Wiśniewska tak opisuje codzienność badaczy:
Zima to bezruch. Longyearbyen [stolica Svalbardu – przyp. AW] to przy Hornsundzie Szanghaj. Można wyskoczyć do sklepu, do kina dwa razy w tygodniu, na koncert, na pizzę. A w stacji dziesięć osób jest ze sobą przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Każdy w swoim jednoosobowym pokoju, w laboratoriach albo we wspólnym salonie. Czasem przez kilka dni nie można wyjść, tak wieje. […] Codziennie przed wieczornymi wiadomościami w telewizji chodzi się rąbać śnieg, więc każdy, kto jest akurat w bazie i nie sprząta albo nie pracuje w terenie, dołącza do tej lodowej siekierezady.
Na Spitsbergenie łatwo wtulić się w melancholię. Dzień i noc polarna rozbijają codzienny rytm. W "Białym" autorka wiele miejsca poświęca trudnej aklimatyzacji, sposobom radzenia sobie z kaprysami Arktyki. Norwegowie stworzyli hytty, czyli drewniane domki weekendowe. Jednak hytta to także "styl życia i stan umysłu, rytuał, kawa i koniak. To równo porąbane drewno, […] śniadanie o 11.00, wczorajsza gazeta w fotelu, tłuste włosy i patrzenie przez lornetkę" – relacjonuje Wiśniewska.
Z kolei Musiałówna zapisuje: "Właściwie domku nie ma. Pierwsza izba zawiana śniegiem, druga i trzecia także pełne śniegu". Oglądając prace fotografki na stronie Wirtualnego Muzeum Fotografii (na razie udostępniono 500 zdjęć, do końca 2021 roku do Spitsbergenu dołączą również inne fotografie Musiałówny – łącznie 1500), można zrekonstruować zwykły dzień badacza. Przygotowywanie posiłków, rąbanie drewna, gra w szachy, rozmowy, wymiana spojrzeń i uśmiechów, chwile lenistwa, ekscytacja, czuwanie. Fotografka pożycza krajobraz oraz skrawki arktycznej codzienności i oddaje ich piękno na czarno-białych klatkach małoobrazkowych, barwnych filmach średnioformatowych oraz slajdach. Pojedynczymi kadrami tworzy opowieść łańcuchową, którą można dowolnie przerywać lub zapętlać.
Dla reporterki i fotografki codzienność na Północy jest na tyle imponująca, że nie potrzebuje dodatkowych akcentów, ingerencji, nadbudowanych form. Ukazanie jej staje się celem samym w sobie. Z kolei Twardoch i Bąkowski potraktowali Spitsbergen jako punkt wyjścia, inspirację dla aktów twórczych. Literacki obraz wyspy, obecny chociażby w powieści "Zimne wybrzeża" czy wspomnianym opowiadaniu "Tak jest dobrze", eksponuje jej gwałtowność i zarazem skrytość. Jest więc wierną, aczkolwiek dość bierną scenografią, w małym stopniu (lub wcale) determinującą działania bohaterów.
O wzmożonej interakcji możemy mówić w przypadku fotografii Bąkowskiego, który codzienność ujął w nawias. Strój niedźwiedzia oraz gest umieszczenia na nieboskłonie świecącej żarówki w miejscu, gdzie powinna pojawić się Gwiazda Polarna, kumulują napięcie, zaburzają rytm natury, a tym samym rozszerzają pole interpretacyjne. Artysta wybrał charakterystyczny fragment spitsbergeńskiej rzeczywistości i podporządkował go określonej idei. Podobnie jak Sielska, kieruje uwagę odbiorcy ku problemom ekologii, globalnym zmianom klimatu, ludzkim ograniczeniom. Miksuje realne ze sztucznym, doprawiając wszystko szczyptą humoru.
Światło – mrok