Malarstwo jako pole walki. "Farba znaczy krew" w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie
Nikt chyba nie spodziewał się po Natalii Sielewicz, znanej m.in. z tego, że do Polski przywiozła postinternet, wystawy złożonej niemal wyłącznie z figuratywnego malarstwa. Niech nas jednak nie zmylą pozory.
"Farba znaczy krew" tylko z pozoru odstaje od dotychczasowej praktyki kuratorki mającej na koncie postinterentowe "Ustawienia prywatności"(2014), "Ministerstwo Spraw Wewnętrznych" (2017) czy współkuratorowany program "Departament Obecności" (2018). W gruncie rzeczy wystawa spina w zgrabną klamrę dotychczasowy dorobek Sielewicz i odpowiada na stawiane przez nią wcześniej pytania, nawet jeśli jest to odpowiedź na pierwszy rzut oka zaskakująca. W projekcie opatrzonym myśliwską metaforą powraca namysł nad intymnością i afektem, nad kreowaniem i obiegiem wizerunków w rzeczywistości, w której to, co wirtualne, i to, co materialne, stało się równorzędne.
Kuratorka podchodzi więc do wystawy malarstwa od strony jak na polskie warunki nieoczywistej. Jeśli w rodzimych instytucjach trafiamy na wystawy w całości malarskie, to najczęściej są to albo pokazy konkursowe – Bielska Jesień czy konkurs Gepperta, by wymienić najważniejsze – albo historyczne, albo próbujące określać tak zwaną "kondycję współczesnego malarstwa". Zwykle przy takich okazjach kuratorzy nie zapominają o zapewnieniu widza, że malarstwo nadal ma się dobrze, jako że mordowano i wskrzeszano je w wielu programowych tekstach częściej niż postać Berica w "Grze o tron". W niektórych widok obrazu namalowanego farbami na płótnie budzi nawet rodzaj dyskomfortu i potrzebę wynajdywania koła na nowo, wychodzenia ponownie poza płaskie przedstawienie na klasycznym podobraziu. Zdarzyło mi się kiedyś kuratorować wystawę pewnego malarza i usłyszeć ze strony profesora malarstwa na jednej z akademii wyrazy zawodu, że znajdowało się na niej głównie... malarstwo.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Martyna Czech, Twoja na zawsze, 2018, olej, płótno, 100 x 70 cm. Dzięki uprzejmości artystki
Natalia Sielewicz nie zawraca sobie głowy wytartymi kliszami i nie stawia pytania, czym dziś może być malarstwo. To, że nie musi być kompozycją namalowaną na płótnie naciągniętym na blejtram – choć w lwiej części jest – traktuje po prostu, całe szczęście, jako oczywistość. Koncentruje się za to na tym, jak może ono posłużyć do wyrażania doświadczeń współczesnych kobiet, przepracowania i komunikowania doświadczeń związanych z seksualnością, rasą, historią i medialną ikonosferą. To narracja złożona wyłącznie z głosów samych kobiet, co nie tylko jest zrozumiałe w perspektywie jej tematu, ale i uświadamia, że w przypadku tego medium kwestie genderowe mają spore znaczenie. To właśnie kobiety nadają ton współczesnemu malarstwu i pokazują jego możliwości, co widać zresztą i na lokalnej scenie.
"Farba znaczy krew" to wystawa zaaranżowana wyjątkowo klasycznie, bez podziału na tematyczne rozdziały, nawet bez rozmieszczonych w przestrzeni opisów. Rzędy i konstelacje obrazów opatrzone są jedynie podpisami z podstawowymi informacjami na temat autorek, tytułów, technik i źródeł wypożyczeń. Aranżacja ociera się o klasyczny salon, ale że salonowość to maniera nieznośna, halę muzeum architekci wystawy, Sandra Bartoli i Silvan Linden ze studia Büros für Konstruktivismus, podzielili kilkoma ściankami. W ten sposób udało im się uniknąć kątów prostych i stworzyć prostą, ale asymetryczną, nieco labiryntową amfiladę, która dodała klasycznej aranżacji nieco oddechu.
Czy i w jakim stopniu figuratywne malarstwo ma dziś narracyjną i emocjonalną siłę, przekonać się możemy już na początku. W pierwszej salce Sielewicz wykłada na stół jedne z najmocniejszych kart w swojej talii – obrazy Chelsea Culprit i Pauliny Ołowskiej. Seria trzech obrazów Culprit to bodaj najlepsze prace na całej wystawie – ekspresyjne, ale niepozbawione dekoracyjnej lekkości płótna przedstawiają strpitizerki w przerwie pomiędzy występami, przykucnięte na tyłach klubu nocnego, posilające się kawałkiem pizzy czy chińszczyzną na wynos. Temat rodem z fotografii Nan Goldin zyskuje wydaniu Culprit wyjątkową głębię. Zarysowane pojedynczymi, szybkimi pociągnięciami pędzla postacie wymykają się prostym odczytaniom, ich wizerunki nie są ani psychologicznymi portretami, ani społecznym reportażem, chwytają jednak całe spektrum emocji związanych z pracą seksualną i performowaniem swojego nagiego ciała.
Świadomość scenicznego wizerunku i roli kostiumu to także kluczowy element obrazów Ołowskiej. W odróżnieniu od Culprit polska malarka sięga po konkretne postaci i fotografie z przeszłości, m.in. tancerki Krystyny Mazurówny. Zdjęcie znalezione w albumie jej matki, zaprzyjaźnionej z Mazurówną, staje się dla malarki punktem wyjścia do analizy scenicznego wizerunku. Ołowska zatrzymuje kadry, które w wśród innych fotografii mogą pozostać niezauważone, i każe widzowi przyjrzeć im się bliżej. Przez czysto malarskie zabiegi, podkreślające sceniczny body painting, fryzurę czy kostium portretowanych postaci snuje o nich opowieść niewymagającą słów.
Kostiumy i przedmioty stają się też głównymi bohaterami fenomenalnych obrazów młodej brytyjskiej malarki Issy Wood. Wykadrowane tak, że nie towarzyszą im już nawet fragmenty ciała, przedstawione na matowych i nieco zamglonych, rozwibrowanych płótnach chwytają esencję luksusowych fetyszy, a jednocześnie, podając je na talerzu, nieco odzierają je z magii.
Niezależnie od malarskiej konwencji echem powraca w całej wystawie wątek formatowania kobiecego ciała. W świetnym obrazie Caitlin Keogh, łączącym ilustracyjny sznyt rodem z czasopism modowych pierwszej dekady ubiegłego wieku i iluzjonistycznie malowane główki nakłuwających obraz szpilek, zostaje on chronologicznie skondensowany, nakładają się na siebie wzorce ufundowane na antycznej kulturze i pierwocinach współczesnej mody. Równie istotne staje się dla artystek postrzeganie ciała nagiego, zwłaszcza w przemyśle pornograficznym, któremu przygląda się Ambera Wellmann. Malarka należy do coraz liczniejszego grona artystek badających pornografię, łącząc dekonstrukcję przemocowych obrazów z próbą oddania autentycznego erotycznego doświadczenia. Na jej obrazach ciała kotłują się więc, rozpadają na kawałki i zacierają, a jednocześnie niemal wyrywają się z płótna w zmysłowych detalach.
Format wyświetlania obrazka
standardowy [760 px]
Ambera Wellmann, Teraz Teraz, 2018, olej, płótno. Kolekcja prywatna. Dzięki uprzejmości artystki, Kraupa-Tuskany Zeidler, Berlin, fot. Hans-Georg Gaul
Ciało brutalnie sformatowane przez kulturę wizualną to także, a może przede wszystkim, ciało kobiety niebiałej. Jego doświadczenie bada wychowana na Bronksie Cheyenne Julien. W jej postaciach afroamerykańskich dziewczyn realistyczny modelunek łączy się z przerysowanymi fizjonomiami rodem z przedwojennych kreskówek braci Fleischerów.
Sielewicz niekiedy zaskakuje jednak wyborem prac. Rzadko lub wręcz nigdy dotąd niewidziane w Polsce międzynarodowe gwiazdy, takie jak Amelie von Wulffen, Tschabalala Self czy Dana Schutz, spotykają się tu zarówno z czołowymi polskimi malarkami – Ołowską, Dominiką Kowynią, Karolina Jabłońską i Martyną Czech – jak i artystkami jeszcze słabo rozpoznanymi, jak Julia Poziomecka czy wciąż studiująca na warszawskiej ASP Agata Słowak. I o ile część z nich, jak w przypadku Poziomeckiej i Słowak, uznać można za małe odkrycia, o tyle niektóre wybory budzą w najlepszym wypadku konsternację.
Można twierdzić, że obrazy Violi Głowackiej czy Katarzyny Kukuły posługują się "estetyką kiczu", ale ciężko w tej estetyce dopatrzeć się równie ważkiego komunikatu, co w pracach pozostałych malarek. Stanowią raczej nieprzyjemne niespodzianki, na widok których aż cierpną zęby.
Nie zmienia to jednak faktu, że "Farba znaczy krew" to wystawa wyjątkowa. Gęsta od obrazów ocierających się o wybitność, ze smakiem zaaranżowana i budująca wyjątkowo zniuansowaną narrację przy zastosowaniu minimalistycznych środków kuratorskich.
Na minimalizm ten Sielewicz mogła sobie pozwolić dzięki pewnej demokratyczności malarstwa. Do czytania malarstwa właśnie, zwłaszcza figuratywnego, niebranżowa publiczność jest w końcu przygotowana znacznie lepiej niż do odbioru innych mediów. W rozmowach o malarstwie jest też jednak pewien koneserski sznyt, którego ofiarą padają paradoksalnie przedstawiciele artworldu. Praktycznie wszystkie nieprzychylne opinie o wystawie, jakie dotąd słyszałem, rozpoczynały się lub kończyły słowami "ale ja w ogóle nie czuję malarstwa / nie znam się na malarstwie". Wszystkie pochodziły z ust osób zawodowo zajmujących się sztuką. Ciężko zetknąć się z podobnymi opiniami na temat innych mediów – nigdy w życiu nie usłyszałem od kuratora czy artysty "nie znam się na sztuce wideo" albo "nie znam się na instalacjach". Jeśli "Farba znaczy krew" kogoś dezorientuje, to właśnie odbiorców przyzwyczajonych do prostych, prowadzących odbiorcę jak po sznurku kuratorskich narracji. Warto tymczasem zaufać Sielewicz i posłuchać samych malarek.
[{"nid":"5683","uuid":"da15b540-7f7e-4039-a960-27f5d6f47365","type":"article","langcode":"pl","field_event_date":"","title":"Jak by\u0107 autorem - w kinie?","field_introduction":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. Wyj\u0105tki te by\u0142y rzadkie w przesz\u0142o\u015bci, dzi\u015b s\u0105 nieco cz\u0119stsze, ale i dobrych film\u00f3w dzi\u015b mniej ni\u017c to kiedy\u015b bywa\u0142o.","field_summary":"Polskie warto\u015bciowe artystycznie kino i kino autorskie - to niemal synonimy. Niewiele znale\u017a\u0107 mo\u017cna wyj\u0105tk\u00f3w, kt\u00f3re potwierdza\u0142yby t\u0119 regu\u0142\u0119. ","topics_data":"a:2:{i:0;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259606\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:5:\u0022#film\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:11:\u0022\/temat\/film\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}i:1;a:3:{s:3:\u0022tid\u0022;s:5:\u002259644\u0022;s:4:\u0022name\u0022;s:8:\u0022#culture\u0022;s:4:\u0022path\u0022;a:2:{s:5:\u0022alias\u0022;s:14:\u0022\/temat\/culture\u0022;s:8:\u0022langcode\u0022;s:2:\u0022pl\u0022;}}}","field_cover_display":"default","image_title":"","image_alt":"","image_360_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/360_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=dDrSUPHB","image_260_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/260_auto_cover\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=X4Lh2eRO","image_560_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/560_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=J0lQPp1U","image_860_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/860_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=sh3wvsAS","image_1160_auto":"\/sites\/default\/files\/styles\/1160_auto\/public\/field\/image\/machulski_1.jpg?itok=9irS4_Jn","field_video_media":"","field_media_video_file":"","field_media_video_embed":"","field_gallery_pictures":"","field_duration":"","cover_height":"266","cover_width":"470","cover_ratio_percent":"56.5957","path":"pl\/node\/5683","path_node":"\/pl\/node\/5683"}]