Poniżej zamieszczamy dwa omówienia "4. Symfonii (Symphonie Concertante)" op. 60 Karola Szymanowskiego: Anny Iwanickiej-Nijakowskiej z roku 2007 i Piotra Deptucha z roku 2002.
Anna Iwanicka-Nijakowska:
"4. Symfonię - Symphonie concertante" op. 60 napisał Szymanowski w 1932 roku w ciągu zaledwie kilku miesięcy (szkice powstały w marcu i kwietniu, a partytura ukończona została 9 czerwca). Mimo, iż artysta zadedykował ją wybitnemu pianiście i swemu przyjacielowi - Arturowi Rubinsteinowi, w rzeczywistości pisał ją z myślą o sobie jako wykonawcy (chociaż nie był zawodowym pianistą). Zapewne ten fakt wpłynął na poziom trudności dzieła - partię solową, mimo iż niezwykle efektowną, charakteryzuje brak wyszukanej i skomplikowanej wirtuozerii. Natomiast rozbudowana została orkiestracja, barwna i błyskotliwa pod względem brzmieniowym. To przesunięcie punktu ciężkości pomiędzy solistą a orkiestrą zaważyło z pewnością na określeniu kompozycji mianem "symfonii koncertującej", a nie "koncertu fortepianowego". W liście do Zofii Kochańskiej kompozytor tłumaczył:
"z największą łatwością i ochotą pracuję nad tym 'Koncertem' (jeszcze raz proszę o absolutny sekret, że to koncert - można mówić, że to 'IV Symfonia') i notabene mam wrażenie, że to będzie sztuczka pierwszej klasy".1
"Symphonie concertante" posiada jednak wiele cech zarówno koncertu, jak i symfonii. Na korzyść tradycyjnego "koncertu" przemawia już sama budowa kompozycji - trzyczęściowa, z dwutematowym allegrem sonatowym jako częścią pierwszą, powolnym ogniwem środkowym oraz finałowym rondem, a także technika koncertująca, polegająca przeważnie na dialogowaniu i dopełnianiu partii solowej malowniczymi figurami instrumentów zespołu. Z kolei o symfoniczności dzieła świadczy niezwykle rozbudowana partia orkiestry, charakteryzująca się bogactwem pomysłów brzmieniowych i wyrazowych. W części pierwszej dominuje nastrój pogodny i radosny oraz liryczny (II temat), w drugiej - sentymentalny, nokturnowy, a w trzeciej - żywy, taneczny. Dodatkowo środkowe ogniwo zachwyca piękną, delikatną, impresjonistyczną kolorystyką. Finał natomiast inspirowany jest muzyką ludową - to stylizacja żywiołowego oberka, eksponująca przede wszystkim rytm i motorykę, energię i dynamizm.
Prawykonanie "4. Symfonii" odbyło się 9 października 1932 roku w Poznaniu w interpretacji kompozytora jako solisty i Orkiestry Miasta Poznań pod batutą Grzegorza Fitelberga. Odniosło ono ogromny sukces, o czym donosił Szymanowski w liście do Kochańskiej:
"mój pianistyczny 'debiut' z 'Koncertem' w Poznaniu 9 X. Możesz sobie wyobrazić, co to dla mnie za é v é n e m e n t! Wszystko udało się znakomicie, do tego stopnia, że m u s i a ł e m b i s o w a ć c a ł y F i n a ł ! Nie śmiej się ze mnie - sam właściwie kpię z mego 'pianizmu', ale daję Ci słowo, że ludzie zachodzili w głowę, skąd ja w ogóle tak gram."2
W następnych miesiącach kompozytor wykonywał "Symfonię" wielokrotnie w kraju i za granicą, m.in. w Kopenhadze, Bolonii, Moskwie, Bukareszcie, Paryżu, Amsterdamie, Hadze, Sofii, Londynie, Lyonie, Sztokholmie, Oslo, Bergen, Berlinie, Rzymie, Liège i Maastricht. 19 stycznia 1933 roku koncert w Kopenhadze w interpretacji Szymanowskiego i Orkiestry Radia Duńskiego pod dyrekcją Fitelberga został zarejestrowany fonograficznie, a jego nagranie w 1980 roku ukazało się na płycie Polskich Nagrań (Muza).
Artur Rubinstein, któremu utwór został dedykowany, przyczynił się do popularyzacji dzieła dopiero po II wojnie światowej, dokonał m.in. w 1952 roku jego rejestracji wraz z Los Angeles Philharmonia Orchestra pod dyrekcją Alfreda Wallensteina, która wydana została następnie kilkakrotnie na płytach długogrających (m.in. nakładem wytwórni Victor i His Master's Voice).
Wśród współczesnych pianistów "4. Symfonia" cieszy się równie wielką popularnością. W swoim repertuarze posiadają ją tak znakomici artyści, jak Jan Ekier, Piotr Paleczny, Karol Radziwonowicz, Tadeusz Żmudziński, Marek Drewnowski, Barbara Hesse-Bukowska, czy Ewa Kupiec.3
Przypisy:
1 "Karol Szymanowski. Korespondencja", Tom IV: lata 1932-1937, cz. 1, s. 146, list z 3 IV 1932 do Zofii Kochańskiej, oprac. Teresa Chylińska, Musica Iagellonica, Kraków 2002.
2 "Karol Szymanowski. Korespondencja", Tom IV: lata 1932-1937, cz. 1, s. 326-327, list z 27 X 1932 do Zofii Kochańskiej, oprac. Teresa Chylińska, Musica Iagellonica, Kraków 2002.
3 Wybrane nagrania:
"Karol Szymanowski. Dzieła", Polskie Nagrania 1990,
"Karol Szymanowski...", Marco Polo 1990,
"Karol Szymanowski...", EMI 1994 [przyp. red.].
Autor: Anna Iwanicka-Nijakowska, wrzesień 2007.
Piotr Deptuch:
W roku 1924 Szymanowski rozpoczął pracę nad komponowaniem swojego koncertu fortepianowego. Z zaplanowanego utworu naszkicowane zostało jednak zaledwie 311 taktów, a projekt upadł. Kompozytor zajął się tworzeniem Stabat Mater, aby później, podejmując pracę pedagogiczno-administracyjną zminimalizować wydatnie swoją działalność twórczą. W końcu, w roku 1929, będąc ciężko chorym, zaniechał jej niemal całkowicie.
Pomysł utworu na fortepian i orkiestrę powrócił jednak na początku lat trzydziestych. Szymanowski mieszkał już wtedy w Zakopanem, a po ustąpienia z funkcji Rektora Wyższej Szkoły Muzycznej stan jego finansów był bardzo niestabilny. Dziurę w budżecie mogłyby załatać występy na koncertach publicznych, kompozytor rozpoczął więc pisanie utworu z myślą o sobie, jako wykonawcy partii solowej. Nie czuł się jednak na tyle profesjonalnym pianistą, aby stworzyć dla siebie prawdziwie wirtuozowski koncert, stąd też rozwiązanie kompromisowe. Instrument solowy, mimo koncertującej dominacji, wtapia się tu często w brzmienie ekspansywnie potraktowanej orkiestry, stając się jednym z elementów symfonicznej konstrukcji. Tak pomyślane dzieło kontynuuje popularną w XVIII wieku tradycję symfonii koncertującej, w czasach romantyzmu wskrzeszoną choćby przez Hectora Berlioza w jego programowej symfonii "Harold w Italii", z udziałem solowej altówki obligato.
Bodziec ekonomiczny był na tyle silny, iż praca nad dziełem postępowała w zawrotnie, jak na Szymanowskiego, szybkim tempie - po trzech miesiącach komponowania, w czerwcu 1932 roku, partytura była ukończona.
"4. Symfonia" jest próbą otwarcia się Szymanowskiego na estetykę neoklasyczną, która w latach trzydziestych zaczęła stawać się jedną z tendencji dominujących w muzyce. Cechami charakterystycznymi tego utworu są: niezbyt długie rozmiary poszczególnych części, klasycznie klarowna, choć wcale nie ortodoksyjna forma, (I sonatowa część właściwie bez przetworzenia!) i wyraźne dążenie do uproszczenia charakteru muzycznej wypowiedzi. "4. Symfonia" ujawnia wyjątkową "melodyczną dyspozycyjność" późnych utworów Szymanowskiego. Główny temat pierwszej części jest jedną z najbardziej plastycznych melodii kompozytora, łącząc w sobie cechy typowo słowiańskiej romantyczności z nostalgiczną atmosferą kawiarnianego tanga. Jego wyrazisty motyw czołowy, który Christopherowi Palmerowi skojarzył się z jodłowaniem (cóż za szerokie spektrum asocjacji!) pełnił nawet funkcję hejnału, rozbrzmiewającego z wieży słupskiego ratusza. Jeśli wierzyć Jarosławowi Iwaszkiewiczowi, to początkowa fraza "Symfonii" w wyobraźni Szymanowskiego pojawiła się już w roku 1923, tak długo później czekając na swoje rozwinięcie.
Melodycznym, nokturnowym pięknem emanuje środkowa część dzieła, Jej poetycką atmosferę przełamuje zmierzający do kulminacji fragment środkowy - daleka reminiscencja rytualnej procesji.
Finał przypomina nam znów o narodowych korzeniach muzyki "późnego" Szymanowskiego. Jest on stylizacją oberka, którego szybki, kołujący rytm staje się pod koniec źródłem potężnej, orgiastycznej niemal kulminacji rytmicznej. Dionizos - częsty gość muzyki Szymanowskiego - triumfuje tu raz jeszcze.
Autor: Piotr Deptuch, 2002.