Dzieło Borowczyka i Lenicy stanowi ciąg surrealistycznych obrazów, ujętych w klamrę narracyjną, którą tworzy - ukazana w pierwszych i ostatnich kadrach - fasada kamienicy. Jak podkreślał w jednym z wywiadów sam Borowczyk ("Kwartalnik Filmowy", nr 19-20, 1997-98) "film skomponowany jest jak zbiór wierszy". Animacja składa się kilku sekwencji, które oddzielone zostały ukazaną en face twarzą kobiety. W kolejnych odsłonach aktorka - Ligia Branice-Borowczyk, żona Waleriana - podnosi lub opuszcza głowę, będąc niejako świadkiem zdarzeń rozgrywających się we wnętrzu domu. Nie mają one charakteru linearnej narracji - w kolejnych kadrach pojawiają się oderwane od siebie, poetycko nadrealistyczne sceny. Widzimy walczących szermierzy z fotogramów Étienne'a Julesa Mareya, fotografika i pioniera kinematografii, ożywioną perukę, która wypija mleko i tłucze szklankę, postaci ze starych fotografii i rycin czy wreszcie kobietę, która z czułością dotyka i całuje głowę manekina. W jednej z sekwencji pojawia się także motyw powracającego w zapętleniu i wielokrotnie odwieszającego melonik mężczyzny, którego zachowanie nasuwać może skojarzenia z sekwencjami z "Baletu mechanicznego" Fernanda Légera z 1924 roku. Reżyserzy podkreślali zresztą swoją fascynację francuską awangardą filmową z lat 20. i twórczością Georgesa Mélièsa, reżysera oraz wynalazcy z okresu początków kina.W rozmowie z Tadeuszem Kowalskim ("Film", 1957, nr 51) stwierdzali:
Najchętniej wrócilibyśmy do Mélièsa. Tam gdzie przeważa obraz i dominuje element ruchu. Ambicją naszą jest nadanie filmowi animowanemu charakteru poważnego. (...) Chcemy powrócić do kina wizualnego, pojętego współcześnie, wzbogaconego o elementy dźwięku, koloru. Nie chcemy się ograniczać do jednego gatunku stylistycznego, ale sięgać do wszystkiego, co pobudza wyobraźnię, wzrusza, śmieszy, "bawi oko".