Zofia Stryjeńska - najwybitniejsza i najpopularniejsza malarka dwudziestolecia wojennego, którą jej własny mąż zamknął w szpitalu psychiatrycznym.
Angelika Kuźniak - świetna reporterka i biografka, autorka książek o Papuszy, Marlenie Dietrich, Ewie Demarczyk.
Z ich spotkania musiało wyjść coś dobrego.
I wyszło: biografia wściekle zabawna, awanturnicza, tętniąca życiem i zarazem smutna, bo opowiadająca o życiu w gruncie rzeczy dość nieszczęśliwym i pełnym rozmaitych obsesji i cieni.
Co to była za osobowość, ta Zocha – jak każe się do siebie zwracać Stryjeńska. Postać – mówiąc językiem działu marketingu – totalna. Wybitna, oryginalna artystka, skrajnie niezależna kobieta, ekstrawagancka matka, wreszcie, pod koniec życia, dworcowa madonna, nomada. Zawsze na wylocie, zawsze w ruchu, wiecznie marząca o ucieczce. Kobieta-instynkt, dzika jak jej obrazy. Studiowała w Wiedniu, podając się za własnego brata. Pierwszy mąż – jej wielka miłość – wysłał ją do psychiatryka. Drugi zaraził kiłą. Przeżyła nieudany romans z Arkadym Fiedlerem. Była najbardziej popularną i cenioną malarką niepodległej Polski, zgarniała nagrody, wystawiała za granicą. Zarazem była chodzącą i zastawioną na samą siebie pułapką; targana wewnętrznymi konfliktami, rozdarta między bezwarunkowym oddaniem sztuce a – majaczącymi raz po raz w jej życiu – rodzinno-macierzyńskimi powinnościami, płacąca dość wysoką osobistą cenę za swoje artystyczne wybory.
W swojej – powściągliwej narracyjnie, odautorsko dyskretnej - książce Angelika Kuźniak pokazuje Stryjeńską pod różnymi kątami. Przygląda się jej jako malarce, kobiecie, matce, wreszcie: świadkowi XX wieku. Nie ocenia jej, nie wtłacza w żaden schemat. Pokazuje całą.