Tom osobistych, intymnych zwierzeń artysty daje wgląd w codzienność jego zmagań z losem. Wyłania się z nich portret człowieka dręczonego niespełnieniem, świadomego twórcy i światłego filozofa. Niezrozumiany i niedoceniany, w obcowaniu z ludźmi bywał drażliwy i impulsywny. W listach do żony okazał się zaskakująco ufny, szukający wsparcia w bezkompromisowości swoich, nie zawsze trafnych, wyborów.
Tom czwarty przynosi 336 listów, kart pocztowych, widokówek, telegramów czy dopisków na przekazach pieniężnych wysyłanych przez Witkacego do poślubionej przezeń w 1923 roku Jadwigi. Zachowana korespondencja z żoną trwała blisko 16 lat (21 III 1923–25 VIII 1939). W sumie 1278 przesyłek.
Wymiana listów kompensowała Witkacemu brak osobistego kontaktu. Nie mieszkali razem, Jadwiga przeniosła się do Warszawy, a Stanisław Ignacy został w Zakopanem. Pisał regularnie, częstokroć codziennie.
Zbiór "Listów do żony" pieczołowicie przygotowała Anna Micińska. Pracę przerwała jej przedwczesna śmierć. Ambitne zamierzenie wydawnicze doprowadził do końca prof. Janusz Degler.
Przez listy przewija się galeria postaci: przyjaciół, znajomych, klientów firmy portretowej etc. Edytor przygotował około 10 tysięcy przypisów. Zajmują więcej miejsca niż część epistolarna.
Listy rozpoczynające się "Najdroższa Nineczko" (lub: "N. N."), pokazują twórcę walczącego o artystyczną i światopoglądową niezależność. Przypłacał to ciągłymi kłopotami zdrowotnymi ("sfajdane klapzdrygle" – artretyzm w stawach nóg) i finansowymi. Życiową niestabilność artysty znaczyły ciągłe utarczki z niesolidnymi odbiorcami jego dzieł: wydawcami, dyrektorami teatrów, klientami Firmy Portretowej. Treść listów rozwiewa też mgłę niedomówień w kwestiach rodzinnych.
Stanisław Ignacy podnajmował pokój w domu na Antałówce, gdzie niepodzielnie rządziły dwie Marie Witkiewiczówny: apodyktyczna ciotka Mery i nieprzychylna mu kuzynka Dziudzia. "Te dwie plotkary, stare małpy, czekają na Twój przyjazd, aby się czegoś od Ciebie dowiedzieć. Pamiętaj, ani słowa o nas obojgu [...]." Pobierały odeń wyśrubowaną cenę za skrajnie prymitywne warunki. Wyjaśniał to niemieckiemu filozofowi Hansowi Corneliusowi, który na jego zaproszenie przyjeżdżał z wykładami do Polski jesienią 1937 roku.
To wielka kompromitacja, ale w domu mojej ciotki nie ma wody ani elektryczności (niestety gazu w Zakopanem nie znamy – "nous autres zakopaniens"), a WC jest przybytkiem tak pierwotnym, że (mężczyźni) trzeba "srać" na powietrzu (voley). Moja ciotka nie jest normalna i nie chciała tych urządzeń. Ale sto kroków od nas znajduje się pensjonat zaprzyjaźnionej z nami damy, w którym za tę samą cenę (pięć złotych dziennie), wszystko jest na miejscu (elektr., woda i co tam jeszcze).
Informował żonę o przyziemnych sprawach życiowych, ale i o wzniosłych. O postępach prac nad swymi dziełami, o ludziach, spotkaniach, wycieczkach. Prosił ją o przepisanie na maszynie swoich prac lub o interwencję w sprawach zaległych honorariów.
Jestem facetem tak cudownie zorganizowanym, mimo piekielnego chaosu zewnątrz, począwszy od programu dnia, lektury, pisania i rysowania, aż do gaci, przewożenia ołówków i leczenia się, (y compris piwo i popojki, a nawet "miłość"), że naprawdę będzie szkoda, że taka organizacja może przedwcześnie zginąć, nie mogąc opanować nędzy materialnej. Więcej z siebie nic zrobić nie mogę. [Zakopane] 8 IX 1936
Jadwiga stała się zaufanym powiernikiem męża, który zwierzał się jej nawet z erotycznych podbojów i szukał pocieszenia w chwilach miłosnych zawodów. Anielskiej cierpliwości kobieta gotowa była stać się jego rozjemczynią w pojednaniu z kochanką. Czesława Oknińska-Korzeniowska odesłała mu bowiem kosz z 80 kilogramami podarunków.
Oknińska zerwała związek dowiedziawszy się o romansie Witkacego z siedemnastoletnią Marią Zarotyńską, manikiurzystką i przyjaciółką zakopiańskiego fryzjera Adolfa Pinno, w którym zawrzała krew włoskich przodków i wyzwał uwodziciela na pojedynek. Witkacy wyzwania nie przyjął, lecz po czasie udał się do zakładu Pinno i kazał mu się ogolić. Ponawiał wizyty, doznając "najwyższych i niedających się niczym zastąpić" satysfakcji.
Z listów przebijały z czasem skrajnie pesymistyczne nastroje:
Jestem przygnębiony stanem moich kolan. Mimo intensywnej kuracji wycieczki pogorszyły stan i jest coś paskudnego, co będzie w niedługim czasie przyczyną mego samobójstwa. Ten drań Karol Szymanowski wola mnie z tamtej strony liny jako ostatniego świadka tragedii "Meyerlincku".
W liście z 6 kwietnia 1936 roku pisze o rychłej "wszechświatowej katastrofie". Rok później, 28 kwietnia, stwierdza: "tak jakoś mam złe przeczucia - czuję wiszące nad sobą, a może ponad całym światem złe wypadki". 15 marca 1938, kiedy gazety w Polsce pisały o wchłonięciu Austrii przez Rzeszę Niemiecką, gorzko sobie zadrwił: "Hitler jest wspaniały. Tylko ja (jako monadysta) mogę z nim w paragon iść".
Mówiąc otwarcie, jedynym wyjściem byłoby samobójstwo. Ale albo, albo – z chwilą gdy nie decyduję się na to od razu, to muszę spróbować żyć. Naprawdę, że jedyna istota, która mnie przy życiu trzyma, to jesteś Ty. Straciłem dla siebie samego wszelką wartość i nie wiem, czy wytrzymam.
[Nowy Sącz] 12 IV 1938
Ważnym dopełnieniem "Listów do żony (1936–1939)" jest spisane przez Jadwigę "Wspomnienie o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu". Niedokończony szkic uznawany jest za cenne świadectwo, o wysokim stopniu wiarygodności. "Witkiewiczowa ani swemu wielkiemu mężowi, ani sobie nie wznosi pomnika – pisał Tadeusz Burzyński ["Sprawy i Ludzie", 1985]. – Nie unika też tematów drażliwych i krępujących kobietę. Stara się po prostu dać świadectwo prawdzie, co w niejednym wypadku wymaga odwagi."