Kadr z filmu "Młyn i krzyż", reż. Lech Majewski
Akcja filmu obejmuje jeden dzień z życia Pietera Bruegla. Na ekranie widzimy Flandrię w roku 1563. Artysta zbiera szkice do planowanego obrazu: obserwuje życie codzienne swoich sąsiadów i przypadkowych ludzi przechodzących przez jego okolicę, pochyla się nad pajęczyną, bada jej misterną konstrukcję. Przyszły obraz zostanie zbudowany na planie właśnie pajęczyny, w jego środku znajdzie się człowiek ciągnący swój krzyż, zmierzający na egzekucję - jak zwykle u Bruegla ten najistotniejszy element obrazu zostaje ukryty wśród innych zapisanych na płótnie zdarzeń.
"Nie czuję się filmowcem sensu stricto" - twierdzi Lech Majewski, jeden z najbardziej znanych w świecie polskich artystów. Poeta i malarz, twórca instalacji i wideo-arts, a także inscenizator oper wystawia swoje prace w galeriach całego świata. Film w jego życiu artystycznym zajmuje wszak miejsce szczególne. Jak sam przyznaje w wywiadzie dla portalu Culture.pl (zobacz...), został filmowcem, by malować. Istotnie, jego filmy są niezwykle malarskie - to głęboko przemyślane kompozycje plastyczne, świadomie sięgające do korzeni sztuki, która fascynuje Majewskiego. Tak było w czarno-białym "Wojaczku" (1999) - filmie badającym fenomen Rafała Wojaczka, poety, "kaskadera polskiej literatury", który odebrał sobie życie w 1972 roku, nie mając nawet 30 lat. Albo w niezwykłym "Angelusie" (2001), którego tematyka krąży wokół malarza Teofila Ociepki i prowadzonej przez niego gminy okultystycznej w śląskim Janowie. "Młyn i krzyż" jest kontynuacją tych artystycznych eksperymentów.
"Młyn i krzyż" to tytuł eseju Michaela F. Gibsona - amerykańskiego historyka sztuki i krytyka - poświęconego obrazowi "Droga krzyżowa" Pietera Bruegla Starszego. Gibson zachwycił się "Angelusem" Majewskiego, opublikował entuzjastyczną recenzję na łamach "International Herald Tribune" i przy okazji spotkania z reżyserem zaproponował mu - jako twórcy obdarzonemu brueglowskim sposobem widzenia świata - realizację filmu o obrazie Bruegla.
- Miało to wyglądać tak - wspomina reżyser - że krytyk stanąłby przy płótnie i wodząc po nim palcem opowiadałby o jego zamyśle i poszczególnych sekwencjach. Ale ja takich filmów nie robię, odparłem, chcę nakręcić fabułę. Zdaniem Gibsona, to byłoby szaleństwo, ale z czasem udało się nam stworzyć coś w rodzaju konspektu.
- Książkę "Młyn i krzyż" przeczytałem jednym tchem: nigdy nie spotkałem tak świetnego pióra i tak precyzyjnej analizy! W trakcie lektury zobaczyłem film, a właściwie kluczową scenę: wszyscy stoją znieruchomiali, a kamera penetruje przestrzeń wokół postaci - wyjaśnia klucz do swojego filmu Lech Majewski. - Wybraliśmy 12 postaci, dopisaliśmy ante scriptum i post scriptum do sytuacji centralnej, którą byłoby to wspomniane wcześniej znieruchomienie. Przecież w tym właśnie tkwi siła i wielkość artysty, który potrafi zatrzymać czas, by mógł zaistnieć kairos - czas święty. Dziś już nikt tego nie potrafi, ograniczamy się jedynie do ironii i kpiny, koncentrujemy się na lokalnych opowiastkach.
Nie ma żadnych przekazów z epoki o metodzie twórczej Bruegla, "Młyn i krzyż" to wywód historyka sztuki wokół domniemań na temat zamysłu twórcy. Wywód opatrzony komentarzem odnoszącym się w równym stopniu do zawartości dzieła, jak i epoki, w której powstał: oto Flandria pod panowaniem królów hiszpańskich, strażników kontrreformacji, prowadzących okrutną wojnę z innowiercami. Człowiek wiedziony na ukrzyżowanie nie jest Chrystusem, ale jego ofiara ma wymiar tamtego Ukrzyżowania...
Niemniej istotna od odsłanianych warstwowo przez Majewskiego treści obrazu jest sama forma filmu. Operowanie kamerą wewnątrz obrazu Bruegla pozwala na rekonstrukcję świata kreowanego przez tego wielkiego artystę, a także pozwala zajrzeć w głąb procesu twórczego. Majewski czyni to za pomocą rozbudowanej technologii komputerowej, komponując świat brueglowski zarówno z elementów jego obrazów, jak i ze zjawisk, które uznał za pasujące do wizji mistrza. Powstało dzieło niezwykłe - na pozór statyczne ("Był moment - wyznaje Majewski - kiedy skłonny byłem nakręcić film składający się wyłącznie z żywych obrazów: nikt się nie rusza, słychać tylko głosy wewnętrzne postaci"), ale pełne wewnętrznej dynamiki, kostiumowe, a więc zwracające się ku przeszłości, i jednocześnie - zważywszy zastosowane techniki - na wskroś nowoczesne.
- Flamandzki artysta z upodobaniem kolekcjonował ludzkie typy - zauważa na łamach "Kina" (nr 3/2011) Magdalena Lebecka - w ich cielesności, naturalności gestu, biologicznej prawdzie. A "malarz kina pozwala nam kontemplować bogatą galerię wizerunków i studiów postaci. Oto pogrążone w bólu święte kobiety skupione wokół Marii. Istnieją na tle - i wobec - reprezentantów innych stanów, czasem fascynująco brzydkich, o rysach grubych i nieregularnych. W brodatym młynarzu rozpoznajemy Mariana Makulę, odtwórcę roli Waltera Goja, szalonego wynalazcy z "Angelusa". W męskiej dojrzałej fizyczności Rutger Hauer godzi krzepkość, moc i sensualność "Pietera Dziwnego", chłopskiego malarza, ale też łatwo uwierzyć, że Bruegel był wśród malarzy najwybitniejszym filozofem. Jedynie Chrystus, za sprawą mądrej decyzji reżysera, nigdy nie odsłania twarzy.
Lebecka tak podsumowuje swą recenzję:
- W epitafium na śmierć Bruegla jego przyjaciel Abraham Ortels powiedział: "namalował wiele rzeczy, których nie da się namalować". Lech Majewski na swój sposób od lat stara się w swoich filmach wyrażać niewyrażalne: poezji, refleksji filozoficznej, hermetycznej duchowości, tęsknotom metafizycznym - nadać wizualny kształt. Pozostaje też jednym z nielicznych współczesnych artystów, którzy swoją twórczością mają odwagę bronić kategorii piękna.
- "Młyn i krzyż", Polska-Szwecja 2010. Reżyseria: Lech Majewski, scenariusz: Michael Francis Gibson, Lech Majewski, zdjęcia: Lech Majewski, Adam Sikora, muzyka: Lech Majewski, Józef Skrzek, scenografia: Katarzyna Sobańska, Marcel Sławiński, kostiumy: Dorota Roqueplo, montaż: Eliot Ems, Norbert Rudzik, dźwięk: Marian Bogacki. Występują: Rutger Hauer (Pieter Bruegel), Michael York (Jonghelinck), Charlotte Rampling (Maria) i inni. Produkcja: Angelus Silesius oraz Telewizja Polska, Bokomotiv Filmproduktion, Odeon Studio, Silesia Film, 24 Media, Supra Film, Arkana Studio, Piramida Film. Współfinansowanie: Polski Instytut Sztuki Filmowej. Czas wyświetlania: 95 min. W kinach od 18 marca 2011 roku.
Autor: Konrad J. Zarębski, marzec 2011