W artykule "Świat jest mały, czyli Grono.net" Agaty Krzewińskiej opublikowanym w "Życiu" w 2004 roku czytamy:
To, że świat jest mały, udowodnił w swoim eksperymencie amerykański psycholog społeczny Stanley Milligram. Naukowiec w prosty sposób udowodnił, że dwie przypadkowe osoby mieszkające w dwóch odległych od siebie miejscach, dzieli łańcuch powiązań składający się zaledwie z około sześciu osób. Oznacza to, że tylko te sześć osób musiałoby podać sobie ręce, żeby każdy z nas mógł uścisnąć dłoń Papieża czy Prezydenta Stanów Zjednoczonych, a nie kilkaset, jak się początkowo spodziewano. O eksperymencie Milligrama z końca lat sześćdziesiątych zaczęło być ponownie głośno za sprawą eksperymentalnych witryn internetowych typu "Social Networking" [...]. Grono.net jest pierwszym w Polsce tego typu serwisem.
Zgodnie z tym założeniem na portalu każda osoba mogła sprawdzić, ile podań ręki dzieli ją od innej gronowiczki i gronowicza. Twórcy serwisu – Piotr Bronowicz (Bronek), Tomasz Lis (Czarodzic) i Wojciech Sobczuk (Sopel) – wywodzili się ze środowiska skupionego wokół forum dyskusyjnego Radiostacji. Początkowo na Gronie zbierała się – jak określiła to rozmówczyni Piotra Cichockiego w książce "Sieć przyjaciół. Serwis społecznościowy oczami etnografa", będącej efektem kilkuletnich badań społeczności portalu – "alternatywna warszawka". Serwis miał wówczas półzamknięty charakter (mogły do niego przynależeć tylko osoby, które otrzymały zaproszenie od kogoś znajomego), co podsycało zainteresowanie – w pewnym momencie nawet zaproszenia do Grona stały się przedmiotem licytacji na Allegro. W artykule w "Przekroju" z 2004 roku Izabela Szymańska tłumaczyła:
To, że do Grona wchodzą tylko "przyjaciele naszych przyjaciół", daje poczucie, że nie dostanie się tam nikt niepożądany, że jest się wśród samych swoich. […] Moda na Grono opiera się na wtajemniczeniu w coś, w czym nie każdy może uczestniczyć. Jako wybraniec można okazywać swoją łaskawość tym, którzy w Gronie nie są, a chcieliby.
Z czasem elitarność portalu zaczęła spadać (a zaproszenia nie były już wymagane). Pod koniec swego żywota, gdy już "młodzi kreatywni z dużych ośrodków" przenieśli się na Facebooka, był uważany za zupełnie uncool serwis dla gimbusów.
Wróćmy jednak do czasów jego prosperity. Dyskusje toczyły się na gronach – forach tematycznych (żeby założyć i moderować własne grono, trzeba było wykupić smsem status gronowładnego). Przynależność do gron wyświetlała się na profilu użytkownika, więc odpowiedni ich dobór był istotnym elementem autokreacji. Przy zakładaniu profilu użytkownik musiał odpowiedzieć na pytanie "czego szukam" – do wyboru: partnera, znajomych, przygody lub niczego nie szukam (wtedy profil był niewidoczny w wyszukiwarce). W porównaniu z dzisiejszymi social mediami serwis cechowała większa jawność działań, na przykład otrzymywało się powiadomienie informujące o tym, kto oglądał twój profil albo kto usunął cię ze swojej listy znajomych.