Kadr z filmu "Na północ od Kalabrii", reż. Marcin Sauter, fot. facebook.com
Marcin Sauter to utalentowany fotografik, który po studiach fotograficznych w łódzkiej
Filmówce zgłosił się na kurs dokumentalny do Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Andrzeja Wajdy. Choć kurs ukończył w 2005 roku, nadal czuje się związany ze Szkołą Wajdy, choćby poprzez udział w Zespole Paladino - grupie artystycznej, którą założył jego kolega z kursu, Francuz z domieszką włoskiej krwi Thierry Paladino. Sauter mocno wkroczył w środowisko profesjonalnych dokumentalistów, zdobywając nagrodę za zdjęcia do swojego filmu
Za płotem (2005) na Krakowskim Festiwalu Filmowym w 2005 roku, a rok później otrzymał Srebrnego Lajkonika za film
"Kino objazdowe" (2005). Wraz z Zespołem Paladino zrealizował także film
"Andrzej Wajda: Róbmy zdjęcie!" (2008), nagrodzony Grand Prix na festiwalu Arts&Film w Pradze.
Trudno określić gatunek filmu "Na północ od Kalabrii", będącego kolejnym przedsięwzięciem Sautera i jego kolegów z Zespołu. Ingerencja filmowców w rejestrowaną kamerami rzeczywistość wydaje się zbyt duża, by mówić o czystym dokumencie, z drugiej strony film przekazuje pewną prawdę o miejscu i jego mieszkańcach, dążąc jednocześnie do zbudowania przesłania o walorze uniwersalnym. Sam Sauter mówi o swoim filmie jako o "dokumencie bajkowym", dystrybutor sugeruje, że mamy do czynienia z dokumentem fabularyzowanym, a może nawet wręcz z fabułą - wszak w ekipie filmowców jest kilku zawodowych aktorów, choćby Hanna Kochańska czy grający wikarego w serialu "Plebania" Marcin Janos Krawczyk, tu również występujący w koloratce. Co więcej, kiedy bliżej przyjrzeć się filmowemu księdzu, można odnieść podejrzenie, że zjawił się w tym miejscu nie tyle, by pełnić swą posługę, ile by swym zachowaniem prowokować mieszkańców. No bo w jakim innym celu ksiądz wchodziłby na szczyt dzwonnicy i kucając po dzwonem spoglądał na okolicę? Pod wieloma względami "Na północ od Kalabrii" przypomina takie filmy, jak "Jak żyć?" Marcela Łozińskiego czy "Z punktu widzenia nocnego portiera" Krzysztofa Kieślowskiego, zrealizowane z wykorzystaniem prowokacji, by obnażyć budzące niepokój mechanizmy. O powstałym w 1977 roku filmie Łozińskiego mówiono wręcz, że jest antysystemowy - wszak ukazywał, jak w prosty sposób sprowokować aktywistów młodzieżowej przybudówki partii komunistycznej do wyścigu o dobra materialne. Podobnie antysystemowy był nakręcony w tym samym czasie film Kieślowskiego, gdzie stróż porządku w państwie socjalistycznym okazywał się nieświadomym swych zachowań faszystą. Jakie więc zło chciał piętnować Sauter i jego ekipa?
I tu czeka widza największe zaskoczenie. Filmowcy zjechali do Chełmska Śląskiego - wsi, niegdyś miasta, z 800-letnim rodowodem, pod czeską granicą, oddalonej o 30 km od Wałbrzycha - nie po to, by piętnować, ale by chwalić. Gościli tam przez miesiąc, by wraz z burmistrzem zaktywizować mieszkańców i wraz z nimi przygotować wspaniały festyn. Wspomniana Hanna Kochańska przygotowała spektakl "Żołnierz królowej Madagaskaru" Juliana Tuwima z udziałem miejscowych pań, "ksiądz" nie tylko wchodzi na dzwonnicę, ale i przemierza okolicę w towarzystwie dzieci, ktoś buduje estradę, wzbudzając zrozumiałe zainteresowanie mieszkańców, Thierry Paladino udziela lekcji kuchni śródziemnomorskiej. Na ulicach pojawiają się geodeci, ludzie zaczynają mówić o nowej drodze, miejscowi filmowcy-amatorzy kręcą film o wyprawie w kosmos, dzieci budują panoramę miasta z piasku. Filmowcy wdają się w rozmowy z mieszkańcami, poznają miejscowe obyczaje, zdają się zaskoczeni serdecznością, z jaką są witani. Owszem, oceniają napotkanych ludzi, ale i oni są oceniani - pod wieloma względami miejscowi nie ustępują ludziom z wielkiego świata, a samo Chełmsko - na pierwszy rzut oka zapyziały relikt minionej epoki, pogrążony w marazmie i monotonii, skłaniający do szybkiego wyjazdu - okazuje się miejscem o niezwykłym uroku, pogodnym i ciepłym, gdzie aż chce się żyć. Wprawdzie przygotowywany z takim oddaniem festyn nie udał się - gwałtowna nawałnica uniemożliwiła pokazanie Tuwimowskiego spektaklu, ale i tak wzruszony Therry Paladino mógł zameldować ojcu, przebywającemu na południowym krańcu Włoch, że ludzie w Chełmsku być może zachowują się inaczej niż w Kalabrii, ale w gruncie rzeczy są do Kalabryjczyków podobni: tak samo czują, podobnie się bawią i z równą ciekawością patrzą na świat.
"Film Sautera - pisze na łamach "Kina" (11/2010) ks. Andrzej Luter - jest próbą ukazania miejsca idealnego, gdzie dominuje tolerancja, szacunek, wspólnotowość, odpowiedzialność za życie drugiego człowieka, którym może być nie dostrzegany dotąd sąsiad. Dzięki zdjęciom Radosława Ładczuka i Łukasza Gutta udało się uchwycić także coś nieuchwytnego i coś prawdziwego, co zaczęło się dziać między mieszkańcami a ekipą filmową."
Ciepły i pełen życzliwości dla widzów i swoich bohaterów film "Na północ od Kalabrii" wędruje po krajowych i światowych festiwalach. W rosyjskim Permie otrzymał wyróżnienie FIPRESCI, zaś na prestiżowym Festiwalu Filmów Dokumentalnych w Lipsku zdobył dwie nagrody - związkowców oraz Jury Ekumenicznego.
- "Na północ od Kalabrii", Polska 2009. Scenariusz i reżyseria; Marcin Sauter, zdjęcia: Radosław Ładczuk, Łukasz Gutt, muzyka: Maciej Cieślak, scenografia: Bartłomiej Skolimowski, dźwięk: Zofia Gołębiowska, Dariusz Wancerz, montaż: Agnieszka Glińska. Produkcja: Stowarzyszenie Filmowców Polskich - Studio "Młodzi i Film" im. Andrzeja Munka - Mistrzowska Szkoła Reżyserii Andrzeja Wajdy - TVP Kultura. Współfinansowanie: Polski Instytut Sztuki Filmowej - Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dystrybucja: Mistrzowska Szkoła Reżyserii Andrzeja Wajdy. W kinach od 16 listopada 2010 roku.
Autor: Konrad J. Zarębski, listopad 2010.