Pamiętają państwo kiedy po raz pierwszy odkryli sedno tego, czym jest muzyka? Po co się nią zajmować?
AB: Pamiętam, kiedy po jednym ze szkolnych popisów zobaczyłem wzruszonych ludzi. To była bardzo ważna chwila, która towarzyszy mi do dziś. Zrozumiałem, że muzyka wzruszyła też mnie i odkryłem cząstkę siebie za pomocą dźwięków. One wydobywają ze mnie jakieś pokłady emocji, których często nie jestem świadomy.
AS: Prawie cały czas zadaję sobie to pytanie i często padają różne odpowiedzi – w zależności od humoru i samopoczucia. Czasami wręcz duchowe. Utwór, nad którym w danym momencie pracuje, nowy albo bardzo ograny, staje się dla mnie wyjątkowy. Odnajduję w nim coś – niekiedy jedną frazę, nie musi to być cały koncert skrzypcowy – czym chciałabym się z ludźmi podzielić. Zależy mi na tym, żeby właśnie dzisiaj wyjść na scenę i przekazać ten konkretny fragment. Inna odpowiedź brzmi: gram dla ludzi. Dla publiczności, swojej rodziny albo przyjaciół, zdarza się, że dla konkretnej osoby (to może motywować albo stresować). Przy okazji gram dla wszystkich pozostałych słuchaczy.
Nie znając odpowiedzi na pytanie "po co zajmować się muzyką?" można zostać muzykiem grającym w sposób artystyczno-duchowo-ludzko pusty. Bywają wykonania wyśmienite, słuchając których ma się świadomość, że osoba występująca ma wielki talent i umiejętności, ale czegoś brakuje. Czasami wynika to z tego, że gra piętnasty koncert w czasie tournée, na którym zależy tylko agentom i organizatorom, ale artysta już traci zainteresowanie. Kiedy widzimy, że osoba grająca ma ochotę grać, że prawdziwie musi wystąpić właśnie tu i teraz – takie koncerty zawsze pozostawiają duży ślad na grających i słuchających. Wykonanie nie zawsze musi być idealne.
Pewnie doczekam dnia, kiedy powiem sobie "dość" i nie zagram. Przecież jeśli nie będę chciała, nikt mnie nie zmusi do wyjścia na scenę.
Mówienie sobie "nie", "dość " to bardzo ciekawy wątek. Mieli państwo sytuację, w których odwołali państwo koncert? Oczywiście nie mam na myśli sytuacji losowych.
AS: Zdarzało mi się przekładać koncerty z powodu kolizji terminów albo innych losowych sytuacji. Ale nie dlatego, że coś mi się stało.
AB: Miałem taki okres, że byłem bardzo blisko tego, żeby odwołać koncerty. Nie wytrzymywałem presji fizycznej i psychicznej, bardzo dużo wtedy koncertowałem. Profesjonalizm sprawił, że dograłem koncerty do końca. Byłem wtedy w Paryżu, myślałem, że do domu będą mnie odwozić karetką. Po codziennych kilkunastogodzinnych podróżach, spaniu po cztery godziny – nie chodzi o żadne imprezy, po prostu czasami dłużej się nie da – organizm odmawia współpracy. Po koncercie trzeba jeszcze podpisać płyty, porozmawiać z fanami. Na scenie człowiek daje z siebie wszystko, czuje się jak po kokainie – ma ogromnego speeda, ale późniejszy spadek sił jest ogromny. Należałoby spędzić tydzień na działce, a trzeba zagrać kolejny koncert.
Gdybym dzisiaj, czuł się tak, jak wtedy, bez wahania bym je odwołał. Jestem takim samym człowiekiem, jak inni. Kiedy naprawdę źle się czuję, powinienem mieć prawo odwołać koncert i to powinno być uszanowane. Ludzie często nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielkim wysiłkiem fizycznym i psychicznym jest granie muzyki, tworzenie. Teraz próbuję planować swoją karierę tak, żeby nigdy nie musieć odwołać koncertu. Z upływem lat człowiek inaczej wszystko znosi. "Na szczęście" przyszła pandemia, która pozwoliła mi odpocząć i zbudować wszystko na nowych zasadach. Trzeba pamiętać, że kontrakty podpisuje się często na kilka lat wprzód i czasem trzeba czekać półtora roku na dłuższe wakacje.
AS: Miałeś kiedyś tak, że zszedłeś ze sceny i mówiłeś sobie: "Już nigdy więcej"? Dałeś z siebie wszystko i czułeś takie wycieńczenie, że nie chciałeś tego więcej robić.
AB: Oczywiście. Mimo wielkiej radości.
AS: Ale o tym szybko się zapomina.
AB: Tak, najpierw czujesz się "jak zwłoki", ale jednak wracasz na tę scenę. To nie tylko pasja, ale i ciężka praca.
W jaki sposób dbać o higienę pracy będąc skrzypkiem? Na co trzeba uważać?
AS: To bardzo trudne do wyuczenia, ale należy słuchać swojego organizmu. Każdy z nas jest inny, nie ma jednej uniwersalnej zasady, która byłaby dobra dla wszystkich. Tworzenie uniwersalnych zaleceń nie jest skuteczne, mamy inne predyspozycje, jesteśmy inaczej zbudowani pod względem fizycznym.
AB: Trzeba też słuchać swojej psychiki. Jesteśmy narażeni na krytykę. Obserwujemy innych artystów, w jaki sposób ich kariera się rozwija. To potrafi frustrować muzyków rozpoczynających swoją karierę. Media społecznościowe kreują pewien obraz życia artystów, który nie zawsze jest prawdziwy. Są momenty, w których jesteśmy przeciążeni emocjonalnie, intelektualnie. Wtedy nie uchroni nas nawet najlepsze żywienie, ćwiczenia i aktywność fizyczna.
To jest coś, o czym się niewiele mówi na akademiach muzycznych. Byłoby wspaniale, gdyby artyści opowiadali o swoich kryzysach. Znam największe gwiazdy, które walczą, mają doły, nie wiedzą po co grać, są przeciążone, ale nigdy głośno o tym nie powiedzą. A szkoda, bo takie świadectwo mogłoby pomóc wielu.
AS: Zawsze powtarzam, że w tym zawodzie nie ma żadnych gwarancji. Nawet najwięksi odbijają się od ściany.