Pozaludzcy domownicy
Bardzo ważnymi domownikami Dziedzinki były ukochane zwierzęta Simony Kossak i Lecha Wilczka. Najwięcej czasu spędziła z nimi locha Żabka. Wilczek dostał ją w prezencie od znajomych z placówki naukowej PAN w Puszczy Kampinoskiej jako uroczego, liczącego sobie dwa dni malutkiego warchlaczka. Potem oczywiście bardzo urosła. Wilczek wspomina ją w ten sposób, podkreślając, że nie ma wątpliwości, że zwierzęta myślą:
Żabka była odważnym, lojalnym w przyjaźni, zachowującym się sensownie stworzeniem. Dostarczyła dowodów, że dziki potrafią perspektywicznie myśleć i roztropnie zmieniać swoje zachowanie. Przeżyła z nami dziewiętnaście lat i osiem miesięcy
Silne emocjonalne więzi połączyły parę przyrodników także z lisicą Dusią, jamniczką Sabinką, krukiem Koraskiem, rysicą Agatą, borsukami Synkiem i Szczoteczką, łosiami Pepsi i Kolą oraz z oślicą Hepunią. W Dziedzince pojawiały się co więcej popielica, bociany, pawie, owce, a także sarny, którym Simona Kossak poświęciła swój doktorat. Wilczek opisuje:
Bardzo charakterystyczny był głęboko humanitarny, serdeczny stosunek Simony do zwierząt. Widziała w nich godnych szacunku współmieszkańców Ziemi, którym ludzie, z racji swego wysoko sprawnego intelektu będący na wygranej pozycji, winni zapewnić opiekę i możliwość przetrwania. Buntowała się przeciwko nieetycznemu, instrumentalnemu traktowaniu, bezlitosnemu mordowaniu innych stworzeń i zagarnianiu ich siedlisk. Zdawała sobie sprawę, że nasz gatunek, mnożąc się lawinowo (ponad 80 milionów więcej każdego roku), eksterminując inne istoty i jak żaden dotąd rabunkowo eksploatując środowisko, zagraża śmiertelnie całej strukturze ziemskiego życia, w tym także sobie.
Umierająca Puszcza
Życie w Dziedzince nie było wyłącznie sielskie i idylliczne. Stara leśniczówka stanowiła dla swoich mieszkańców opiekuńczą oazę, ale też zbytnio ich nie rozpieszczała. Zwłaszcza zimy były uciążliwe – wiązały się bowiem z noszeniem drewna, paleniem w piecach, czasochłonnym odśnieżaniem i trudnymi dojazdami. Od podłogi ciągnęło niekiedy takim chłodem, że zamarzała przy niej woda. Choć zakochani w dzikiej naturze Wilczek i Kossak, dalecy byli od jej idealizowania:
Żyjąc od lat pośród puszczy, wielkiej wyrazicielki bezlitosnych praw rzeczywistości, trudno było żywić błogie nadzieje. Romans z nią fascynował nas. Jej uroda i prężność zachwycały. Jednak nie sposób było nie popaść w głęboki konflikt moralny z koncepcją funkcjonowania tych wspaniałości, opartą na nieuchronnym uśmiercaniu jednych istot przez drugie, żeby nurt życia mógł trwać.
Ponadto Kossak była przerażona szybkością, a także zakresem wycinania starodrzewów w Puszczy Białowieskiej i jej przemiany w las gospodarczy. Opisała to w eseju "Śmierć Puszczy" opublikowanym w 1992 roku w "Gazecie Wyborczej", a także na kilkudziesięciu stronach swojego sztandarowego dzieła "Saga Puszczy Białowieskiej", w którym opowiedziała dzieje puszczy od jej zarania po czasy sobie współczesne. Tuż przed śmiercią w 2007 roku, będąc już w szpitalu, prowadziła jeszcze walkę w obronie Doliny Rospudy. Jej nawoływania do tego, byśmy zrozumieli, że nie możemy beztrosko niszczyć i marnotrawić zasobów przyrody, stają się dziś, w obliczu katastrofy klimatycznej, jeszcze bardziej aktualne.