Krytyczny wobec filmu "Wszystko na sprzedaż" Wójcik ceni natomiast wysoko zdjęcia Sobocińskiego do późniejszej o trzy lata "Trzeciej części nocy" w reżyserii Andrzeja Żuławskiego, podkreślając że dzięki mistrzowskiej organizacji światła w tym filmie, budowaniem relacji między strefami cienia i jasności potrafił Sobociński oddać stan zagrożenia, w jakim znajdują się bohaterowie. Także ruch kamery, jego zdaniem, służy oddaniu nastroju.
Wszystko to, co jest krążeniem kamery wokół osób, jest nie tylko krążeniem wokół dramatycznego problemu, ale także sugeruje niemożność wyjścia z tego problemu. Tam jest niesłychana konsekwencja w opowiadaniu kamerą sytuacji psychicznej.
Kilka lat po realizacji filmu "Wszystko na sprzedaż", znów za sprawą Andrzeja Wajdy, Witold Sobociński realizując Wesele, stanął przed najtrudniejszym zadaniem w swojej zawodowej karierze. Miał przenieść na ekran utwór dramatyczny, już przez autora wyposażony w specyficzny rytm, co mogło być dodatkową trudnością. Jerzy Wójcik twierdził:
Co innego jest rytmizować rzecz, co innego jest dużo wiedzieć o rytmie, czuć i interpretować rzeczywistość poprzez rytm, a co innego jest być w rytmie, który jest czymś immanentnym w 'Weselu'. Jest tam rytm i wiersza i tańca.
Ale też operator tak wyczulony na rytm jak Sobociński, był dla tego dzieła wymarzonym autorem zdjęć. Hermetyczna zdawałoby się, dotycząca jedynie polskich spraw z początku XX stulecia, sztuka Stanisława Wyspiańskiego, przeniesiona na ekran zaskakująco dobrze przyjmowana była przez zagraniczną publiczność. Sprawił to właśnie porywający rytm filmu, ale i jego niezwykła malarskość. A i realizacja zdjęć od strony plastycznej była w tym wypadku wyzwaniem. Wyspiański był bowiem równie wybitnym malarzem, co dramaturgiem.
Wielokrotnie w wywiadach Witold Sobociński podkreśla, że wziął z Wyspiańskiego jedynie paletę barw, unikając bezpośredniego, niewolniczego cytowania jego obrazów.
Charakterystyczny, budzący podziw widzów, jest w tym filmie m.in. plener, filmowany w kolorach ciepłych, wręcz "gorących", właśnie zgodnie z przyjętą paletą barw, a zarazem mający swoje uzasadnienie w interpretacji utworu. Sobociński mówił w jednym z wywiadów:
Chciałem wynieść żar i światło lamp naftowych - ten weselny żar - na zewnątrz. Ten zabieg był celowy, bo potem pokazujemy, jak światło poranka wchodzi do środka i tworzy zimną, chłodną atmosferę oprzytomnienia.
Autor zdjęć wniósł w tym wypadku bardzo wiele do interpretacji utworu, wymagającego wyjątkowego traktowania w operowaniu kolorem, ruchem, ale stwarzającego także trudność tym, że pojawiają się w nim oprócz realnych postaci także "zjawy", o nie do końca zdefiniowanym charakterze. Te nierzeczywiste, czy też wyobrażone postaci oddał Sobociński jako odbicia w szybie, niejasne, zamazane dodatkowo poprzez wirujący ruch tańczących na weselu ludzi.
Ogromny sukces filmu był zasługą autora zdjęć, być może w równej mierze, co reżysera. Jeszcze w tym samym roku powstał drugi wielki film w dorobku Sobocińskiego, Sanatorium pod Klepsydrą w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa.
Ten wyjątkowej urody film wiele zawdzięcza także artyzmowi zdjęć, którymi Sobociński wykreował magiczną rzeczywistość, dokonując wizualizacji surrealistycznej atmosfery literackiego pierwowzoru, jakim była proza Brunona Schulza.
Uczynienie surrealnej rzeczywistości filmowego świata jak najbardziej sugestywną dla widza było tu zadaniem pierwszoplanowym. Było to możliwe dzięki wyobraźni malarskiej, ale i technicznemu talentowi Sobocińskiego, który na użytek filmu ulepszył technicznie, zastosowane w filmie kamery. Co tak relacjonuje: