Telefony uważał za wynalazek szatański, karmił pisklaki własnoręcznie pokrojoną dżdżownicą, wpisywał się w historię rzeźby, choć wcale tego nie pragnął.
Stanisław Horno-Popławski był żywym przykładem na to jak wiele może dać połączenie ludzkiej kreatywności, nieskrępowanego pędu i wizji wyjątkowego artysty. W książce "Myślenie Kamieniem" opowiada o nim Roman Konik, doktor filozofii, publicysta, historyk idei, malarz.
Horno-Popławski zadziwiał wizjami i energią twórczą prowadząc katedrę rzeźby na toruńskim UMK. Twórczość Horno – od lat 90. doktora honoris causa wydziału sztuk pięknych UMK i gdańskiej ASP – została doceniona na świecie, ale w Polsce przez lata była marginalizowana. Samemu rzeźbiarzowi nie zależało na rozgłosie, unikał spotkań z ludźmi. Jeśli już spotykał się z dziennikarzami – a robił to rzadko – to wypraszał ich z pracowni, kiedy tylko kierowali rozmowę w stronę czegoś innego niż sztuka. Poświęcał się sztuce, realizacji swoich wizji artystycznych. Tworzył dla siebie, nie zaś dla ogólnego podziwu. Jednak od podziwu nie mógł uciec. Nikt inny w Polsce nie umiał bowiem z taką kreatywnością tworzyć coś z niczego, zmieniać zwykłe polne kamienie w dzieła sztuki.
Styl wyświetlania galerii
wyświetl slajdy
Biografia nie jest przeładowana faktami – jest raczej swobodną opowieścią o losach kresowiaka, który zderzył się z realiami wojny, komunizmu, ale nigdy nie przestał być wierny marzeniom, sztuce i polnym kamieniom. Prace Horno-Popławskiego będą również zaczątkiem Bydgoskiego Centrum Sztuki, muzeum rzeźby, które ma pokazywać jego wizję sztuki.
Źródło: materiały prasowe; op: az; 30.08.2016.