Tancerka i choreografka o żydowskich korzeniach. Była pionierką tańca modern w Polsce. Jej ostatnia, pożegnalna choreografia to dramatyczna historia o życiu zniszczonym przez totalitarne reżimy. Poprzez dzieło Nireńska rozliczyła się z wojenną traumą.
-
Taniec pociągał ją od dzieciństwa, choć rodzice, religijni Żydzi, nie patrzyli przychylnym okiem na tak "nieprzyzwoite" zainteresowania. Na pierwszy obóz taneczny ojciec wysłał ją dopiero po konsultacji z rabinem. Później poszło już z górki. Pola była zafascynowana postacią Mary Wigman, niemieckiej choreografki i twórczyni tańca ekspresjonistycznego. Gdy młoda Pola chciała wyjechać do Niemiec, by się u niej uczyć, była skonfliktowana z rodzicami. W końcu postawiła na swoim. Uczyła się w drezdeńskiej szkole Wigman przez trzy lata, z fantastycznym skutkiem. Dołączyła do zespołu nauczycielki, tańcząc podczas jej trasy po Stanach Zjednoczonych. Na podbój świata wyruszyła pod spolszczonym, bardziej chwytliwym nazwiskiem – Nireńska. Szyki pokrzyżowała jej polityka. Wigman została zmuszona do zamknięcia swojej szkoły już w 1933 roku, gdy tylko Hitler zdobył władzę. Na karierze Nireńskiej położył się po raz pierwszy cień antysemityzmu.
Nireńska kolejny rok spędziła więc w Warszawie, ale przymusowy powrót do kraju obróciła w sukces. Przygotowując się do Międzynarodowego Kongresu Tańca w Wiedniu zaprezentowała choreografię opartą na polskich tańcach ludowych. Tym występem zdobyła serca krytyków i główną nagrodę za choreografię. Wróciła do Warszawy opromieniona sławą. Występowała w stolicy, ale atmosfera w kraju gęstniała. Równolegle z pochwałami sypały się na nią zjadliwe antysemickie paszkwile w konserwatywno-katolickiej prasie. Z ich powodu zdecydowała się na wyjazd z Polski.
Na początek powróciła do Wiednia, na krótko, następnie przeprowadziła się do Florencji. Uprawiała Freie Tanz – taniec wolny, również od dyktatu rytmu wyznaczanego przez muzykę. Powtórzył się jednak scenariusz warszawski – najpierw sukcesy, później antysemicka nagonka. Pola uciekła po raz kolejny, tym razem do Londynu. W stolicy Wielkiej Brytanii jej życie nieco się ustabilizowało. Wyszła za mąż za Johna Justiniana de Ledesma, aktora o arystokratycznym pochodzeniu. Poznała tam też przyszłego
emisariusza podziemnego państwa polskiego, Jana Karskiego. Ich losy ponownie zbiegły się w trakcie wojny. Po wybuchu II wojny światowej dobrze rozwijająca się kariera Nireńskiej spowolniła. W
1949 roku zdecydowała się na kolejną przeprowadzkę. Osiedliła się w Waszyngtonie, gdzie jej kariera ponownie rozkwita.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
W Waszyngtonie otworzyła własną szkołę tańca – Pola Nirenska Dance Company. Zdobyła uznanie również jako pedagożka.
W Stanach po raz kolejny spotkała Karskiego. Gdy jej małżeństwo się rozpadło, Pola związała się z Karskim na resztę życia. Pod koniec lat 60. postanowiła zrezygnować z tańca i oddać się fotografii. Szło jej całkiem dobrze, zdobyła kilka nagród, otworzyła studio, ale jej pożegnanie z tańcem nie było ostateczne. Wciąż była ceniona głównie jako tancerka, nie fotografka. Po niemal półtorej dekady Nireńska powróciła do choreografii.
Pożegnalne dzieło popadającej w depresję choreografki to "Tetralogia Holocaustu", poruszająca opowieść bez happy endu. To historia matki i kilku córek, rozpoczynająca się od sielankowego epizodu, a w kolejnych trzech częściach zmierzająca do ukazania wojennego dramatu zwieńczonego śmiercią w obozie zagłady.
Nireńska umarła w wieku osiemdziesięciu jeden lat, jednak nie ze starości. Miała za sobą pięć prób samobójczych. Za szóstym razem udało jej się zabić. Schorowana i dręczona poczuciem niespełnienia skoczyła z okna swojego waszyngtońskiego mieszkania.