Ukończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Otrzymał wyróżnienie w Konkursie na Brulion Poetycki (1989), nagrodę główną w konkursach poetyckich "Nowego Nurtu" (1995) oraz im. K.K. Baczyńskiego (1995). Do Nagrody Literackiej Nike nominowano biografię "Tischner" (2001) oraz tom wierszy "Pełne morze" (2007, więcej...). Laureat Nagrody Literackiej Gdynia (2007) za wyżej wymieniony zbiór. Mieszka w Krakowie. Wojciech Bonowicz powiedział w jednym z wywiadów:
Staram się, aby słowa w moich wierszach odetchnęły. Może nie mają u mnie takiej frajdy, jak u innych poetów, ale przynajmniej nie czują się wykorzystywane.
Ta deklaracja trafnie charakteryzuje poezję Bonowicza. Jego liryki są na ogół bardzo krótkie, ascetyczne, zbudowane na niedopowiedzeniu. Nie oferują językowych fajerwerków, żadnych łatwych efektów, za to znajdziemy w nich wiele ciszy, w której słowa mogą wybrzmieć i wejść ze sobą w wielorakie interakcje. Ze względu na gnomiczną zwięzłość i kolażową fragmentaryczność teksty Bonowicza stawiają opór przy lekturze, nie poddają się łatwemu rozumieniu, toteż ich autor uchodzi często za poetę hermetycznego. Jednak, chociaż niewątpliwie trudne i nie pragnące kokietować odbiorcy, wiersze te są na tyle mocno zakorzenione w powszechnym doświadczeniu (cierpienie, śmierć, poszukiwanie Boga, także to, co społeczne, polityczne), że otwierają się przed uważnym czytelnikiem. Jak powiedział Piotr Śliwiński, komentując przyznanie autorowi "Pełnego morza" Nagrody Literackiej Gdynia:
Bonowicz pokazuje, że językiem można się posługiwać oszczędnie, jednocześnie nie szczędząc mu zaufania.
Krótka forma nie przeszkadza poecie wprowadzać do wierszy narracji. Czasem są to porwane, lakoniczne opowieści, sprowadzone do tego, co niezbędne:
Scenka, stop, dwa zdania, stop, scenka, równoważnik, stop. Metalicznie dźwięcząca pointa. Albo dotkliwy, rzekłbym – zawieszony w próżni – brak pointy. Albo w ogóle nic, coś się rzuca od niechcenia, domyśla się w drodze, jakoś dopowiada (Karol Maliszewski, "Czasem nie można pogodzić", w: "Rozproszone głosy. Notatki krytyka", 2006).
Kiedy indziej wyizolowany obraz prowokuje, by domyślać się tego, co poza kadrem, co zdarzyło się wcześniej i co się wydarzy, jak w wierszu "Pełne morze":
Jeszcze przez chwilę siedzi w cieple
wśród rozrzuconych ubrań.
Myśląc o ojcu którego tu przed chwilą kąpał.
W rozmowie z Maciejem Robertem Wojciech Bonowicz zauważył, że w jego wierszach "dużo się dzieje między ludźmi i wśród ludzi". Stąd tyle obrazów mocnych, bolesnych więzi z innymi, kiedy czyjeś cierpienie staje się własnym (jak w liryku "Chorowali i umierali" z tomu "Wybór większości"). Stąd także zestawianie w tekstach różnych głosów, co zazwyczaj sygnalizowane jest cudzysłowem. Może to być wkomponowany w utwór monolog mordercy, którego znaleziono martwego w jego mieszkaniu; może być dramatyczna prośba chorego w szpitalu, albo też zdania wypowiadane przez tajemniczych rozmówców (wewnętrzne głosy, różne alter ego bohatera wiersza?). Czasami tekst jest w całości cytatem, jak poniższy zapis, w którym pojawia się wątek metapoetycki:
"Z wykładu"
Wyczerpały się językowe energie.
Bo powinno mówić to co niewyrażalne.
A mówiło tylko to co martwe i oczywiste.
(z tomu "Pełne morze")
W swoim czwartym tomie, "Pełnym morzu", poeta po raz pierwszy nawiązał otwarcie do innych pisarzy, wprowadzając cytaty z prozy Alfreda Kubina i Leo Lipskiego, poświęcając też wiersz Paulowi Celanowi. Ten ostatni jest z pewnością jednym z patronów poezji Bonowicza, szczególnie w swoich późnych wierszach, lapidarnych, mrocznych, sytuujących się na granicy wypowiadalnego. Wydaje się, że język autora "Hurtowni ran", kiedy dotyka spraw ciemnych, sam się w ciemność zanurza, wędruje przez nią, potykając się i milknąc, i w tym przypomina trochę język Celanowski. Także surrealizująca wyobraźnia Bonowicza przywodzi na myśl Celana, dla którego surrealizm był żywym źródłem inspiracji.
Jeśli Bonowicz przywołuje innych pisarzy, są to twórcy już nieżyjący (w najnowszym tomie, "Polskich znakach", dedykował wiersz pamięci Jerzego Ficowskiego). W rozmowie z Adamem Wiedemannem poeta sformułował ciekawą myśl: "my nie piszemy dla żywych, ale dla tych, co już umarli. Żeby ich czymś zaskoczyć". Dodał, że swoje wiersze chciałby pokazać Herbertowi, Broniewskiemu, Grochowiakowi i Leśmianowi (wywiad pod tytułem "Boję się swego szczęścia", w: "Dziennik Portowy" nr 3, 2001). Lecz dialog Bonowicza z umarłymi bynajmniej nie dotyczy tylko wielkich artystów; umarli w jego wierszach (a pojawiają się tam stale) są najczęściej bezimienni. Nie ma też pewności, że można z nimi w ogóle prowadzić jakiś dialog; niewykluczone, że tylko my ich potrzebujemy, a dla nich jesteśmy obojętni; że nasze światy, chociaż się przenikają, zarazem nie kontaktują się ze sobą:
"Drzewa"
Między nas wchodzą umarli. I my
wyobrażamy sobie że nie zapomnieli
o nas. Mówimy: oho wrócili przygnała ich
tęsknota. Oni tymczasem wchodzą
między nas jak między drzewa.
(z tomu "Wybór większości")
Do Bonowicza przylgnęła etykietka współczesnego poety religijnego (ma na nią wpływ również fakt, że jest on autorem dobrze przyjętych książek o Józefie Tischnerze, a także współautorem zbiorów rozmów z Ojcem Leonem Knabitem i księdzem Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim). Zapytany w jednym z wywiadów, co to właściwie znaczy być poetą religijnym, odpowiedział, że najbardziej podobałoby mu się określenie "poeta wiary":
to znaczy ktoś, dla kogo wiara jest problemem, jest tematem, jest rzeczywistością, w którą można wejść ze słowem. Jedyne, co poeta ma do zaproponowania, to jest tylko i aż słowo. Nie ma on do zaproponowania jakiegoś religijnego świadectwa. Czasem tak, ale to nie jest jego główne zadanie. Najważniejsze jest poszukiwanie słowa i poszukiwanie za pomocą słów. I w takim znaczeniu rzeczywiście jestem poetą, który wkracza w obszar religii. (...) Mnie najbardziej interesuje temat iluzji religijnej, tego, że człowiek religijny tworzy sobie jakieś obrazy (np. Boga, świata) i te obrazy stają się jego jedynym doświadczeniem. A przecież tego typu obrazy tyleż odsłaniają, co zasłaniają rzeczywistość, o którą człowiekowi chodzi. Jestem bardzo przywiązany do mistycznej tradycji w chrześcijaństwie, gdzie obraz Boga stale trzeba oczyszczać. Jest takie słynne zdanie Mistrza Eckharta: "Jeśli coś nazwiesz Bogiem, to już nie będzie On".
O różnych, ułomnych wyobrażeniach Boga, o wstydliwym skrywaniu potrzeb religijnych w świecie, w którym od dawna głosi się, że Bóg umarł, wreszcie o spotkaniu z Bogiem "mimo wszystko", w samotności, mówi wiersz "Przebaczenie" z tomu "Pełne morze":
Któż to się wstydzi że pisał o Bogu?
Bóg nie ma już tego listu: drze o co prosimy.
Przenika do pamiętników i wymazuje uprzejmie
wyznania które dyktowała młodość i naiwna wiara.
Mógłby być bardziej nieustępliwy – mówi o Bogu L.
Niechby był raczej podobny do nas – oto głupie ludzkie marzenie.
Cichutko wchodzi do pokoju i owija mnie.
Ciało ma pełne cierni. Pot gęsty i słodki.
W tym samym zbiorze inny krótki wiersz łączy rozmyślania o Bogu z kolejnym ważnym dla Bonowicza zagadnieniem – wątkiem zła:
"Łowcy"
Jeden wypłasza ryby drugi nadstawia siatkę.
Trzeba sięgać głęboko pod korzenie drzew.
A jeśli to Bóg i jego przeciwnik
tego popołudnia pracują razem?
Można chyba powiedzieć, że hipotetyczna współpraca Boga z "jego przeciwnikiem" to temat obecny w podtekście wielu wierszy Bonowicza – w każdym razie tych wierszy, które w bardziej czy mniej otwarty sposób dotykają przemocy, śmierci zadawanej ludziom przez ludzi, Zagłady. W tym kręgu sytuują się "Obóz wewnętrzny z Hurtowni ran", "Czarne ręce" z "Wierszy ludowych" czy "W korytarzu" z "Pełnego morza". Jednym z najdobitniejszych tekstów jest wspomniany już "Powrót" z najnowszego tomu (czytając ten liryk, znowu warto pomyśleć o Celanie):
pamięci Jerzego Ficowskiego
Dlaczego te ciała nie wychodzą z rowów?
Dlaczego nie idą w proch swąd dlaczego wiatr
nie rozwiewa ich? Czemu historia broni się tak długo
oczami zębami? Jeszcze stoi w tle "zbity tłum nikogo".
Jeszcze jest choć coraz dalszy coraz mniej
wyraźny. Coraz mniej mówi kaszle.
Warto zatem uzmysłowić sobie, że "posępność" wierszy Bonowicza (nie wszystkich zresztą), o której tak często się wspomina, nie wynika z nieokreślonego Weltschmerzu, mglistej melancholii, "mroku duszy", lecz bierze się z pamięci i obserwacji realnego cierpienia, historycznie konkretnego zła. Poeta powiedział w rozmowie z Maciejem Robertem:
Od jakiegoś czasu nurtuje mnie pytanie: jaki wpływ na to, co piszę, miał fakt, że urodziłem się w Oświęcimiu? Że wychowałem się w cieniu Auschwitz? Mam takie wspomnienie z bardzo wczesnego dzieciństwa: siedzę na krześle i oglądam książkę, w której są zdjęcia z Auschwitz zrobione przez nazistów. Jestem naprawdę mały: mam pięć, może sześć lat. Pamiętam zdjęcie, na którym są nagie sylwetki osób czekających na wejście do komory gazowej. Pamiętam też inne zdjęcie: powykręcane ciała leżące w rowach, z otwartymi ustami, wyszczerzonymi oczami. To wszystko działo się niedaleko miejsc, w których się bawiłem, w których rodzice kupowali mi lody i w których chodziliśmy z bratem do kina albo na boisko. Te obrazy co jakiś czas do mnie powracają, czasem mi się śnią. A jednocześnie nigdy nie miałem takiego doświadczenia, które nazywa się "niebem w płomieniach". Nie ogarnęło mnie nigdy radykalne zwątpienie w istnienie Boga. Czasem pojawia się jakaś niepewność, jakieś drżenie. Opisałbym je tak: jest to obawa, czy On jeszcze przyjdzie. Codziennie modlę się o to, żeby przychodził. Nie ma jednak takiej niepewności, że może to wszystko jest oszustwem, samooszukiwaniem się.
W 2013 roku Bonowicz wydał tomik "Echa", o którym tak pisał Marcin Baran:
Z wierszy w tomie "Echa" wyłania się dość jednorodny a bardzo intensywnie opisywany krajobraz: jest zawsze jakieś daleko (tam coś złego się dzieje lub stamtąd coś niedobrego ma przyjść tutaj); zawsze jest jakieś tu (np. dom – też niekoniecznie przyjazny); zawsze są woda (rzeka, jezioro) i las – raczej groźne.
I w tym krajobrazie – jak z czarno-białych filmów Bergmana czy Tarkowskiego – żyją-bawią się-idą ku śmierci dzieci, które są jak dorośli oraz dorośli, którzy cokolwiek przypominają dzieci. I jeśli dodać do tych składników poetyckiego obrazu echa Oświęcimia (rozumianego jako KL Auschwitz) – to ten tom staje się książką nadzwyczaj "wojenną" czy "okołowojenną".
W 2018 roku, Bonowicz wydał tom "Druga ręka", który został nominowany do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej oraz do Nagrody Literackiej "Nike". Jubileuszowy zbiór, bo wydany w roku pięćdziesiątych urodzin poety, zawiera aforystyczne wiersze będące przenikliwymi opisami wycinków rzeczywistości widzianych z perspektywy stoickiego obserwatora.
Wojciech Bonowicz jest też m.in. autorem książki dla dzieci "Bajki Misia Fisia" (2012) a także stałym felietonistą "Tygodnika Powszechnego". Jego teksty z cyklu "Wycieczki osobiste" w mądry i lekki sposób łączą refleksję o literaturze i sztuce z problematyką społeczną. Współpracował ponadto z miesięcznikiem "Znak" i TVP Kultura.
Autor: Krystyna Dąbrowska, grudzień 2010, aktualizacja: AP, listopad 2019.
Twórczość:
Książki poetyckie Wojciecha Bonowicza:
- "Wybór większości" (1995);
- "Hurtownia ran" (2000);
- "Wiersze ludowe" (2001);
- Pełne morze (2006);
- "Hurtownia ran i Wiersze ludowe" (2007);
- "Wybór większości i Wiersze z okolic" (2007);
- "Polskie znaki" (2010);
- "Echa" (2013);
- "Druga ręka" (2017).
Szkice:
- "Tischner" (2001);
- "Kapelusz na wodzie. Gawędy o księdzu Tischnerze" (2010).
Rozmowy:
- "Schody do nieba. Z Ojcem Leonem Knabitem OSB rozmawiają Wojciech Bonowicz i Artur Sporniak" (1999);
- "Niebo to inni. Z Janiną Ochojską rozmawia Wojciech Bonowicz" (2000);
- "Od początku do końca. Z ojcem Leonem Knabitem OSB rozmawiają Wojciech Bonowicz i Artur Sporniak" (2002);
- "Moje życie nielegalne" wywiad-rzeka z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim (2008);
- "Wagiel. Jeszcze wszystko będzie możliwe" wywiad z Wojciechem Waglewskim (2017).