Wystawą zainteresowały się media, TVN mówił o niej w programach informacyjnych (news zatytułowano szyderczo "Sztuczka"), stąd też o artystce i jej pracy dowiedzieli się tak zwani obrońcy moralności. Wybuchł kolejny skandal w sztuce. Bo był to czas skandali - w 2000 roku na jubileuszowej wystawie w Zachęcie prawicowi posłowie zniszczyli rzeźbę Maurizia Cattellana "La nona ora", przedstawiającą papieża Jana Pawła II powalonego na ziemię meteorytem. W tej samej instytucji Daniel Olbrychski cięciem szablą, wniesioną do galerii pod płaszczem, pociął pracę Piotra Uklańskiego "Naziści" (zdjęcie aktora składało się na fryz fotosów słynnych aktorów w hitlerowskich mundurach), a Bogu ducha winna Julita Wójcik została skrytykowana za to, że w galerii obierała ziemniaki.
W 2001 roku dyrektorka Zachęty Anda Rottenberg odeszła ze stanowiska w atmosferze antysemickiej nagonki. Po tych wydarzeniach kuratorzy i kierujący galeriami, zwłaszcza publicznymi, zanim zdecydowali się pokazać cokolwiek, co mogło wzbudzić najmniejsze kontrowersje, zastanowili się dwa razy. Dorota Nieznalska właściwie zniknęła z artystycznego obiegu, a "Pasję" dopiero kilka lat po wybuchu skandalu zdecydowała się pokazać prywatna (co należy podkreślić) galeria z Poznania. Sama artystka mówiła:
- W Polsce istnieję w obiegu niszowym. Wystawiają mnie prywatne galerie, ale nie publiczne czy głównego nurtu. Wystawiam też za granicą, ale tam jestem postrzegana przez pryzmat procesu, że pochodzę z takiego dziwnego kraju, w którym stawia się przed sądem artystów.
Gdyby skończyło się na medialnym szumie, może nawet nie pamiętalibyśmy dziś o wystawie w niewielkiej trójmiejskiej galerii. Jednak przez kolejne dziewięć lat toczył się proces przeciwko artystce oskarżonej o obrazę uczuć religijnych. No właśnie, proces! Dwoje posłów skrajnie prawicowej Ligi Polskich Rodzin, Robert Strąk i Gertruda Szumska, złożyło doniesienie do prokuratury i doprowadziło do postawienia Nieznalskiej przed sądem. Postępowanie toczyło się z urzędu, a nie powództwa cywilnego. O dziwo, podobne sprawy karne nie spotkały twórców jeszcze kilka lat wcześniej równie kontrowersyjnie poczynających sobie z symbolami religijnymi - Jacka Markiewicza ("Adoracja Chrystusa", 1993) czy Roberta Rumasa ("Termofory", 1994). W lipcu 2003 roku Sąd Rejonowy w Gdańsku uznał artystkę za winną obrazy uczuć religijnych. Została skazana na sześć miesięcy ograniczenia wolności (w praktyce - nieodpłatnej pracy na cele publiczne), ale odwołała się od werdyktu i proces powtórzono.
W obronie Nieznalskiej wypowiadali się krytycy i historycy sztuki. Pisano listy otwarte i protesty. Jeszcze w 2008 roku Izabela Kowalczyk konstatowała jednak ze smutkiem:
- Polska rzeczywistość okazała się impregnowana na głos znawców i autorytetów. Okazało się, że w sferze społeczno-politycznej liczy się nie ten, kto chce wskazać problem, objaśnić, przeanalizować, lecz ten, kto jest bardziej krzykliwy.
A w 2009 roku Dorota Jarecka zadawała pytanie: "Czy Nieznalska to 'rytualna ofiara' młodej demokracji?". O posłach, którzy rozpętali aferę i doprowadzili do skazania artystki krytyczka "Gazety Wyborczej" pisała:
- Dzisiaj ci ludzie politycznie nie istnieją. Ale pozostawili po sobie dziedzictwo. Sąd ósmy już rok rozważa, czy artystka była winna obrazy uczuć religijnych. I to rozważa już po raz drugi.
- Dlaczego elity dały się zastraszyć terrorowi ultraprawicowego kołtuństwa à la Radio Maryja? - dochodziła z kolei Agata Araszkiewicz.
Sąd apelacyjny w 2009 roku uniewinnił Nieznalską. Wyrok odczytano 4 czerwca, co opinia publiczna uznała za datę symboliczną (20. rocznica pierwszych wolnych wyborów). Jednak sędzia, co zauważył Piotr Piotrowski, w uzasadnieniu wyroku "podkreślił pierwszeństwo wolności religijnej przed wolnością artystyczną (wypowiedzi). Sugerował, że dzieło artystki mogło obrażać uczucia religijne, lecz nie było to jednak jej zamiarem".
- Linia obrony powinna być obroną prawa artysty do bluźnierstwa, do profanacji, gdyż w interesie obywateli jest uznanie prawa do bluźnierstwa, które nie zawsze jest eleganckie, ale jego obecność jest nieporównanie bardziej bezpieczna niż ograniczenia w tej materii. (…) Wolność wypowiedzi nie powinna być instrumentalizowana; powinna być pierwotna, a nie względna - pisał Piotrowski.
Na tym się jednak nie skończyło, a odyseja obarczonej stygmatem artystki trwała nadal. W marcu 2010 roku Zbigniew Owsiany z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku w wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej" mówił:
- Jeżeli praca Nieznalskiej nie jest znieważaniem uczuć religijnych katolików, to co w takim razie jest znieważeniem? Ustawodawca chciał, by artysta wiedział, że nie działa w kosmosie, że obowiązuje prawo, które narzuca granice. (…) Taka jest edukacyjna funkcja tego postępowania karnego - niech inni artyści wiedzą, że nie mogą tak naprawdę wszystkiego. To memento. Gdyby artystom na wszystko pozwolić, mogliby nas codziennie szokować rzeczami, które trudno mi sobie nawet wyobrazić.
Dopiero 11 marca 2010 roku, po ośmiu latach procesu, Dorota Nieznalska została ostatecznie uniewinniona. Przez cały czas trwania sądowych bojów praca artystki pozostawała w depozycie. Stąd większość zna ją z kilku zaledwie fotografii, które ukazywały się w mediach i w specjalistycznych publikacjach z zakresu historii i krytyki sztuki. Relacje mniej dokładne lub bardziej stronnicze ograniczały się do zaprezentowania fragmentu instalacji - krzyża ze zdjęciem męskich genitaliów, te bardziej skrupulatne reprodukowały oba elementy pracy lub widok instalacji w Galerii Wyspa w 2001 roku. Zwisającego z sufitu na stalowym łańcuchu, sporych rozmiarów metalowego krzyża, w który Nieznalska wmontowała fotografię, nie można bowiem rozpatrywać w oderwaniu od drugiej składowej: wyświetlanego na ekranie filmu, ukazujących mężczyznę ćwiczącego na siłowni. Artystka starała się ująć wysiłek ćwiczącego, a nawet fizyczny ból, jakiego doznaje prężąc muskuły i podnosząc ciężary - stąd zbliżenia twarzy, na której wyraziło się wyczerpanie graniczące ze skrajnym bólem, zaciśnięte oczy, świadczące o cierpieniu grymasy.
Tematem pracy jest kult męskiego ciała oraz wynikające z niego cierpienie. W ten sposób znaczenia nabiera użyty w instalacji motyw religijny i sam jej tytuł - "Pasja". (Artystka odnosiła się do motywów religijnych także w innych realizacjach, np. w nawiązującej do Narzędzi Męki Pańskiej "Królowej Polski" z 2008 roku.) Nieznalska gra dwuznacznością słów "pasja" (Pasja Chrystusa na krzyżu - Męka Pańska, oraz pasja, czyli zapał mężczyzn uprawiających kulturystykę) i "kult", które mogą nieść znaczenia zarówno liturgiczne, religijne, jak i świeckie.
Praca operuje więc paralelą: zestawia cierpienia religijnych męczenników i ból doznawany niejako na własne życzenie przez mężczyzn chcących powiększyć masę tkanki mięśniowej. Jak pokazuje Nieznalska, męczeństwo zostaje zbanalizowane. Dążenie do duchowej doskonałości lub zbawienia (znane z religii) w społeczeństwie konsumpcyjnym zastępuje kult ciała, fetyszyzm. Ale też z drugiej strony "Pasja" pokazuje, że w religijnych obrazach męki i cierpienia zawierać się może masochizm, a przynajmniej z punktu widzenia współczesnego widza tak mogą być odbierane. Wspólnym mianownikiem obu przypadków jest bowiem męskie ciało - wyraźnie podkreślone obecnością męskich genitaliów.
Zdaniem Piotra Piotrowskiego, odniesienie do Drogi Krzyżowej jest u Nieznalskiej jedynie potencjalne. Jeśli by tak jednak było, skąd dwuznaczny tytuł instalacji? Jednym z szeroko omawianych motywów oraz jedną z linii obrony artystki był fakt, że użyła w instalacji krzyża greckiego (równoramiennego), a nie łacińskiego. A Chrystus umarł na krzyżu łacińskim. Jak pisze Piotrowski:
- Grecki krzyż to symbol ideału; genitalia to symbol męskości. Razem, w kontekście wykonywanych z pasją ćwiczeń fizycznych, ujawniają ironię artystki wobec męskiego kultu ciała. Tak więc dyskursywne odwołanie do Pasji Chrystusa jest tu na wskroś ironiczne; nie ironizuje jednak na temat Chrystusa, lecz męskiego kultu ciała.
Swoisty pech, który spotkał "Pasję", polega nie tylko na niesprawiedliwych oskarżeniach, wynikających głównie z wyrwania z kontekstu jednego elementu instalacji, ale również na tym, że praca nie doczekała się właściwie krytycznego odczytania. Paradoksalnie, mimo pokładów dyskursu obrony, którym obrosła, trudno dzisiaj odpowiedzieć na pytanie: czy artystce udało się pogłębić interesujący ją temat kultu ciała i czy udało jej się stworzyć nośną metaforę?
Współprowadzący Galerię Wyspa artysta Grzegorz Klaman skomentował sytuację narosłą wokół "Pasji" i Nieznalskiej filmem, w którym czyta artystce agresywne komentarze internetowe na jej temat i raz za razem uderza ją po twarzy, doprowadzając do płaczu. Nieznalska pozostała więc ofiarą rewolucji moralnej, która miała nadejść w Polsce, ale na szczęście się nie powiodła. Film Klamana w rzeczy samej po raz kolejny ją stygmatyzował, tym razem już nie jako artystkę-skandalistkę, lecz ofiarę. Ale gdy zastanowimy się nad wieloznacznością samej "Pasji", może właśnie w tym tkwi jej słabość - praca ta powstawała właśnie z pozycji ofiary fallocentrycznej, patriarchalnej kultury. Nie proponowała alternatywnych rozwiązań. Skończyło się na oskarżeniach.
Autor: Karol Sienkiewicz, marzec 2011
• Dorota Nieznalska
"Pasja"
2001
instalacja (stal, fotografia kolorowa, 45-minutowe wideo bez dźwięku)
wymiary: 104 x 92 cm
Szczegółowe kalendarium sądowego procesu artystki znajduje się na stronie: www.nieznalska.art.pl.