W wyniku popaździernikowych zmian wielu ubeckich funkcjonariuszy zostało z dnia na dzień pozbawionych stanowisk i apanaży – ale nie wpływów. Najbardziej bezwzględni wykorzystali umiejętności przyswojone od mocodawców zza Buga, żeby bez cienia skrupułów zająć się nielegalną działalnością. Mogli się czuć bezkarni – chroniła ich zasłona tajności, jak wszystko, co związane było z ówczesnym aparatem bezpieczeństwa.
Dla majora Wirskiego i wszystkich zaangażowanych w śledztwo rasowych gliniarzy starcie z takim przeciwnikiem stało się nie lada wyzwaniem. To obok skomplikowanej zagadki kolejnych morderstw i napadów – dość oczywistej w przypadku kryminału – najbardziej emocjonująca warstwa książki Tadeusza Cegielskiego.
Zwierzchnik Wirskiego, choć dobrany z partyjnego klucza aparatczyk, potrafił docenić osiągnięcia podwładnego. Uznanie zdarzało mu się wszakże wyrażać w dość niekonwencjonalny sposób.
– Co ja widzę, majorze! Pijecie jak stary czekista! Rakija ma ponad siedemdziesiąt gradusów…
Gdy major już chwycił oddech, odpowiedział:
– Za pozwoleniem pułkownika, nie jak czekista, lecz przedwojenny oficer policji.
– No, czegoś was jednak za tej sanacji nauczyli. Nie tylko wymądrzania się!
Książka oddycha klimatem epoki, która niosła Polakom nadzieję na wyzwolenie z gorsetu stalinowskiej obyczajowości. Przypomina też, że ich oczekiwania w ogromnej mierze okazały się mrzonkami. Równie dobrze oddaje atmosferę ciągłej niepewności i ideologicznego osaczenia ludzi na stanowiskach decyzyjnych, dla których każdy krok w uczciwą stronę stawał się ryzykowny, wymagał nie tylko odwagi, ale i sporej determinacji.
Nawet rozmowy w zaufanym gronie śledczych polegały na wymianie niedomówień. Jak choćby w sprawie "białej wdowy", mebla będącego skrzyżowaniem fotela ginekologicznego i krzesła elektrycznego, odkrytego w podziemiach wznoszonego właśnie kompleksu budynków centrali NBP. Tak wyrafinowanym narzędziem tortur rodzimi bezpieczniacy się nie posługiwali – skąd więc znalazł się w Warszawie?
– Nie był to zapewne prywatny import z Moskwy. Fotel mógł być używany w jednym z tajnych ośrodków NKWD w naszym mieście. Tym przy alei Szucha lub jakimś innym…
– Czy zdaje sobie pan sprawę z tego, co pan powiedział?
– Ja? Ja, majorze, niczego nie powiedziałem!
– Ja zaś, w takim razie niczego nie słyszałem! Teraz rozumiem, dlaczego pułkownik milczał na ten temat. On też niczego nie słyszał.
Powierzone majorowi Wirskiemu zadanie okazało się żmudne i wyczerpujące. Ekipa zaliczy kilka wpadek, co przy zmowie milczenia ludzi z wierchuszki resortu spraw wewnętrznych było wręcz nieuniknione. Okaże się jednak, że w przestępczym półświatku – zwłaszcza, gdy w niektórych rozgorączkowanych głowach zakiełkują przywódcze ambicje – nie może być mowy o jednolitym froncie.
Swary, niesnaski, eliminowanie niewygodnych osób ze swego otoczenia – to wszystko zwiększa prawdopodobieństwo, że ktoś kiedyś popełni błąd. Na ogół trafia się też chojrak, który nie umie utrzymać języka za zębami, chcąc zaimponować ferajnie, albo tej czy innej panience. Sypiącej później mimowolnie, bo bez świadomości, że nie były to jedynie czcze przechwałki chłopięcej wyobraźni:
Wielokrotnie dawał mi do zrozumienia, że szykuje lub że właśnie wykonał jakiś spektakularny skok na państwową czy też inną kasę. Dzięki któremu zagrabione mienie społeczne wróci do społeczeństwa. Powiedzmy, do jego prawowitego właściciela […].
Zaletą książki Tadeusza Cegielskiego jest to, że nie jest błyskotliwie napisana. Bo są i takie, zachwycające szybkimi zwrotami akcji sensacyjne powieści, od których nie można się oderwać, choć na ogół równie szybko się je zapomina, jak się je wcześniej pochłaniało. Tymczasem "Tajemnica…" to więcej niż kryminał – to rasowa powieść, z bogato zarysowanym tłem obyczajowym i psychologicznym, do której, mimo wiedzy kto zabił, z chęcią się po czasie powróci.
Siłą "Tajemnicy pułkownika Kowadły" jest bowiem nie tylko i nie tyle intryga, ile koloryt dobrze rozpoznanej epoki. Z epizodami w wykonaniu wielu charakterystycznych dla ówczesnej Warszawy osób, jak twórca klubu Hybrydy Józef Waczków, organizator corocznych Balów Gałganiarzy Akademii Sztuk Pięknych Bronisław Modrzejewski, czy wszędobylski Henryk Kurek, powszechnie znany jako Henio Meloman, niezmordowany w rockandrollowych tańcach. Przy jędrnej prozie Cegielskiego opasły tom słynnego "Złego" Leopolda Tyrmanda wydaje się tyci.
Tadeusz Cegielski (ur. 1948) – historyk, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, znawca historii nowożytnej oraz historii idei, wolnomularz – obecnie Wielki Mistrz Honorowy oraz Wielki Namiestnik. Ojciec Maksa Cegielskiego – dziennikarza i pisarza. Był przewodniczącym Rady Muzealnej Zespołu Pałacowo-Parkowego w Dobrzycy; od 1992 roku pełni funkcję redaktora naczelnego poświęconego wolnomularstwu czasopisma "Ars Regia". Jest współautorem książki "Rozbiory Polski 1772–1793–1795", autorem prac o wolnomularstwie, między innymi "Sekrety masonów" (1990) i "Ordo ex chao" (1994), a także programów i podręczników szkolnych w zakresie historii. Związany z mediami od czasów studenckich, pisał również scenariusze telewizyjne, filmowe oraz adaptacje teatralne. Jako autor kryminałów debiutował powieścią "Morderstwo w alei Róż" (2010).
Tadeusz Cegielski
"Tajemnica pułkownika Kowadły"
Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2013
seria: mroczna seria
format: 123 x 195 mm
liczba stron: 480
oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN 978-83-7747-855-4
W.A.B.