Jeziory to wieś w powiecie rówieńskim na Ukrainie. To tam, w wieku 54 lat, postanowił pożegnać się z życiem. Do wspólnego samobójstwa namówił swoją ówczesną ukochaną, Czesławę Oknińską. Jeśli wierzyć jej wspomnieniom, był wówczas spokojny i pewny swojej decyzji. Uważał, że bez niego Czesława sobie nie poradzi. Wybrał dąb, pod którym usiedli – taki, o który oboje mogli się wygodnie oprzeć. W garnuszku rozpuścił sporą ilość tabletek nasennych i silnej, przeciwbólowej cybalginy. To miał być ostatni napój Czesławy, sam zażył podwyższającą ciśnienie efedrynę, żeby cięcia żyletki były skuteczne. Kiedy ukochana zasnęła, próbował z nadgarstkiem, ale ostatecznie przeciął tętnicę szyjną. Czesława przeżyła tę próbę, po jakimś czasie ocknęła się. Podobno mieszkańcy Jezior, odnalazłszy parę pod dębem, obficie poili kobietę kefirem, żeby sprowokować u niej wymioty. Długo dochodziła do siebie, nie uczestniczyła w pochówku Witkacego.
Śmierć, o której tyle mówił; o której – można by rzec – marzył, jako o jedynym słusznym rozwiązaniu w obliczu nadciągającej absolutnej katastrofy, w końcu ukróciła jego męki.
Jego radykalny gest zakończenia swojego życia był spójny z jego dziełem; można by rzec, że był tego dzieła kontynuacją.