Białe wiersze Filipa Wyszyńskiego przynoszą dokładnie to, co zapowiada tytuł. Traumę młodego, wrażliwego człowieka mierzącego się z okrutnymi regułami świata dorosłych, ale i rówieśników. Obcych, choć i najbliższych.
Jest w tych intymnych, lirycznych wyznaniach niezmiernie dużo goryczy, choć znacznie więcej świadomej dumy autora, żyjącego po swojemu i na własną rękę. Bez potrzeby zbędnych usprawiedliwień z osobistych wyborów czy potrzeb. Wyszyński nie ukrywa bowiem swojej homoseksualnej orientacji, co jego otoczenie nie zawsze potrafi przyjąć z należytym zrozumieniem.
Rzuciłem palenie i kobiety,
wyznałem to ojcu, ale tatuń
źle mnie zrozumiał, bo pomyślał
o mnie, że jestem "pedałem",
i powiedział, że zawsze
byłem, bo jedynie kręcę się
i kręcę. A później złapał za
pasek. Nie wymagam rzeczy
niemożliwych, chcę tylko
skorzystać z okazji zrobienia
świata pięknym i prostym.
Z miłości do tego, co idealne.
["Skaleczenie chłopca"]
Wiersze zebrane w tomiku Filipa Wyszyńskiego układają się nieomal w rodzaj intymnego dziennika. Nie brak tu gorących zapewnień, nieoczekiwanych zwierzeń czy czułych wyznań, niejednokrotnie przerywanych nagłym zawieszeniem gestu, ironicznym grymasem, kaprysem, kpiną. Jakby autor za wszelką cenę chciał się odciąć, a przynajmniej odgrodzić od wszelkich znamion słabości.
"Skaleczenie chłopca" jest zarazem zapisem podróży inicjacyjnej, podczas której bohater – porte-parole autora(?) – decyduje się na ostateczne odcięcie pępowiny. Stąd parada obrazków rodzajowych. Z najbliższymi na cenzurowanym.
Dziadek, stary popapraniec,
trzy dni wieszał się na żyłce,
z którą chodziłem na ryby. [...]
Dawniej pisał dziennik, ale
nie został uznany, doceniony
za życia, ani po nim, bo był
trochę pod wpływem Jezusa
Chrystusa, a niedobrze
się dzieje, kiedy się pisze
kim innym.
["Stary"]
W młodzieńczym, najczęściej nieukierunkowanym jeszcze buncie, znacznie surowiej zwykło się osądzać rodziców.
I wszystko, co się ostatnio działo,
działo się we mnie. Nie wiem,
czy wierzyć w Boga, czy być dorosłym,
bo moi rodzice bardziej kochają
Chrystusa ode mnie.
["Gdzie żyłem albo jak"]
Żeby poecie oddać sprawiedliwość, nie można pominąć milczeniem innego utworu, poświęconego matce.
Przecież to była burza.
Trawy się nie dały wypalić.
Wody podchodziły aż pod
same oczy. Matka miała suchoty,
szedłem do niej przez bagno,
kałuże, mokradła, i ona się
skończyła, zmarła. Niech wróci
coś, co suche. Cokolwiek.
["Utrata matki"]
Jest w tych szorstkich, niepokornych wierszach ten sam rodzaj bezkompromisowości, jaki pamiętamy z młodzieńczych tomików Andrzeja Bursy, Rafała Wojaczka czy Edwarda Stachury, żeby ograniczyć się do kręgu tak zwanych kaskaderów literatury. Filip Wyszyński objawił nam swoje skaleczenie. Oby na swej poetyckiej drodze nigdy nie doznał poważniejszych obrażeń, ani nie daj Boże blizn.
Filip Wyszyński (urodzony w 1992 roku). Tom "Skaleczenie chłopca" jest jego debiutem książkowym. W 2010 roku opublikował zestaw wierszy "Strzeżone plaże" w almanachu "Połów: Poetyckie debiuty 2010" w wyborze Romana Honeta i Karola Maliszewskiego. Publikował swoją twórczość na łamach wielu pism literackich. Jest studentem prawa na Uniwersytecie Warszawskim i mieszka w Warszawie.