[Wojciech Bonowicz Pełne morze. Biuro Literackie, Wrocław 2006, ss. 40.]
Poezja może być zaledwie śladem, a nawet śladem niewyraźnym, zatartym. Śladem po zagubionym cieniu. Odblaskiem zbłąkanego światła. Ale i to może wystarczyć, by uformowała się jej tożsamość. Tożsamość przewodnika i odkrywcy, któremu, cóż poradzić, też zdarza się pobłądzić. Ale z jakim wdziękiem!
Język poezji Wojciecha Bonowicza od początku zwrócony był ku poszukiwaniu śladów, sensów, znaków jakby mimochodem pozostawionych nam przez współbraci, współwędrowców, przez Boga wreszcie - a jego dyskrecja ściśle odpowiadała niepewności napotykanych okruchów zaszyfrowanej mowy. Był to - i takim pozostał - język świadomy siebie i dlatego wolny od przymusu skupiana się na sobie, wychodzący naprzeciw doświadczeniu niejako z pominięciem rutynowych połączeń: składniowych, logicznych, w taki czy inny sposób konwencjonalnych; język skrótowy, symboliczny i celny. Wielokierunkowo otwarty. Ale również - język działania, na ile tylko poezja może być działaniem, dzianiem się nieoczekiwanie rozbłysłych fenomenów. Na przykład zderzonych przewrotnie światów ludzi i ich mniejszych braci, jak w bardzo udanym debiucie zatytułowanym Wybór większości (1995), o którym pisałem: "Poezja jako konstrukcja intelektualna. Poezja jako doskonały mechanizm, w który tchnięto duszę. To są wiersze Bonowicza. To trochę tak, jakby autor uwierzył [...] że przed tym, kto strawi czas na wpatrywaniu się w oblicze języka, na czytaniu [...] przyrastających jak słoje drzewa pokładów znaczeń - język ów odsłoni prawdę o świecie" ("Pozornie tak bardzo podzieleni. Nie tylko o młodej poezji", 1998). Z dzisiejszej perspektywy dostrzegam w tamtej książce o wiele więcej czułości - dla świata i ludzi, mniej natomiast - akcentowanej wówczas "konstruktologii".
Autor Hurtowni ran (2000) jest poetą elipsy, każde przemilczenie jest tu równie ważne, co wypowiedzenie, a każde nieobecne słowo znaczy dwakroć tyle, co słowo zapisane, wskazując poza siebie (poza swoją absencję) - i poza wiersz. Bo u niego słowa nieobecne są jednak wyczuwalne, a pewna suchość i zgrzebność formy nie pozostawiają wątpliwości, że są wyrzeczeniem, świadomym i celowym. Bo w tych wierszach chodziło zawsze o jakieś ostateczności, o nieustanny wybór, o wcielaną na każdym kroku wolność i - w imię tej wolności podejmowaną - odpowiedzialność.
Odpowiedzialność... Odpowiedniość... Jak te słowa podobnie brzmią. Oba są przecież krewnymi odpowiedzi. I odpowiedzią jest wiersz, choć sam potrafi jedynie stawiać pytania; no, może jeszcze wskazywać kierunki. Nierzadko są to kierunki sprzeczne, kiedy indziej tylko częściowo zbieżne. Tak zostało to zapisane w wierszu Celan z nowej książki Bonowicza Pełne morze:
Rzeka która płynie
dwoma nurtami
w jednym korycie.
Książki - znów - powściągliwej, objętościowo skromnej, lekkiej lekkością każdego spełnionego projektu poetyckiego, ale ciążącej, uwierającej tego, kto ją uważnie przeczytał. Poprzez poetykę przemilczeń i skrótów (jak gdyby wpuszczenie pomiędzy zdania przejrzystego powietrza), formalny rygor (oszczędność) i krótkość (względną) wiersza - uzyskał Bonowicz coś bardzo w każdym tomie poezji pożądanego: to, że chce się do tych tekstów wielokrotnie wracać, swobodnie i jakby z nagła próbować otwierać się na ich przesłania. Jak zauważył
Karol Maliszewski, omawiając Wiersze ludowe (2001): "Scenka, stop, dwa zdania, stop, scenka, równoważnik, stop. Metalicznie dźwięcząca pointa. Albo dotkliwy, rzekłbym - zawieszony w próżni - brak pointy. Albo w ogóle nic, coś się rzuca od niechcenia, domyśla się w drodze" (
Rozproszone głosy. Notatki krytyka, 2006). Te wiersze chcą zaskakiwać i chcą być czytane w momentach "nielekturowych", bo nigdy nie wiadomo, kiedy zechce do nas przemówić na przykład kamień:
W końcu wiersz
otworzy się. Kamień
wypuści cię: kartkę papieru
która zacznie oddychać.
Paul Celan, którego Bonowicz uczynił bohaterem cytowanego wcześniej tekstu, zauważył ironicznie: "ZE ŚLEPĄ ULICZKĄ GADAĆ / o jej vis-à-vis, / o jego / usuniętym / znaczeniu - : // ten to / chleb trzeba żuć, / zębami pisania" (przekład Feliksa Przybylaka), co można odnieść do - by tak rzec - dwóch kierunków procesu komunikacyjnego, w jaki zawsze uwikłany jest tekst poetycki. Pierwszy odnosi się do porozumienia pomiędzy piszącym i czytającym. Drugi - to droga, w którą wyrusza wiersz powodowany nieusuwalnym pragnieniem poznawczym swojego twórcy, droga, na której może, lecz nie musi, spotkać się z czytelnikiem. Pierwszy tak charakteryzował Stanisław Stabro (za pretekst biorąc pisarstwo
Tadeusza Różewicza): "Poeta współczesny nie wie i nie może wiedzieć, dla kogo pisze swoje wiersze w sytuacji, kiedy jego odbiorca, ukryty w totalnej strukturze komunikacyjnej, jest równie anonimowy jak producent tekstu. [...] Dzisiejszy poeta jest więc poetą odrzuconym [...] przede wszystkim przez określone mechanizmy kulturowej komunikacji, a dopiero na dalszym planie przez społeczeństwo, które nie pragnie słuchać jego głosu" ("Poeta odrzucony", 1989). Traktując jako naturalne funkcjonowanie w takiej jak opisana sytuacji komunikacyjnej, Bonowicz przesuwa akcent na drugi z kierunków: przygody wiersza w świecie, starszym przecież niż słowa, choć to Słowo go zrodziło. Jest więc jego poezja szukaniem tych usuniętych (przez nas samych) lub zagubionych (nieumyślnie, "po drodze") znaczeń, które być może przywiodą nas do lepszego rozumienia świata, jego porządku (o którego istnieniu poeta jest przekonany), jego bolesności i boskiego pochodzenia; miejsca zła, miejsca dobra i nas pomiędzy nimi.
Wyruszając na pełne morze, nie musimy być skazani na kaprysy żywiołu. Możemy rozumieć jego mowę, jak każdą - jeśli tylko nauczymy się czytać z ruchu fal. Jeśli znajdziemy odpowiednie słowa otwierające drzwi poznania i pozwalające naszą wiedzę przekazać innym. Dzielić się słowem - to powinien robić pisarz. I tę drogę wybrał
Wojciech Bonowicz, układając wiersze-znaki, wiersze-sugestie, ale także wiersze-przesłania. Poszukując formy odpowiedniej do naszego doświadczenia, które jest najczęściej zbiorem z trudem dających się łączyć fragmentów.
Rafał Rżany © by "Twórczość" 2007 | |
Tomik Pełne morze został nominowany do
Nagrody Nike 2007.