Anna Kałuża: "Jeśli Tkaczyszyn-Dycki pisze, że 'istotą poezji jest nie tyle zasadność / co bezzasadność napomknień i powtórzeń', to, rzecz jasna, nie mamy powodu mu nie wierzyć. Bo właśnie 'bezzasadność' pewnych powracających fraz w jego poezji robi wielkie wrażenie. Tłumaczy też, jak to się dzieje, że Tkaczyszyn, cały czas robiąc to samo i w taki sam sposób, uwodzi, niepokoi i ekscytuje. W 'Piosence o zależnościach i uzależnieniach', po niezbyt udanych 'Dziejach rodzin polskich', w których 'zasadność' użytych słów odbierała im sporo uroku, znowu bezzasadność napomknień - uwodzicielska, olśniewająca - gra pierwsze skrzypce, a my staramy się uchwycić tego, co tak bardzo nie ma znaczenia, że aż staje się konieczne."
Tomasz Pułka: "W swoim nowym tomie Dycki nie odchodzi od stworzonej przez siebie konwencji, bo i cały czas pisze jeden, niekończący się, wiersz. 'Nie odchodzi', ale mimo to, coś jest inaczej. Trzymając się ustalonego w pierwszej linijce tonu ('nie odchodzi'), a równocześnie przyjmując, że poezja Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego jest oparta na mantrycznym 'odchodzeniu', autor 'Piosenki' - miarkując możliwość wykonania ruchu - poddaje 'w ruch' słowo, które wydarzyć się nie może, lecz przez samo zaznaczenie jego obecności: zaczyna żyć własnym życiem. Gdzieś tam, mimowolnie odchodzi, jak zmarli z tych wierszy, dla których śmierć jest jedynie (?) garścią drobnych, jakie dostaje się w zamian za kupiony bilet. Dycki waha się, czy kupić za nie gazetę, czy ofiarować je żebrzącemu (sobie?). Wzruszająca książka."
Źródło: biuroliterackie.pl
Książka-laureatka Nagrody Literackiej Gdynia 2009 w kategorii: poezja oraz Nagrody Literackiej "Nike 2009".
"Gazeta Wyborcza" prezentuje książki nominowane do "Nike 2009":
"Piosenka o zależnościach i uzależnieniach"
Niektórzy komentatorzy i stali obserwatorzy twórczości Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego powiadają, że poeta pisze nieustannie jeden wiersz, że kolejne tomy poetyckie są w rzeczywistości ciągami dalszymi jednej opowieści. Tak jest być może z najważniejszymi tematami, które Dycki podejmuje. Ale ciekawą powtarzalność - nie tylko słów, fraz, obrazów, stałych wątków i wspomnień, również całych wierszy - dostrzeżemy w samej formie. Poeta ten sam wiersz zapisuje parokrotnie w kolejnych wariantach, nie chodzi tu przecież o jakąś zabawę stylistyczną ani popis sprawności warsztatowej. Dycki wydaje się wątpić w celność tego, co zapisał, jakby szukał nowego, wciąż stosowniejszego określenia, jakby nie był pewien, czy to, co chciał powiedzieć, już się udało, jakby w ogóle nie był pewien języka.
Pierwsze strofy jednego z wierszy brzmią: "przychodzą do mnie ludzie / których dzisiaj już nie ma / jeszcze bardziej piękni aniżeli / Dyccy z tamtych lat to fakt". W kolejnym wierszu czytamy: "przychodzą do mnie ludzie których / dzisiaj już nie ma (Jasiejo, / Jasiusio i Jasieczko) pewnie dlatego / spotykam się z nimi". Następny wiersz rozpoczyna się frazą: "przychodzą do mnie ludzie (Jasiejo, / Jasiusio i Jasieczko) których dzisiaj / już nie ma albo tylko nam się wydaje / że w Lisich Jamach traciliśmy czas bezpowrotnie". Wreszcie wiersz "Piosenka pastuszka" rozpoczynający się zdaniem: "przychodzą do mnie ludzie / których dzisiaj już nie ma / choćby siostry Serotyńskie / dwie sierotki". Takich wielokrotnie powtarzających się motywów i sekwencji, całych fragmentów znajdziemy tu wiele.
Dzieje się tak, bo Dycki zmaga się z językiem, język stawia mu opór. Mowa, jak powiada, "to glina umęczona tchnieniem". "Z językiem trzeba twardo / jest jaki jest kawałek / drewna którym się podpieramy / i posiłkujemy w drodze" - pisze poeta. Nie należy oczywiście traktować tych oświadczeń jako prostego zabiegu autotematycznego. Zresztą poeta i jego pisanie pojawiają się także w kolejnych wierszach tomu - "wczoraj i dzisiaj piłem pigwówkę / ale opuściło mnie natchnienie / i nie napisałem wiersza o wydźwięku / politycznym (...) w ogóle pigwówka ani dereniówka / nie pobudza mnie (...)". Wiersz następny zaczyna się od słów: "pobudza mnie natomiast absolwent / Premium i zielonogórski pan tadeusz / po bolsie pewnego razu machnąłem / utwór polityczny ale mi wyszedł paw".
W tej poezji nie znajdziemy wielu odniesień do współczesności, do świata codziennego. To wiersze nie o tym, co dzieje się ze światem, ale o tym, co dzieje się z człowiekiem i w człowieku, jak on świat widzi. Ważnym tematem są tu śmierć i umieranie, a jednym ze stałych obrazów i czynności czytanie nekrologów albo odszukiwanie starych epitafiów, domyślanie się dawnego życia, które się pod nimi kryje. Pojawia się także motyw śmierci matki. W jednym z wierszy czytamy: "w sąsiednim pokoju umiera moja matka", następny, zresztą także układany w różnych wariantach, zdradza dalsze zdarzenia: "po śmierci matki zginęły dwie łyżeczki / nikogo nie było oprócz ciebie mój Nosodrzecki / dlatego musiałeś je sobie upodobać / najgorsze jest to że nikogo innego nie było".
Autor: Marek Radziwon, 5 czerwca 2009, źródło - wiadomosci.gazeta.pl