Pracę nad "Zapisem" Rydet rozpoczęła na Podhalu, by stopniowo rozszerzyć go na inne regiony kraju (Śląsk, Kielecczyznę, Suwalszczyznę, okolice Krakowa) i nie tylko ("Zapis" był kontynuowany przy okazji wyjazdów Rydet m.in. we Francji).
"Nie chodzi mi o żaden 'wielki wyraz artystyczny', lecz o to, aby ludzi trochę poruszyć, skłonić do zastanowienia się," mówiła Zofia Rydet w rozmowie z Juliuszem Garzteckim i dodawała: "można pokazać piękno przedmiotu, obok którego przechodzimy obojętnie, ale jestem przeciwna tworzeniu tylko błahych obrazków, stosowaniu wyszukanych technik dla przykrycia pustki".
Choć tworzony do początku lat 90. XX wieku "Zapis socjologiczny" składa się z prostych zdjęć dokumentalnych, nie-artystycznych, to wraz z upływem czasu nabiera symbolicznej wartości. Monumentalny wymiar przedsięwzięcia, którego podjęła się wówczas już niemal siedemdziesięcioletnia autorka porównać można do pracy tak istotnych dla historii medium twórców jak Amerykanin Jacob Riis, czy Niemiec August Sander. Drobna, lekko przygarbiona fotografka przemierzająca wsie i miasteczka, pukająca od drzwi do drzwi i obsesyjnie utrwalająca kulturę materialną, obrzędy i ginące obyczaje stworzyła dzieło, którego opisowa wartość dorównuje "Chłopu polskiem" Floriana Znanieckiego i Williama Thomasa. Składający się z podzbiorów przedstawiających domy, zawody, kobiety na progach, przedmioty i dekoracje, krajobrazy i uroczystości "Zapis" jest dopiero stopniowo opracowywany i udostępniany publiczności, ale już dziś krytycy i historycy fotografii zgodnie uznają go za fundamentalny nie tylko dla polskiej fotografii.
Jako pierwsza wartość zdjęć Zofii Rydet dostrzegła Urszula Czartoryska. Wybitna krytyczka sztuki i wieloletnia kustosz Muzeum Sztuki w Łodzi zaproponowała tytuł dla serii oraz instytucjonalnie wspierała fotografkę w pracy. Po latach, niejako w kontrze do akcentującej konceptualne korzenie pracy ramy interpretacyjnej Czartoryskiej, Rydet mówiła
"Nie był to zapis socjologiczny. Był to zapis emocjonalny, nieco sentymentalny, magiczny".
Z jednej strony "Zapis" imponuje konsekwencją i rozmachem, z drugiej oglądany po latach wydaje się rozpadać się na szereg pomniejszych cykli, a pojedyncze motywy odgrywają większą rolę w porządkowaniu zdjęć niż zakładane początkowo przez autorkę precyzyjnie określane kryteria rejestracji (czas, miejsce, nazwiska bohaterów). Dziś ta niespójność okazuje się pozorna, dodaje autentyczności wyzwaniu podjętemu przez Rydet.
"Ten projekt pozbawiony jest jednolitości, nieprzekraczalnych zasad", pisze Wojciech Nowicki, "Dzieło Rydet jest z wad zbudowane, to wielka jego zaleta. Wady 'Zapisu' składają się na jego prawdę".
Autor: Adam Mazur, marzec 2014
negatyw czarno-biały 24x35mm
1982
Chochołów