Muzea i centra kultury, filharmonie i opery, nowoczesne sale widowiskowe, centra kongresowe i obiekty sportowe – kilkadziesiąt kosztownych, efektowych i zwykle potrzebnych w dużych miastach obiektów wyrosło w Polsce w pierwszej dekadzie naszego członkostwa w Unii Europejskiej. Ekscytowaliśmy się ich docenianą także na świecie architekturą, rozpisywały się o nich gazety, kręcono o nich filmy. Te obiekty nie tylko radykalnie zmieniły architektoniczny krajobraz Polski, ale i nasze spojrzenie na otaczającą przestrzeń. Pobudziły debaty, zachęciły do uważniejszego rozglądania się wokół, do oceniania obiektów, w których na co dzień funkcjonujemy. Innymi słowy potrzebne było powstanie kilku efektownych, zwracających uwagę budowli, abyśmy zaczęli rozmawiać o architekturze.
Nie można jednak zapominać, że ten boom inwestycyjny był ściśle związany z dostępem do funduszy europejskich – większość nowych gmachów użyteczności publicznej, kultury, sportu powstała dzięki znacznemu dofinansowaniu z Unii Europejskiej. Te pieniądze się jednak kończą, już za kilka lat zamknie się możliwość korzystania z tego typu finansowej pomocy. Czy to znaczy, że przestaną w Polsce powstawać warte uwagi budynki? Chyba nie – wystarczy zmienić nieco perspektywę. Podczas gdy media skupione były na opisywaniu wielkich muzeów i filharmonii w mniejszych polskich miastach powstawały niewielkie, dopasowane do lokalnych potrzeb i lokalnych funduszy budynki. Wiele z nich jakością i atrakcyjnością architektury dorównuje tym ikonicznym i głośnym realizacjom. Warto się im przyjrzeć i je docenić, bo gdy minie fala wielkich publicznych inwestycji polska architektura realizować się będzie zapewne głównie w takiej właśnie mniejszej skali.
Proste formy ze Śląska
W 2003 roku rozstrzygnięty został konkurs na projekt pawilonu paleontologicznego w Krasiejowie w województwie opolskim. Nowy budynek miał pomieścić skamieniałości triasowych płazów i gadów, w tym kości najstarszego na świecie pradiznozaura. Pierwszą nagrodę w konkursie otrzymała propozycja dwóch pracowni Goczołowie Architekci & Ovo Grąbczewscy Architekci.
"Planowaliśmy wybudować prosty, szklany pawilon – a wyszło całkiem inaczej. Gmina nie była w stanie wykupić fragmentu działki potrzebnego do odpowiedniego ukształtowania skarpy, tak więc musieliśmy zrobić potężny mur oporowy, a budynek ostatecznie powstał z żelbetu. W sumie ten dodatkowy kawałek działki byłby dużo tańszy, ale dzięki temu powstał jedyny w swoim rodzaju obiekt" – wspominał na łamach miesięcznika "Architektura-murator" Oskar Grąbczewski.
Pawilon został wybudowany w 2009 roku, a dwa lata wcześniej Barbara Grąbczewska i Oskar Grąbczewski zaprojektowali ośrodek zdrowia i pomocy społecznej w Gierałtowicach. Władze liczącej zaledwie 3500 mieszkańców miejscowości rozpisali konkurs na projekt budynku, dzięki czemu mógł powstać obiekt niebanalny, a zarazem dopasowany do lokalnych potrzeb. Ci sami architekci są autorami projektu otwartego w 2015 roku Muzeum Ognia w Żorach.
Tu pomysł był już inny – gmach, choć niewielki, miał zwracać uwagę. Stanął przy ruchliwej szosie, więc aby go wyróżnić, architekci ekspresyjnie ukształtowane elewacje obłożyli lśniącą miedzią o "ognistym" kolorze. Skojarzenia z płomieniem nasuwają się tu same.
"Wydaje się, że architekt wszędzie może znaleźć kontekst, wytyczne, inspiracje. To tylko kwestia jego wewnętrznej pracy" – mówi Oskar Grąbczewski na temat projektowania obiektów z daleka od wielkich miast.
Osiedlowa budka
O tym, że do poprawy jakości otaczającej nas na co dzień przestrzeni nie zawsze potrzebne są wielkie inwestycje, świadczą dwie realizacje z Poznania. W 2014 roku Łukasz Nowak i Katarzyna Stawarz-Nowak z pracowni trabendo opracowali pomysł zamiany zaniedbanej budki, mieszczącej osiedlowy sklepik, na dopasowany do nowych potrzeb metalowy kontener. Pozornie zmiana nie jest duża – jeden stalowy pawilon zamieniono na inny. Jednak dzięki architektom nowy "blaszak" prezentuje się wśród bloków poznańskiej dzielnicy Grunwald znacznie lepiej. Przeszklona fasada otwiera pawilon na otoczenie, prezentuje też zasoby sklepu, a prosty neon wpisuje się w otoczenie znacznie lepiej niż krzykliwy baner. Prosty, wręcz minimalistyczny pawilon nie narusza ładu osiedlowe przestrzeni.
Nieco inny pomysł na przebudowę niewielkiego obiektu handlowego mieli architekci z pracowni mode:lina. Sięgnęli bowiem po nietypowy materiał – drewniane palety, służące do transportu towarów i z ich pomocą ukształtowali zarówno elewacje, jak i wnętrza sklepu z winami i baru na poznańskim Górczynie. Malowane na biało i czarno palety zamieniły 120-metrowy pawilon w obiekt oryginalny i wyróżniający się w dość chaotycznie zabudowanej okolicy.
Pawilony w polu
Wpisać się kontekst – przy projektowaniu nowego obiektu to nie zawsze jest łatwe. Agencja reklamowa Yeti swoją siedzibę ma w Kryspinowie koło Krakowa. To nieciekawa okolica – chaotyczną podmiejską zabudowę rozcina tu węzeł autostrady. Jacek Krych, projektując niewielki budynek na potrzeby agencji, postanowił nie konkurować z tym otoczeniem. Stworzył subtelną, wręcz eteryczną bryłę o zaokrąglonych narożach i podświetlanej elewacji z półprzejrzystego poliwęglanu. W tej minimalistycznej bryle zamknął zarówno część biurową, jak i halę produkcyjną, nadając im spójny charakter przestrzeni wspartej na stalowej konstrukcji i zalanej miękkim, rozproszonym światłem, wpadającym przez półprzejrzyste elewacje. Część biurową od produkcyjnej odróżnia kolor poliwęglanu na elewacjach – pierwsza ma ściany białe, druga – szare.
Kilka lat wcześniej, w 2010 roku Jacek Krych wspólnie z Dariuszem Gajewskim zaprojektowali niewielką stację paliw w miejscowości Siercza koło Wieliczki. I tu dominuje minimalizm, użyty jako "lekarstwo" przeciwko chaosowi otoczenia (to teren dawnego PGR) i szpetocie typowych przydrożnych obiektów tego typu. Pozbawiona detalu bryła stacji w Sierczy skomponowana została na zasadzie kontrastów: na ciężkiej, żelbetowej płycie posadowiono lekki, całkowicie przeszklony pawilon, służący obsłudze klientów, mieszczący także sklep. Wieńczy go ciężka "czapka" wysokiego i płaskiego dachu.
Tradycja i nowoczesność
W 2014 roku w Zduńskiej Woli zaczęło działać Zduńskowolskie Centrum Integracji. Powstało w miejscu zniszczonych w czasie II wojny światowej sukiennic, nazywanych przez mieszkańców ratuszem. Projektujący obiekt architekci nawiązali do historii tego miejsca, kreując bryłę o eleganckich formach i elementach charakterystycznych dla siedziby lokalnych władz – gmach wyposażono w wieżę z zegarem. Zarządzane przez miejscowy dom kultury Zduńskowolskie Centrum Integracji – to projekt biura 90 Architekci. Autorzy budynku nadali mu proste, klarowne formy, w których doszukać się można echa zgeometryzowanej architektury dwudziestolecia międzywojennego, czy nawet art deco (te dostrzec można w kształcie obłożonej mlecznym szkłem i ażurowo zwieńczonej prostopadłościennej wieży). W budynku powstały dwie sale widowiskowe, świetlice, sale do zajęć tanecznych czy plastycznych. Powstanie "ratusza" jest elementem rewitalizacji dawnego rynku, dziś funkcjonującego jako Plac Wolności – prosty i elegancki gmach dobrze uzupełnia pierzeję placu.
Najpiękniejszy kościół
We współczesnej polskiej architekturze na próżno szukać dobrych przykładów architektury sakralnej; nowych kościołów buduje się niewiele, a te, które powstają (głównie na nowych osiedlach) odznaczają się historyzującymi i wyjątkowo mało interesującymi formami. Tym większe więc zainteresowanie wzbudził kilka lat temu maleńki kościółek – kaplica, powstały dzięki prywatnemu fundatorowi we wsi Tarnów nad Wisłą. Budowa kościółka zakończyła się w 2011 roku; z powodu licznych komplikacji do dziś nie został on konsekrowany, co nie wpłynęło na fakt, że obiekt jest miejscem pielgrzymek… miłośników dobrej architektury. Architekci Marta Rowińska i Lech Rowiński z pracowni Beton maksymalnie wykorzystali wyjątkową lokalizację działki, na której projektowali kościółek - stanął on na skraju wiślanej skarpy, w otoczeniu zieleni. Niewielki (12 m wysokości, 9 m długości i prawie 5 m szerokości) obiekt wzniesiono z drewna – dwuspadowy dach i boczne elewacje pokryto osikowym gontem, fasadę obito deskami. Wyjątek stanowi ściana szczytowa za ołtarzem – wykonano ją z przejrzystego tworzywa, co nie tylko zapewniło nawie dostęp światła, ale przede wszystkim otworzyło z wnętrza widok na malownicze zakole Wisły i rzeczną skarpę. Całość uzupełnia odkryta, widoczna wewnątrz drewniana konstrukcja oraz drewniane meble. Skromna, uderzająca prostotą i surowością bryła idealnie komponuje się z otaczającym pejzażem.
"Założenia projektowe były bardzo proste, wręcz organiczne. Chodziło o stworzenie bezpretensjonalnego budynku sakralnego, przyjaznego mieszkańcom, ale także Wiśle, która płynie tuż obok, lasom sosnowym, ptakom, lisom i wiejskim psom" – tłumaczyli kilka lat temu swoje założenia projektowe Marta i Lech Rowińscy.
Na czerwono
Ekspresyjna, efektowna, wręcz ekstrawagancka jest siedziba Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Raciborzu, wybudowana w latach 2007-2013 według projektu pracowni FAAB Architekci. Gmach, powstały w wyniku modernizacji istniejącego pawilonu i dobudowanej do niego nowej części służy pobieraniu, badaniu i przetwarzaniu krwi, mieści zaawansowane technologicznie laboratoria, mroźnie materiału biologicznego, ale też część biurową i konferencyno-szkoleniową.