Poetyckie szkice uważnego przechodnia, który z natłoku potocznych obserwacji potrafił wyłowić to, co najistotniejsze, dla innych wszak niedostrzegalne, chociaż zanurzone w oswojonym, rozpoznawalnym konkrecie i klimacie dnia codziennego. To również poetyckie epitafia, którymi autor żegna swoich literackich mentorów i przyjaciół: Jerzego Lisowskiego, Ziemowita Fedeckiego, Mariana Grześczaka, Olimpię Grochowską i Henryka Berezę.
Na odbiór świata, który ukształtował Janusza Drzewuckiego jako autora "Dwunastu dni", nie bez wpływu pozostaje jego długoletnie doświadczenie dziennikarskie, szczególnie widoczne w otwierających tom "Wierszach podróżnych". Nie są to wyłącznie wrażenia dociekliwego turysty, konfrontującego nabytą bedekerową wiedzę z własnymi spostrzeżeniami. Przemierzanie świata staje się dla Drzewuckiego przygodą intelektualną; wyprawą w towarzystwie innych ludzi pióra, podjętą, by spotkać się z kolegami po literackim fachu w innych częściach globu, co też jego poetyckie zapisy zbliża do form właściwych dziennikowi lub eseistyce.
[…] Doszło do tego, że
Ricardo Bórnez Gonzalez
z Madrytu, Jurij Cwetkow
z Kiszyniowa, Danił Faizow
z Moskwy
i Wiaczesław Samoszkin,
Rosjanin z Bukaresztu,
a na dodatek
Maria Pia Quintavalla
z Mediolanu, Lisa Mayer
z Salzburga
i jeszcze ja
zaczęliśmy śpiewać,
każde w swoim języku,
jedną i tę samą pieśń,
co to rusza
bryłę świata
z posad.
["Nad jeziorem Vidraru, w górach"]
Na globtroterskich szlakach Drzewucki odnajduje zarówno to, co napotkanych przezeń ludzi łączy, jak i to, co ich wyróżnia. I choć autora trudno byłoby zaliczyć do kolekcjonerów poetyckich osobliwości – przeciwnie, preferuje raczej rzeczowy konkret – przywołuje w nich niekiedy jakże istotne odrębności. Przez trwałe zadomowienie w ludzkich duszach stanowią one ważki punkt odniesienia.
[…] Czekam na ciebie, mimo że
cię nie znam, nigdy cię
nie widziałem, ale się nie martw,
rozpoznam cię w szarym tłumie
na dworcu od razu, bo jakże
mógłbym ciebie nie rozpoznać,
tylko na ciebie spojrzę i już
będę wiedział, że ty to ty,
tak więc przyjedź wreszcie
do Polski, Litwo ojczyzno moja.
["List do L."]
Kolejną zakorzenioną w wierszach Janusza Drzewuckiego fascynacją jest pasja sportowa, która każe mu się wspinać na korony piłkarskich stadionów. Poeta stara się zresztą swojemu zamiłowaniu sprostać nie tylko jako zapalony kibic, ale i czynnie, choćby jako uczestnik maratonów.
Tę pasję Drzewucki ubiera w słowa w tak zmyślny sposób, że nawet egzotycznie dla polskiego ucha brzmiące nazwiska węgierskich, rumuńskich czy bałkańskich piłkarzy jak i nazwy klubów urzekają w jego wersach oryginalną melodyką. Idealnym zrytmizowaniem znaczeń dla sportowego laika nie do końca rozszyfrowanych, a jednak fascynujących.
Autor stara się też – wzorem Norwida? – dopełniać powinności obywatelskich. I choć stroni od polityki, a zwłaszcza od publicystycznej doraźności, zabiera głos wówczas, kiedy poecie milczeć zwyczajnie nie wypada.
[…] Czym bylibyśmy przez te
wszystkie lata jako naród,
gdyby nie Kościół,
pada wreszcie pytanie
z sejmowej mównicy,
powtarza się je na radiowej
antenie, w telewizyjnym studiu,
na łamach gazet i czasopism,
ile Polska ma do zawdzięczenia
Kościołowi, pada pytanie
i w tym momencie gasną
wszelkie swary i spory.
To dobre pytanie, jak każde
pytanie retoryczne,
pytanie bez odpowiedzi,
całkiem dobre pytanie,
a nawet bardzo dobre,
zmuszające, jak to się mówi,
do refleksji albo do zadumy,
podobnie jak: ile Kościół
ma do zawdzięczenia Polsce.
["Głos w dyskusji Polska i Kościół"]
Część środkowa, owe "Dwanaście dni", które dały tytuł tomikowi, są zapisem obserwacji z poszczególnych miesięcy roku, poczynionych jednak w ciągu wielu lat (2004–2012). Dzięki temu zabiegowi udało się poecie zamknąć banał codziennych czynności w zaskakujących metaforach, zawrzeć kilka niebagatelnych refleksji o życiu, byciu, przemijaniu.
[…] Pod Średnicowym,
górą mijały się akurat
dwa pociągi,
ten z Pruszkowa
z tym z Otwocka,
zdałem sobie sprawę,
że nie ma się co zaklinać,
ale dobrze byłoby zabrać się
wreszcie do tego, do czego ciągle
nie mogę się zabrać,
zrobić wreszcie to,
czego ciągle jeszcze
nie zrobiłem, co odłożyłem
na potem, co zarzuciłem,
nic nigdy samo się nie zrobi. […]
["Pierwszy dzień stycznia, czyli pod pięcioma mostami"]
Nie tak łatwo jednak rozpocząć inne, nowe życie, kiedy człowieka dopada niemoc bezsenności. Kiedy to "spocony ze strachu" przewraca się "z boku na bok, z boku na bok, z boku na bok".
[…] włączyłem po ciemku
radio, ale natychmiast
je wyłączyłem, przeraziła
mnie pasja nocnych
rozmów moich rodaków,
żarliwość, z jaką opowiadali
o zmarnowanym życiu,
o problemach z dziećmi
i wnukami, z kredytami,
z alkoholem, a nawet
z Panem Bogiem; leżałem
w ciemnościach, w letargu,
między jawą a snem,
przewracałem się z boku
na bok, bez końca. […]
["Czwarty czwartek marca, czyli nowe życie"]
Osobne miejsce w tomie zajmują "Wiersze podzwonne", wspomnienia, albo i portrety osób w życiu autora znaczących – pisarzy, tłumaczy, redaktorów, których Janusz Drzewucki poznał przy ul. Wiejskiej. Swoje siedziby mają tam redakcje "Twórczości" i "Czytelnika", mocno wpisane w życiorys autora. Tam też odnalazł znajomych i przyjaciół, których ostatnio przyszło mu żegnać: Jerzego Lisowskiego, Ziemowita Fedeckiego, Mariana Grześczaka, Olimpię Grochowską, Henryka Berezę.
Portrety to niepokorne, dalekie od tonów hagiograficznych, dzięki czemu tak wiarygodne. Drzewucki nie tai przy tym, że wiadomości ze szpitala, w którym Henryk Bereza spędzał ostatnie, jak się okazało, dni życia, przeplatały się mu z powinnościami kibica, pochłoniętego obserwacją zmagań polskiej reprezentacji piłkarskiej podczas Euro 2012. W żadnym stopniu nie ujmuje to wagi jego poetyckiemu pożegnaniu z wybitnym krytykiem, zawartym w dwóch wierszach: "Podzwonne dla Henryka" i "Czarna cisza".
[…] odpuść, odczekaj
chwilę, zdążysz,
nie spóźnisz się,
a jeśli nawet, to co
z tego, nie jesteś
wcale taki ważny,
nie martw się,
nie przejmuj,
nie z twojego
powodu nastąpi
koniec świata. […]
["Ostatni dzień grudnia, czyli mój Anioł Stróż"]
Janusz Drzewucki, ur. w 1958 r. w Kruszwicy. Absolwent filologii polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego (1982). Był dziennikarzem "Studenta" i "ITD" oraz dzienników "Nowa Europa" i "Rzeczpospolita". W latach 1997–2009 roku autor comiesięcznego felietonu "Półka z poezją" publikowanego w "Rzeczy o książkach", dodatku do "Rzeczpospolitej". Od 2005 do 2012 pracował w wydawnictwie Czytelnik. Za debiutancki zbiór wierszy "Ulica Reformacka" (1988) uhonorowany został Nagrodą im. Kazimiery Iłłakowiczówny, przyznawaną za najlepszy poetycki książkowy debiut roku. Ponadto autor tomów poezji "Starożytny język" (1989), "Podróż na południe" (1995) i "Światło września" (1998), a także "Wiersze wybrane" (2010). Autor książek o polskiej poezji współczesnej: "Chaos i konwencja" (1988), "Smaki słowa" (1999) oraz "Akropol i cebula. O Zbigniewie Herbercie" (2004). Laureat nagród im. Stanisława Wyspiańskiego i Stanisława Piętaka w dziedzinie krytyki literackiej. Od 1983 roku współpracownik miesięcznika "Twórczość", od 1996 członek zespołu redakcyjnego i redaktor działu poezji tego najstarszego polskiego czasopisma literackiego.
Janusz Drzewucki
"Dwanaście dni"
projekt graficzny: Andrzej Barecki
Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2013
format: 110 x 215 mm, liczba stron: 120
oprawa: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-244-0308-0
iskry@iskry.com.pl
- Za tom wierszy "Dwanaście dni" Janusz Drzewucki został w 2014 roku laureatem Nagrody im. Cypriana Kamila Norwida – w kategorii literatura za 2013 rok.