Anna Akabali
Tancerka i choreografka, absolwentka Państwowej Szkoły Baletowej w Bytomiu. Studiowała także na Frankfurt University of Music and Performing Arts oraz na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina. W latach 2008-2010 była artystką Śląskiego Teatru Tańca, a w 2011 roku dołączyła do zespołu Opery Narodowej w Ankarze. Jest także wykładowczynią i tutorką – współpracowała m.in. ze School of Performing Arts na uniwersytecie GAU na Cyprze.
Jak pracowało się z biografią Rambert?
Im bardziej zagłębiałam się w tę biografię, tym więcej przychodziło mi do głowy pomysłów. To było bardzo cenne, bo jeśli chodzi o słynnych artystów, to zawsze wiemy mniej więcej, kto jest kim, co tworzył. Ale dopiero bliższe przyjrzenie się życiorysowi i temu, jakie Rambert podejmowała decyzje, pozwala naprawdę zobaczyć tę postać. Poczułam, że była zawziętą, zdeterminowaną kobietą i sposób, w jaki dążyła do celu był niesamowity. Żyła w niełatwych czasach, między jedną wojną a drugą, ale nie poddawała się. W swojej części skupiłam się na jej podróżach i jej osobistej sile. To było dla mnie najciekawsze i najbardziej inspirujące, bo podróże tworzą nas jako ludzi i artystów. Zawsze jakąś cząstkę siebie gdzieś zostawiamy, a coś z kolei zabieramy… Moim celem było nie tylko zaprezentowanie Rambert jako silnej kobiety, ale stworzenie przekazu dotyczącego wszystkich kobiet, które mogłyby się z nią utożsamiać. Dziś podróżowanie jest jeszcze łatwiejsze i czerpiemy garściami ze świata, jesteśmy coraz mocniejsze. Z drugiej strony – mamy XXI wiek, a dalej musimy walczyć o swoje prawa i zmagać się z nierównym traktowaniem albo przejawami seksizmu. Ale myślę, że siła jest w nas.
Czyli, jak rozumiem, biografię Rambert połączyła pani ze swoimi osobistymi doświadczeniami?
Na pewno, bo sama wiem, jak to jest zmieniać miejsce zamieszkania i pracy. Nowy język, otoczenie, kultura. Ale to wzbogacające i wzmacniające doświadczenia. Dzięki nim weryfikujemy poglądy i wzrastamy.
A czy przed przystąpieniem do pracy nad "Rambert. Tryptyk" postać Marie Rambert była dla pani ważna? Kiedy rok temu rozmawiałam z twórczyniami spektaklu o Poli Nireńskiej, przyznały, że choć nazwisko tancerki było im znane, to jej postać nie stanowiła dla nich wcześniej twórczego punktu odniesienia.
Muszę się zgodzić z poprzedniczkami. Kiedy zaczęłam czytać więcej o Marie, miałam poczucie żalu, że tak mało się o niej mówi i wie. Skończyłam szkołę baletową w Bytomiu, gdzie miałam zajęcia z historii tańca i bardzo mało mówiło się tam o współczesności. Poza tym powinniśmy być bardzo dumni, że tak ważna postać w historii tańca była Polką. Cieszę się, że takie projekty jak "Terytoria Choreografii" powstają. Być może młodzi artyści będą się inspirować takimi postaciami.
Jak wyglądał pani teoretyczny research? Jakie źródła pani poznawała?
Czytałam sporo artykułów, a najbardziej skorzystałam z książki "Żywe srebro", autobiografii Rambert. Kilkukrotnie do niej wracałam, żeby upewnić się co do swoich artystycznych wyborów. Częścią cytatów i fotografii podzieliłam się z tancerzami, by rozumieli źródła proponowanej przeze mnie choreografii.
Czego można spodziewać się po pani części tryptyku? Wiem, że wszystkie trzy będą autonomiczne estetycznie.
Chciałabym, by widz miał poczucie, że ogląda starą fotografię. Kostiumy i scenografia są w kolorach brązu, sepii… Mamy wrażenie przeniesienia się w świat Marie. Chciałam też, by efekt cofania się w czasie szedł w parze z odnalezieniem w spektaklu współczesnych elementów, przede wszystkim siły kobiet, na której najbardziej się skupiłam. To kobiety będą w mojej części na piedestale. Pierwiastek męski również będzie obecny, ale to żeńska moc będzie najbardziej widoczna.
Czy ktoś, kto nie zna biografii Rambert, będzie miał szansę czegoś się o niej dowiedzieć z pani części? Czy elementy życiorysu będą czytelne?
Wydaje mi się, że biografia nie będzie stricte czytelna. Chciałam, by było to bardziej uniwersalne. Chodzi o podróż jako taką, niekoniecznie tę konkretną, jaką odbywała Rambert. Wydaje mi się, że ktoś z minimalną wiedzą o głównej bohaterce będzie w stanie odczytać odniesienia do jej biografii. Podobnie jak osoby, które po obejrzeniu mojej części zrobią mały research.
Jak pracowało się w trybie on-line?
Czasem łączyliśmy się i przez telefon, i przez komputer, żeby przez telefon rozmawiać, a widzieć się dzięki komputerowej kamerce. Technicznie i choreograficznie daliśmy radę, ale odczuwanie emocji to bardzo ważna część procesu, dlatego nie mogę się doczekać, kiedy przyjadę do Sopotu i tego doświadczę. Myślę, że podobnie jest z oglądaniem spektakli na YouTube – wiemy, że gdybyśmy uczestniczyli w spektaklu na żywo, to te emocje byłyby większe.
Pracowaliśmy w dwóch trybach: w pierwszym z nich nagrywałam siebie w konkretnej choreografii, przesyłałam tancerzom, potem razem to przechodziliśmy i następowało "czyszczenie". Inny proces wyglądał tak, że dawałam tancerzom sugestie i zadania ruchowe. Tancerze posiłkując się otrzymywanymi ode mnie zadaniami proponowali swoje rozwiązania, a potem nad tymi propozycjami pracowaliśmy.
Czy praca on-line ujawniła coś ciekawego?
Według mnie tworzenie w ten sposób jest możliwe, ale na pewno wymaga większej ilości czasu. Problemy techniczne sprawiają, że wszystko się wydłuża.
Dla mnie spotkanie na żywo jest potrzebne, a wręcz konieczne, ponieważ emocje i energia, jaką otrzymuje się podczas pracy z tancerzami jest bezcenna i bardzo jej potrzebuję. Nie chciałabym sobie tej przyjemności odbierać.
Streaming live "Rambert. Tryptyk" w wykonaniu tancerzy Sopockiego Teatru Tańca oraz zaprzyjaźnionych artystów będzie można zobaczyć 11 listopada o godz. 18.00 po uprzednim zalogowaniu się na stronie https://mstt.pl/.
Projekt Terytoria Choreografii jest częścią koordynowanego przez Instytut Adama Mickiewicza międzynarodowego programu kulturalnego POLSKA 100, realizowanego w ramach Programu Wieloletniego NIEPODLEGŁA na lata 2017-2021.
Sfinansowano ze środków MKiDN w ramach Programu Wieloletniego NIEPODLEGŁA na lata 2017-2021.