32 teksty zbiorku ujawniają nieposkromioną poetycką wyobraźnię autorki, jeśli chodzi o wyrażenie możliwie pełnej skali cierpień, które każdego z rdzennych mieszkańców naszej planety niezawodnie dopadło, dopada lub dopadnie. Zaskakująco dojrzała poezja u progu dorosłości.
Każdego ze śmiertelników Urszula Kulbacka przedstawia takim, jakim nigdy sam siebie oglądać by nie chciał: od maleńkości pokracznym, chorowitym, biednym, miałkim, zalęknionym, skazanym na rozpacz i rozpad. Jej rozpoznanie jest równie bezkompromisowe, co bezlitosne. Trudno polemizować z diagnozą, która nie rokuje dobrze, tylko dlatego, że wolimy karmić się złudzeniami.
O ile w "Boskiej Komedii" Dantego złowieszczy napis "porzućcie wszelkie nadzieje" witał ziemskiego przybysza dopiero nad bramą piekieł, u Kulbackiej nie pojawia się w ogóle. Idąc jednak tropem sugestii autorki nabieramy wraz z nią dziwnego przekonania, iż to, co traktujemy jako doczesne życie, jest de facto piekłem. Karą za niewinność, bo już dzieciństwo każdego z nas naznaczone jest umieraniem – na ogół cichym i powolnym, choć zdarza się niekiedy, że niespodzianie gwałtownym.
zima ostrzy zęby na dzieciaki ze ślizgawki. znów
będą drapać od spodu lód – szklaną płytę, która
nie przepuszcza dźwięków jak tworzywo high-tech.
wiosną matki zobaczą pręgi na jeziorze i zaczną
rozbierać się do krwi. staną się głuche i srebrne.
biwaki, namioty – o tym będzie kolejny szybki
film z tamtej okolicy. ciepławe dziewczyny doniosą
brzuchy dalej niż do dna. w ich piosenkach śmierć
["wyprawy"]
W religiach monoteistycznych o chwili śmierci człowieka decyduje Stwórca. Zdarzają się jednak uzurpatorzy – od piratów do SS – którzy wchodzą w tym względzie w boskie kompetencje. I chcąc wzbudzać strach, sygnują się trupimi główkami i piszczelami.
Poetyckie obrazy Urszuli Kulbackiej nie usiłują budzić szoku czy grozy. Atakują najwyżej gnuśne przyzwyczajenia dzisiejszego odbiorcy kultury. Przesycone cierpieniem, powstały z potrzeby wskazania mrocznych stron doczesnej egzystencji homo sapiens, znaczonej bólem, lękiem, udręką, które zdają się być najlepiej oswojonymi atrybutami ludzkiej cielesności.
śmierć rozhulała się w nas jak lubieżna dziewczynka.
wędrowałam przez starców: strzaskane łupiny,
w których kiedyś podobno stacjonowali sprzedawcy orzechów i karmelu.
były w nich choroby nie z tego świata – spokój, czerpak nad źródłem
w lourdes i skromny tren. fraszka, wszystko fraszka, dlatego
szukałam was. kłusownicy, którzy z takim majestatem
znoszą wilczy charkot, muszą być wirtuozami gardzieli i skomlenia.
ta ufność – brud, który nie schodzi.
mówiono o was. i posłyszałam: nie będzie dzielenia się ciałem.
dostaniesz tyle, ile ci przysługuje, a przysługuje ci wszystko.
niesiemy rzężenie, niesiemy kłusowniczą pieśń: trzy ćwierci do śmierci
i tyle wdzięku, tyle wdzięku w umieraniu smyków.
["magia i szkielet"]
Poezja Kulbackiej nie robi wrażenia pisanej z premedytacją, na doraźne zamówienie, z chęci dołączenia do akurat modnej grupy, może nawet chwilowo trzymającej władzę. Nie zakłada również buntu przeciw rzeczywistości. Są to raczej konstatacje wynikające z wnikliwej obserwacji przejawów ludzkiej poniewierki. Spostrzeżenia natury na tyle chłonnej i do tego stopnia wrażliwej, że odrzucającej złudę naiwnej wiary w nagłą a spodziewaną poprawą losu.
kiedy pęka otulina, wszyscy mieszkańcy odchodzą na wschód.
ich ciała zamieszkuje nędza – piękne hospicjum dla dzieci
z ziemistą skórą i rozgrzanymi czołami. niektóre z nich śmieją się,
że nabierają kolorów, a potem sinieją jak śliwki robaczywki.
ich matki przychodzą popatrzeć na gorączkę, która trawi wszystko,
co najsłabsze. to były stare sady, dużo chorowały mówią.
pod sukienkami mają jasne pręgi, spomiędzy których wybrano
garściami pierwszy krzyk. od teraz będzie tam wieczna zmarzlina,
stłumione kołysanki o zdradzie i nieprzebranych lasach.
["stare rezerwaty"]
"Rdzennych mieszkańców" trudno zamknąć w kategoriach konkretnego literackiego programu. To najwyraźniej poezja intuicyjna, dotkliwie szczera. Jeśli nawet dyktowana emocjami, to trzymanymi na wodzy.
Stąd też nie da się jej uznać za pesymistyczną. Kulbacka nie pomstuje, nie psioczy, nawet nie ironizuje. Daje za to uważnemu czytelnikowi szansę, żeby w nagłym przebłysku rozpoznania mógł dokonać wielu zadziwiających odkryć.
płyny tężeją, a ja jestem piątą ścianą domu,
z którego cię wynoszą, ścianą płaczu. wsuwają
we mnie modlitwy w obcym języku: ciało jest
tylko wartownikiem, którego nikt nie opłaca.
podobno jest taka litania, odmawiana,
kiedy zagrają organy, kiedy zabierają organy.
wieżo z kości, z krwi i kości, kto cię postawił
na piasku? to pewnie ten chłopiec z nadmorskiego
kurortu. jakiś czas temu zaginął. nie wychodził
z hotelu, więc wszystko odbyło się wewnątrz.
wewnątrz było słowo pełne niedomówień.
["przesłuchanie z tamtego miasta"]
"Słowo pełne niedomówień" z końcowego wersu to zarazem fraza doskonale charakteryzująca twórczość Kulbackiej. Poetki powściągliwej w stosowaniu metafor (co dość zaskakujące, skoro tytuł tomiku zaczerpnęła ze "Sklepów cynamonowych", czyli od mistrza symbolicznych fraz Brunona Schulza), które jednak w swojej ascezie niosą niezwykle intensywny przekaz. Te niedopowiedzenia burzą spokój, przeszkadzają, niepokoją, drażnią, skłaniają do refleksji, fakt, że niewesołych.
oho, zabolało. to czułe miejsce – blizna po draśnięciu kryształem.
tak nazywa się najmizerniejsze ciało świata, bogactwo w rękach
szlifierza. asceta mówi o nim błyskotka, dla której nie warto
porzucać przybytku doktora jordana. wybrańcy bogów
i tak odchodzą z niego pierwsi. zostają po nich wyszczerzone
grabki – okrucieństwo tamtych czasów – i kundel, na którego
wszyscy wołają pogrobowiec. reaguje. może poznaje
grzeczne dziewczynki z oczkami jak cekinki, chociaż nie są już
takie urocze jak kiedyś. raczej bittersweet.
ten, kto je inkrustował cukrem, wie, że stały się bardziej czułe.
draśnij je tylko, draśnij.
["słodko-gorzkie; żale"]
Debiutancki tomik Urszuli Kulbackiej można przyjąć, można z nim polemizować, a nawet odrzucić. Na pewno jednak, choćby po jednorazowym przeczytaniu, nie sposób go wymazać z pamięci.
Urszula Kulbacka
"Rdzenni mieszkańcy"
seria wydawnicza: Biblioteka "Arterii" t. 13
Wydawca: Stowarzyszenie Pisarzy Polskich Oddział w Łodzi, Łódź 2012
wymiary: 190 x 190 mm
liczba stron: 44
okładka: miękka
ISBN: 978-83-62733-09-5