Jest rok 1940. Wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej na obszar Polski rozpoczęły się masowe aresztowania i zsyłki w głąb Związku Radzieckiego. Deportacje odbywają się według z góry ustalonego planu. Odziały żołnierzy i miejscowej milicji wkraczają do domów, najczęściej nocą lub wczesnym rankiem, a domownicy mają pół godziny na spakowanie rzeczy. Na stacjach kolejowych formuje się większe transporty. Dla wysiedlonych zaczyna się gehenna długich, nieraz wielotygodniowych podróży w wagonach towarowych lub bydlęcych. Wśród zesłańców jest Jan Dolina (Adam Woronowicz), który wraz z rodziną i sąsiadami zostaje wywieziony na Syberię, gdzie musi stawić czoło nieludzkim warunkom sowieckiego łagru, opresji służb bezpieczeństwa i bezlitosnej naturze.
"Syberiada polska" nie jest filmem kombatanckim, bo osobiście jestem przeciwko takim obrazom, opowiadanym hieratycznie, barokowo, ze spiżowymi bohaterami. To opowieść o normalnych ludziach w nienormalnej sytuacji, mówiąca o tym, jak żyć i przeżyć, jak pozostać godnym i powrócić do ojczyzny. To film o zwycięstwie – mówi reżyser filmu. – Sensacyjna fabuła, pełne dramaturgii sylwetki i uniwersalne losy głównych bohaterów dały szansę na zbudowanie ważnej wypowiedzi o losach Polaków i ludzi innych narodowości w czasie strasznym, którego zwłaszcza dzisiaj zapomnieć nie wolno. "Syberiada polska" to przymusowa wywózka na Sybir, trwająca kilka tygodni podróż w bydlęcych wagonach, syberyjskie, wojenne i obce realia, bez widoków na powrót do Polski, śmiertelny mróz, głód, epidemie, terror i intrygi NKWD, ale także zdrady, miłość, patriotyzm i donosicielstwo głównych bohaterów w innym, obcym im świecie, bez perspektyw i nadziei na powrót do domu. Mieszkańcy Czerwonego Jaru starają się być razem, ale jest ich coraz mniej. Matki patrzą bezsilnie na umierające dzieci, na oczach synów giną ich ojcowie. Wszystko to rozgrywa się na tle tajgi, terroru, intryg "gułagu" i toczącej się w oddali światowej wojny. Życie, dopóki trwa, nie wyzbywa się swoich praw nawet w ekstremalnych warunkach. Ale jak stawić czoła najstraszliwszemu wrogowi, którym jest głód? A gdy nadejdzie koniec wojny i czas powrotu gdzie znaleźć swoją wymarzoną Polskę? – pyta Janusz Zaorski.
"Syberiada polska" to powrót reżysera do kina historycznego, które przyniosło mu największe sukcesy międzynarodowe (Srebrny Niedźwiedź MFF w Berlinie w 1988 roku i Złote Lwy na FPFF w Gdyni 1987 za film "Matka Królów", Grand Prix MFF w Locarno 1986 za "Jezioro Bodeńskie").
Na planie "Syberiady…" Zaorski zgromadził znakomitych aktorów kilku pokoleń. W obsadzie znaleźli się m.in.: Adam Woronowicz, Jan Peszek, Sonia Bohosiewicz, Urszula Grabowska, Natalia Rybicka oraz szesnastoletni Marcin Walewski znany z świetnych ról w "Wenecji" Jana Jakuba Kolskiego oraz "Trzech minutach: 21.37" Macieja Ślesickiego. Polskim aktorom na ekranie towarzyszą aktorzy rosyjscy – między innymi znany z produkcji Petera Weira "Niepokonani" Igor Gniezdilow.
"Syberiada polska" to jedna z najbardziej wystawnych produkcji ostatnich lat, realistycznie portretująca czasy II wojny światowej i surowe warunki panujące na Syberii. Realizacja filmu zajęła 45 dni zdjęciowych, rozciągniętych na cztery pory roku, pomiędzy sierpniem 2010 a majem 2011. Ekipa liczyła 100 osób, choć zdarzały się dni, kiedy na planie pracowało 250 filmowców.
Większość zdjęć nakręcono w Polsce: w Sanoku, Chabówce, Sierpcu i okolicach Celestynowa, gdzie w samym środku lasu przy użyciu blisko 480 metrów sześciennych drewna powstał obóz Kalucze, miejsce zsyłki filmowych bohaterów. Dekoracje, zaprojektowane przez wybitnego scenografa Janusza Sosnowskiego i wybudowane przez rodowitych górali w skali 1:1, są jednym z największych przedsięwzięć filmowych, jakich podjęto się w Polsce w ostatnich latach.
Wiarygodności inscenizacji dodają zdjęcia wykonane na dzikiej Syberii, gdzie powstały najważniejsze sceny plenerowe (między innymi w starej zabudowie Krasnojarska, nad brzegiem Jeniseju i w rezerwacie Stołby).
To co zdumiewa najbardziej to ogrom przestrzeni i bezkres, którego nie można ogarnąć. Jest to coś, co człowieka pokonuje. Szybko zrozumiałem, dlaczego nie grodzono tamtych obozów – mówi o Syberii Adam Woronowicz, odtwórca głównej roli w obrazie Zaorskiego. – W filmie jest scena, gdy idę po zamarzniętym zalewie na Jeniseju. To było coś niebywałego. Nigdy w życiu nie widziałem zatorów lodowych wysokich na kilka pięter. Nie mówiąc o krach grubości dziesięciu metrów. Tamtejsza przyroda jest piękna i wspaniała, ale po zachwycie szybko przychodzi refleksja, że ludzie byli kiedyś zmuszani do życia w takich warunkach – przyznaje aktor.
Autorami scenariusza "Syberiady polskiej" są Michał Komar, krytyk literacki, pisarz i były kierownik literacki zespołu filmowego "Silesia" oraz Maciej Dutkiewicz, reżyser filmów "Nocne graffiti" i "Fuks". Muzykę skomponował Krzesimir Dębski, autorem dekoracji jest Janusz Sosnowski, a za zdjęcia odpowiada Andrzej Wolf.
Głosy prasy
Film trafił na ekrany 22 lutego 2013 roku, a krytycy nie szczędzili mu razów. Michał Zygmunt pisał w branżowym portalu Stopklatka:
"Syberiada polska" broni się tylko urokliwymi zdjęciami przyrody. Wszystko poza tym jest złe. Najmniej w tym winy aktorów. Grają, co im dano, a że scenariusz przypomina serię przypadkowych scen, niezdarnie posklejanych wokół fabularnej osi, jaką są losy wywiezionej za Krasnojarsk rodziny Dolinów, to i efekty wyglądają nie najlepiej. (…) Niemal każda scena posępnie szeleści fabularną kliszą. (…) Szansa zniuansowania wizerunku bohaterów, pojawiająca się w romansie jednej z Polek z rosyjskim oficerem, zostaje zaprzepaszczona. Po raz kolejny oglądamy coraz bardziej irytujący w polskiej kulturze, antyrosyjski resentyment, którego nie jest w stanie przesłonić nawet lekarz z córką, robiący tu za "dobrych Niemców".
Złośliwości nie szczędził też Janusz Wróblewski, piszący na łamach "Polityki":
Janusz Zaorski, enfant terrible polskiego kina patriotycznego ("Szczęśliwego Nowego Jorku", "Matka Królów"), nakręcił najlepszy film przyrodniczy w swojej karierze, a że przy okazji chciał jeszcze sklecić opowieść o niedoli przesiedleńców gnębionych przez ruskich barbarzyńców, chwała mu za to. (…) Ażeby wolno myślący widz tego archaicznego portretu mieszkańców wioski Czerwony Jar nie poczuł się przytłoczony nadmiarem pasjonujących wątków, autor nadał "Syberiadzie polskiej" przejrzystą dramaturgicznie strukturę, której odważny rytm wyznaczają mówiące wszystko daty: 1 września 1939 r., 17 września 1939 r., 9 maja 1945 r. Peter Weir, twórca dramatu o polskich sybirakach "Niepokonani", miałby się czego uczyć od naszego mistrza.
W recenzji dla Wirtualnej Polski Anna Bielak zauważała natomiast, że : "Nie dość, że w filmie są błędy logiczne i montażowe wpadki, historia jest pozbawiona autentyzmu. Z międzyludzkich relacji bije fałsz, a z przeżywanych dramatów sztuczność".
źródło: informacje prasowe, Polityka, Stopklatka, Wirtualna Polska, opr. BS.