Swój - jak się miało w przyszłości okazać - jedyny dramat Czesław Miłosz pisał w okupowanej Warszawie w 1943 roku. Po wojnie utwór miał poprzedzać "Akropolis" w inscenizacji Leona Schillera podczas inauguracji Teatru Narodowego. Do wystawienia jednak nie doszło, a sztukę Miłosza na wiele dekad przykrył kurz zapomnienia. Odkryta po latach, opublikowana została dopiero w 1981 roku w "Pamiętniku Teatralnym". Wtedy również wydarzenia polityczne nie pozwoliły na wystawienie sztuki.
O genezie "Prologu" pisała Joanna Derkaczew w "Gazecie Wyborczej":
- Miłosz udramatyzowaną dyskusję Poety i Męża Stanu pisał w okupowanej Warszawie w 1943 r., namówiony przez Edmunda Wiercińskiego. Artyści skupieni wokół Wiercińskiego, organizatora Tajnej Rady Teatralnej, przygotowywali się wówczas "na potem". W nadziei na rychły koniec wojny ćwiczyli role, pobierali lekcje dykcji i tańca. Miłosz nie szykował się do świata, w którym mogą się przydać dawne umiejętności. Przygotowywał się na stan całkowitej niepewności, gdy wszystko trzeba będzie ustalić na nowo. Partnerami do dyskusji, którą przewidywał, nie mieli być wyłącznie ocaleli, ale także zmarli - pisze Derkaczew. Więcej: wyborcza.pl
Miłosz swojego wojennego tekstu nigdy nie skomentował. Zagłada miasta, w tym gmachu Teatru Wielkiego, zmieniła spojrzenie poety na wartość doświadczeń, jakie zawarł w "Prologu". Odnalezienie tekstu oraz jego publikację na łamach "Pamiętnika Teatralnego" w 1981 roku autor przyjął do wiadomości - potrzebna była jego zgoda na druk - ale samego tekstu nie skomentował ani wtedy, ani później. Podobnie było z premierą radiowej wersji, która odbyła się w 1997 roku na antenie Programu Pierwszego, w cyklu Scena Narodowa.
Całą sztuka została wystawiona dopiero w 2011 roku. Zadania podjął się reżyser Michał Zadara we współpracy z dramaturgiem Danielem Przastkiem, główne role zagrali Edward Linde-Lubaszenko i Jerzy Radziwiłowicz. Sztuka miała premierę w Instytucie Teatralnym w Warszawie 13 października 2011 - w 67 lat od napisania jej przez Miłosza. Więcej o prapremierze tutaj.
O tej inscenizacji pisał na stronie "Krytyki Politycznej" Witold Mrozek:
"Zadara pozwala typom być typami – do bólu. Tubalny Mąż Stanu, Jerzy Radziwiłowicz, wystudiowane ruchy polityka łączy z patosem i cynizmem; choć jest to cynizm w słusznej sprawie, ma służyć odbudowie normalnego życia. Jego antagonistą jest Poeta – Edward Linde-Lubaszenko, reprezentujący pamięć poległych i pokrzywdzonych; w duchu Miłosza – „poeta pamięta”. Oglądamy poniekąd pojedynek dwóch nekromantów. Zarówno Poeta, jak i Mąż Stanu, zajmują się budowaniem powiązań żywych z umarłymi. Ten drugi – wypowiada jakże współczesną koncepcję „polityki historycznej” (nie nazywając jej tak, rzecz jasna), w której umarli służą żywym w osiąganiu bieżących celów. Poeta natomiast łączy cechy inteligenckiego ironisty z romantycznym guślarzem; choć zaczyna od dystansu i podważania patetycznych gestów polityka – sam kończy patetycznym gestem, obrzędem wzywania duchów – powojennymi dziadami. Duchy przemawiają i upominają się o swoje, o człowieczeństwo w świecie po Oświęcimiu. Ich ofiara ma być zabezpieczającą to człowieczeństwo pieczęcią" - pisał krytyk na www.krytykapolityczna.pl
Źródło: www.instytut-teatralny.pl, Gazeta Wyborcza, Krytyka Polityczna, opr. mg, 19.08.2014