Swietłana Aleksijewicz powiedziała, że w Rosji czy na Białorusi nie brak takich, którzy jej nie lubią za poruszanie niewygodnych tematów; szczególnie za krytyczne nastawienie do postsowieckiej rzeczywistości.
"Niektórzy chcieliby pozbyć się mnie z Białorusi, tak jak niektórzy w Polsce pragnęliby odesłać z kraju Olgę Tokarczuk – oświadczyła. – Ja uważam ją za wspaniałą pisarkę."
Wspominała innych polskich ludzi pióra. Pytana, jaka jest jej prawdziwa ojczyzna, noblistka odparła pytaniem: "A jaka była ojczyzna Josepha Conrada czy Adama Mickiewicza?". Po czym dodała: "Mam trzy ojczyzny: Białoruś jest moim światem rodzinnym, Ukrainę – bo moja babcia była Ukrainką i kulturę rosyjską – mówiła Aleksijewicz.
"Przez trzydzieści lat pisałam encyklopedię 'czerwonej utopii'. To jest niezwykle trudne zadanie. Nie sądzę, że mu podołałam. Wystarczy włączyć telewizję, żeby zobaczyć w jakim świecie żyjemy: zobaczyć desperację w oczach uchodźców, wojnę w Syrii i na Ukrainie. A pisarz ma tylko komputer czy pióro – ja piszę piórem – to jego jedyne narzędzie."
Jej zdaniem, "prawdziwy pisarz powinien się wybić ponad banał, ponad słowa słyszane w mediach i w otaczającej nas rzeczywistości". "Powinien dążyć do tego, co jest ponad naszymi głowami i dotrzeć do tajemnicy życia" – zauważyła.
"Zawsze jestem pełna podziwu dla ludzi, którzy – jak choćby organizatorzy festiwalu Conrada – przeciwstawiają się nadchodzącej ciemności. Cieszę się, że jest nas tutaj tak wielu."
Podkreśliła, że choć otrzymała Nobla, to uważa, że musi "nadal pracować i robić swoje". "Tym bardziej, że żyjemy w czasach, gdy nadchodzi ciemność" – zaznaczyła. Wyjaśniła, że mówiąc o "mrocznych czasach" ma na myśli m.in. rosnącą falę nacjonalizmu w Rosji.
"Niedawno podróżowałam po Syberii – byłam w Wołogdzie – i zobaczyłam, że ogromne rzesze ludzi popierają tam Władimira Putina. Czasem wydaje mi się, że zza jego pleców wyglądają faszyści. Teraz w Rosji rządzą radykałowie, a liberałowie i demokraci – to są brzydkie słowa."
Jej zdaniem, w Rosji Władimira Putina "głowę podnosi nacjonalizm" i tęsknoty imperialne, a może się to tylko wzmóc, jeśli pogorszy się kondycja gospodarcza kraju.
"Putin nacisnął na najbardziej prymitywne guziki – uważa noblistka. – Zawołał do Rosjan zmagających się z ubóstwem: wstańmy z kolan, potrzebujemy armii, żeby odbudować imperium."
W czasie spotkania mówiła też dużo o śladach ZSRR, które wciąż trwają w mentalności Rosjan i Białorusinów. Przyznała, że ona sama - jak wielu inteligentów krajów postsowieckich - spodziewała się, że po upadku komunizmu przyjdzie wolność i tzw. człowiek sowiecki (homo sovieticus) od razu zniknie.
"Okazało się, że my intelektualiści siedzący i rozprawiający w kuchniach, nie rozumieliśmy zwykłych ludzi. Czym była dla nich wolność? Czy nie oznaczała po prostu tego, żeby lepiej żyć, kupić kiełbasę, maszynkę do mięsa, samochód? (...) Dziś inteligenci rosyjscy są zagubieni, bezsilni - naród ich nie słucha. Ponieśliśmy porażkę" - zauważyła Aleksijewicz. "Po upadku ZSRR zdarzyło się coś, o czym mówił Warłam Szałamow: najgorsze jest to, co następuje po łagrze. Obóz deprawuje nie tylko kata, ale i ofiarę" - dodała. Pytana o to, dlaczego na Białorusi nie ma opozycji wobec prezydenta Alaksandra Łukaszenki, pisarka odparła, że wynika to m.in. z charakteru Białorusinów. "Białorusini są bardzo ostrożnym narodem rolników. Nie chcą wojny, a w dodatku po ostatnich wydarzeniach na Ukrainie boją się, aby u nich nie doszło do czegoś w rodzaju kijowskiego Majdanu. Myślą sobie: będziemy tak sobie jakoś powolutku, po cichu żyć."
Jej zdaniem, Łukaszenka jest całkowicie zależny od Putina, gdyż boi się zniszczenia przezeń Białorusi, przez zakręcenie kurków z gazem i ropą naftową.