Pozostaje malarzem tajemniczym, trochę wciąż niedocenianym, chociaż bez wątpienia wybitnym, zasługującym na uznanie. Jego sztuka wymyka się definicjom, nie ulega słowu, pozostaje poza zasięgiem "-izmów". Jest samodzielna, nie do podrobienia.
Krótkie studia malarskie odbył w latach 1918-21 w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych pod kierunkiem Józefa Mehoffera i Wojciecha Weissa. W wolnych chwilach rozegrał szereg walk bokserskich. Studia przerwał, by następne kilka lat (1921-24) spędzić w Berlinie i w Wiedniu, gdzie zetknął się z niemieckim ekspresjonizmem. Interesowała go twórczość Archipenki, Chagalla, Kandinsky'ego, Kleego. Kiedy w roku 1924 powrócił do krakowskiej akademii, trafił do pracowni Felicjana Szczęsnego Kowarskiego, a później pod opiekę Józefa Pankiewicza. W tym samym roku wraz z członkami KOMITETU PARYSKIEGO (kapiści), m.in. Janem Cybisem, Piotrem Potworowskim, Hanną Rudzką-Cybisową, Zygmuntem Waliszewskim, pod kierunkiem Pankiewicza wyjechał do Francji. Przebywał tam do 1939 roku, głównie w Paryżu, ale okresowo także w La Ciotat. W 1929 uzyskał nagrodę w konkursie dla malarzy polskich mieszkających w Paryżu. Stamtąd pięć lat później wyruszył w podróż artystyczną do Hiszpanii i na Baleary. Początek okupacji spędził we Lwowie. Uratowany z tamtejszego getta przez przyjaciół, przez kolejne lata wojny ukrywał się w okolicach Warszawy pod przybranym imieniem i nazwiskiem Stefan Samborski (oficjalnie w roku 1956 zmienił nazwisko na: Stefan Artur Nacht-Samborski). Po wojnie był profesorem Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku (1947-49) i Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (1949-69, z przerwą na lata 1950-52, okres dominacji realizmu socjalistycznego, kiedy usunięto go z pracy). Wraz z innymi gdańskimi pedagogami, jak np. Jan Cybis, Piotr Potworowski, Juliusz Studnicki, Janusz Strzałecki, Jan Wodyński, Hanna Żuławska, którzy przed wojną należeli do różnych grup skupiających kolorystów, wpłynął w istotny sposób na uformowanie charakteru kontynuującej tę estetykę "szkoły sopockiej". Pod dużym urokiem malarstwa Nachta-Samborskiego pozostaje m.in. Teresa Pągowska, której dojrzała sztuka należy do obszaru nowej figuracji. Wśród jego warszawskich uczniów był m.in. Jacek Sienicki. Chociaż swoje prace pokazywał bardzo rzadko, a studentom udzielał tylko skromnych wskazówek, stanowił dla nich autorytet artystyczny i moralny.
Jego twórczość jest postrzegana jako indywidualny przykład drogi ukształtowanej przez dwie tradycje: niemieckiego ekspresjonizmu i polskiego koloryzmu (kapizmu). Wczesne prace ujawniają wpływ malarstwa Rouaulta. Dzięki wrodzonemu zmysłowi konstrukcyjnemu, wrażliwość na niuanse barwne umiejętnie łączył ze zdolnością wydobywania z nich ekspresyjnych tonów, dzięki czemu jego kompozycje stanowią zwykle wyważone, harmonijne całości. W całej swojej wybitnej twórczości Nacht-Samborski pozostał wierny kilku tematom, traktując je jako rodzaj mediów, które pozwalają zgłębić tajniki sztuki. Chociaż przy swoich motywach trwał nieomal niezmiennie, ogląda się jego obrazy bez znużenia. Budzą raczej podziw dla wierności samemu sobie, a przy tym urzekają pokorą wobec materii rzeczywistości oraz oszczędnością elementów tworzących obraz. Stałym problemem była w tym malarstwie martwa natura, w której masywna sylweta dostojnego, wielkolistnego fikusa koegzystuje najczęściej z kruchą doniczką lub prostym wazonem (CZARNY KWIAT, około 1923; LIŚCIE FIKUSA, 1957; LIŚCIE, 1968).
Wyróżniają się płaszczyznowo traktowane kobiece akty w intymnych wnętrzach (AKT Z TWARZĄ W CIENIU, około 1923; LEŻĄCA, 1958). Rzadsze są pejzaże (KRAJOBRAZ Z HISZPANII, po 1934). Na tych pozornie prostych kwestiach artysta koncentrował niemal całą swoją uwagę. "Rozgrywał" je w coraz to nowych ujęciach, kombinacjach przestrzennych i kolorystycznych. W ich upartym studiowaniu (liczne prace pozostały nieukończone) odzwierciedliła się jego pełna identyfikacja z dziełem. Potrafił przy tym osiągnąć rozmaite efekty, stosując tonację zgaszoną, szarą, nawet mroczną (głównie przed wojną) lub intensywną, migotliwie jaśniejącą (szczególnie od końca lat 60.). Udawało mu się zestroić grę kolorów z grą walorów. Pomimo że nie dbał zwykle o estetyczne konsekwencje malarskich zabiegów, odrzucał kapistowski kult pikturalizmu, cechujący zwłaszcza malarstwo Cybisa i Potworowskiego, nie rozmiłowywał się w tkance barwnej, a nawet do pewnego stopnia celebrował "nieurodziwość" (jak pisała Joanna Pollakówna) swojej sztuki, wiele jego płócien (szczególnie martwych natur) ujmuje widza fantazją zestawień kolorystycznych. W pracach figuratywnych natomiast (zwłaszcza w aktach) wyczuwalna jest czułość w traktowaniu modela, który nie staje się w obrazie wyłącznie znakiem plastycznym, ale zachowuje swój ludzki wymiar. Dojrzałe kompozycje Nachta-Samborskiego są zazwyczaj nieomylnie, przejrzyście skonstruowane dzięki wyraźnie osadzonym w płytkiej przestrzeni syntetycznym płaskim plamom barwnym, zwykle podkreślonym wyraźnym ciemnym konturem (MARTWA NATURA Z LIŚĆMI I ŻÓŁTYM KRZESŁEM, 1957).
W roku 1959 malarstwo artysty zaprezentowano na Biennale w Wenecji. Nacht-Samborski unikał wystaw indywidualnych, za życia nie miał żadnej. Niewielki wybór prac zaprezentowało dopiero po jego śmierci poznańskie Muzeum Narodowe (1974), które obecnie posiada największą kolekcję dzieł, liczącą kilkaset obiektów. Pełniejsze wystawy monograficzne tej twórczości odbyły się w roku 1977 w warszawskim Muzeum Narodowym, a w 1999 w poznańskim Muzeum Narodowym i w warszawskiej Zachęcie.
Małgorzata Kitowska-Łysiak Instytut Historii Sztuki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Katedra Teorii Sztuki i Historii Doktryn Artystycznych grudzień 2001 | |