Przedstawienie bazujące na wspaniałym poczuciu humoru, elegancji, celnej satyrze i ponadczasowej klasie zmarłej 28 kwietnia 2010 roku Stefanii Grodzieńskiej. To również liryka, groteska, pure-nonsens i abstrakcyjny żart. Jednym słowem - śmiech i wzruszenie do łez.
Kiedy kilka lat temu zaczęłam pracować nad scenariuszem, oczywiście zwierzyłam się z tego pani Stefanii – mówi Grażyna Barszczewska. – Dostałam jej błogosławieństwo: "Jak z tych moich kawałków można coś zrobić na scenę, to proszę bardzo korzystać. Zapraszam się na premierę". Pani Stefania odeszła... czuję się więc w obowiązku i namaszczona. Ważne, żeby nie zgubić finezji i poczucia humoru, za które kocham panią Stefanię od jej pierwszej książki.
Powstała opowieść o kobiecie i mężczyźnie. Pogodna satyra na nonsensy i absurdy życia, nie tylko w PRL-u, napisana z uśmiechem i przyjazną wyrozumiałością dla ludzi. Scena pierwsza: "A wiesz Słoniu, jak my dawno jesteśmy już małżeństwem?" – mówi Ona. "Trzy tygodnie i dwa dni, Serduszko" – odpowiada On. "A tak się kochamy, jak byśmy byli dopiero co po ślubie" – rozpromienia się Ona. Scena druga: oboje śpiewają słowami Jerzego Jurandota o tej Wiśniewskiej, z którą to "pitigrilił się hrabia Rodryg." Scena trzecia: W teatrze. On, dentysta, mówi Jej, że czeka ich świetna sztuka. Widział ją już pięć razy, bo zrobił szczękę głównej aktorce i ona mu ją teraz odgrywa. "Jeszcze mi się osiem razy należy" – stwierdza.
Całość jest utrzymana w jasnych kolorach i mamy nadzieję, że będzie wzbudzała uśmiech na ustach widzów – dopowiada Grażyna Barszczewska. – W tego typu humorze zawsze tkwiła siła pani Stefanii. W nim widać jej urok, mądrość, spostrzegawczość, otwartość umysłu, sympatię do ludzi. I to, jak bardzo była młoda, nawet mając 95 lat.
Stefania Grodzieńska na pomysł tego przedstawienia zareagowała w typowy dla siebie sposób. Życząc mu sukcesu, dodała: "I żeby nie mówili: aktorka doskonała, ale teksty? – do d..., przepraszam do niczego."
Widać też, że ona była osobą szaloną i abstrakcjonistką – dodaje Grzegorz Damięcki. – Żeby w odpowiedni sposób wszystko to pokazać widzom, Barszczewska pracowała półtora roku.
Andrzej Poniedzielski podjął się opieki artystycznej, ale też bierze udział w akcji, grając głos Ducha Teatru.
Oni mnie tam dobrali do spektaklu jako takiego konsultanta – zdradza. – Ale jakim ja tam znowu jestem konsultantem, jakim znawcą? Oczywiście, chłonąłem Stefanię, jej sposób bycia i zauważyłem u Grażyny Barszczewskiej i Grzegorza Damięckiego to samo. Taki sam rodzaj uwielbienia. I sobie pracowaliśmy we trójkę. Nie można mówić, że ktoś z nas jest reżyserem, to jest suma naszych pomysłów, sposobów czytania Stefanii i tamtego czasu. Nazwałem kiedyś Stefanię księżną, księżniczką sztuki dyskretnego sugerowania uśmiechu. Jeśli ktoś ma ochotę, by mu Stefania zasugerowała uśmiech, niech przyjdzie.
Czarno-biała scenografia i kostiumy mają nawiązywać do odwiecznego konfliktu płci. Sukienki Grażyny Barszczewskiej przypominają też sceniczne stroje samej Stefanii Grodzieńskiej.
- Sceny niemalże małżeńskie Stefanii Grodzieńskiej Stefanii Grodzieńskiej i Jerzego Jurandota; scenariusz: Grażyna Barszczewska; opieka artystyczna: Andrzej Poniedzielski; scenografia: Dominika Laskowska; reżyseria światła: Jarosław Szmidt; kierownictwo muzyczne: Marcin Partyka; występują: Grażyna Barszczewska, Grzegorz Damięcki, Andrzej Poniedzielski, premiera: 25 lutego 2011.
Źródło: informacje prasowe, www.teatrateneum.pl