, pod powierzchnią którego pulsują społeczne niepokoje.
Niewielu jest w Polsce twórców, którzy równie dobrze panowaliby nad opowieścią, tak dobrze inscenizowali i reżyserowali zbiorowe sceny, budując za ich pomocą spójny, na wskroś prawdziwy świat. Smarzowski jest na tym polu bezbłędny. Jego świadomość warsztatu i siła, z jaką trzyma wodze swojej opowieści, całkowicie panując nad emocjami publiczności, znamionują wybitnego rzemieślnika i niezwykłego artystę.
"Wołyń" jest jednym z niewielu polskich filmów ostatnich lat, o których powiedzieć można, że to naprawdę duże kino. Nie chodzi jedynie o kaliber spraw poruszanych przez twórcę "Wesela", ale też o rozmach produkcji.
Dziesiątki lokacji pieczołowicie przygotowanych przez scenografa Marka Zawieruchę, uwiarygadniają ekranowy świat i tworzą spójny obraz epoki. Sceny bitew z udziałem grup rekonstrukcyjnych i jednostek wojskowych nie ustępują najlepszym światowym produkcjom, a zdjęcia Piotra Sobocińskiego juniora, jednocześnie surowe i piękne, wprowadzają widza w środek filmowego piekła. Jest wreszcie znakomita muzyka Mikołaja Trzaski, ilustracyjna i ekspresyjna zarazem, no i aktorzy, z których docenić trzeba z pewnością debiutującą na ekranie Michalinę Łabacz, a także wzruszającego Arkadiusza Jakubika czy Tomasza Sapryka wcielającego się w postać Żyda.
Znakomicie zagrany obraz Smarzowskiego to dzieło nieoczywiste i piękne w swej nieoczywistości. Wymaga od widza dojrzałej, mądrej lektury, ale w zamian daje emocje, jakie rzadko zdarzają się w rodzimym kinie.
- "Wołyń", Scenariusz i reżyseria: Wojtek Smarzowski, zdjęcia: Piotr Sobociński jr., muzyka: Mikołaj Trzaska, scenografia: Marek Zawierucha. Występują: Michalina Łabacz, Arkadiusz Jakubik, Tomasz Sapryk, Jacek Braciak, Filip Pławiak. Premiera: 7 października 2016.