Życie przełożone na język
Gombrowicz rozpoczął "Kronos" i "Dziennik" niemal równocześnie, około 1953 roku (sam dobiegał wtedy pięćdziesiątki). "Kronos" stał się rodzajem księgi rachunkowej, a także warsztatem czy laboratorium prowadzonym na marginesie esejów, które weszły w skład "Dziennika", publikowanego w odcinkach w paryskiej "Kulturze" (Jerzy Giedroyc uważał, że dziennik to wymarzona forma dla Gombrowicza).
Najwcześniejsze zapiski tworzące "Kronosa" powstawały na papeterii i firmowym papierze Banco Polaco, w którym Gombrowicz pracował. Nazwa banku widziana od tyłu przebija przez strony kolejnych kart (ten sam motyw wykorzystano zresztą na okładce amerykańskiego wydania "Dziennika"). Gombrowicz zdawał sprawę ze swoich zainteresowań i obsesji bardzo oszczędnie. Niektóre lata mieścił na jednej kartce, inne wypełniają dwie strony. Bez dopełnienia w postaci "Dziennika", "Kronos" byłby tylko próbką życia Gombrowicza – nieruchomym elementem i dowodem na papierze – podczas gdy "Dziennik" rozwija się przed nami niczym niekończąca się rolka, precyzyjnie zredagowana, by dać wykładnię na temat światopoglądu autora.
Gombrowicz zaczął pracę nad tym podwójnym projektem i cofał się w czasie – próbując odtworzyć chronologię całego swojego życia, którą mógłby zmieścić w ryzach tabularycznego wyliczenia. "To książka o losie, o tym jak można widzieć swoje życie" – mówił prof. Jerzy Jarzębski na konferencji w Warszawie. "Gombrowicz wspomina ludzi, miejsca, niektóre zupełnie nieznane i których już raczej nie uda się odtworzyć". Dla Jarzębskiego "Kronos" to przeciwieństwo "Dziennika", będącego przede wszystkim autokreacją. Dzięki niemu możemy inaczej zobaczyć tamto dzieło – Jarzębski zwraca uwagę na fragment dotyczący umierającej córeczki Simona, w przypadku którego badacze od dawna podejrzewali, że jest fikcją. Ten dziwny, mocny tekst wieńczący drugi tom "Dziennika" w "Kronosie" określony jest terminem "cuento" – po hiszpańsku "opowiadanie".
Rita Gombrowicz mówiła, że jej mąż pisząc o najbardziej dramatycznych momentach swojego życia, był bardzo lakoniczny. Przytoczyła wywiad, który w 1963 roku po przyjeździe do Berlina przeprowadziła z nim Barbara Swinarska i artykuł opublikowany przez nią w kraju. "Wiem, że był tym bardzo zdeprymowany, ponieważ poznałam go niedługo później" – mówiła. W "Kronosie" jednak artykuł jest ledwie wspomniany, za to w "Dzienniku" Gombrowicz pisał obszernie o tym "złowrogim" artykule. Podkreślał, że sposób, w jaki Swinarska przekazuje jego opinie o Niemcach był motywowany politycznie. W tym czasie zaczął dostawać anonimowe telefony w środku nocy. Po całej tej aferze nie mógł już wrócić do Polski.
List od Martina Bubera z lipca 1951 roku, w którym Buber ciepło wyraża się o "Ślubie" Gombrowicza i proponuje swoją pomoc w przebiciu się na rynek francuski (czynił to też Albert Camus; mimo to premiera odbyła się dopiero 10 lat później), to w "Kronosie" raptem dwa słowa. W lutym 1947 roku przebywający w Salsipuedes Gombrowicz notuje: "trzęsienie ziemi". Dopiero z przypisu możemy się dowiedzieć, że trzęsienie to miało siłę 5,5 stopni Richtera i że Gombrowicz w tym czasie przebywał na wsi w domu jednej ze swoich mecenasek, gdzie pisał słynną scenę "Ślubu" z palcem pijaka.
Erotyka i czas
Lata od 1940 roku do śmierci Gombrowicz – poza miesięcznym wyliczeniem faktów - opatruje rocznym podsumowaniem: "Rok wypłynięcia na szersze wody“ - pisze w 1959 roku – „Podpisuję cztery ważne umowy. Finans. Zarobiłem 2500 dolarów. Zdrowie znacznie lepiej, tylko nerwy i gardło dalej nawalają." W tym roku Gombrowicz kupuje też gramofon. Rozważa kupno zegarka – w końcu go nabędzie.
Podsumowując rok 1959 w rubryce "Ero" (skrót określający seksualną aktywność) wpisuje: "na ogół spokój, tylko pod koniec – Andrea". Na marginesie rękopisu w części poświęconej grudniowi tego roku Gombrowicz narysował osiem małych kółek (odwzorowanych w wydaniu książkowym) – szyfr oznaczający stosunki seksualne odbyte zapewne z Andreą, który/która pozostaje na kartach "Kronosa" tylko imieniem – nic więcej się o nim/niej nie dowiemy. Apetyty Gombrowicza w sferze erotycznej były ogromne – przez kolumny jego zapisków przewijają się kolejne, z reguły męskie, imiona – często też tylko określenia skróty "ch." (chico/chica – chłopiec/dziewczyna).
List w butelce
W swoim wstępie Rita Gombrowicz zastanawia się, "Gdzie jest spojrzenie poety?", również Jerzy Jarzębski na konferencji prasowej podkreślał, że "Kronos" nie jest dziełem literackim. Trzecia redaktorka tomu, Klementyna Suchanow, nazwała "Kronosa" "rzeką rzeczy, rzeczy, rzeczy" – trudnym tekstem, którego edycja także okazała się wymagająca. Porównała go do listu w butelce wrzuconej niemal pół wieku temu do wody, która wypływa dopiero teraz – w momencie, kiedy po raz pierwszy możemy konstruktywnie skonfrontować się z jej amoralną zawartością.
Zawarte na końcu książki w sekcji Tableaux odbitki 18 kart rękopisu pokazują, jak powstawał "Kronos". Urywane, telegraficzne notatki pisane tylko po to, żeby czegoś nie zapomnieć, mogą przywodzić na myśl autobiograficzne dzieła Stendhala – nieukończone i nigdy niewydane za życia. "Kronos" jest podobnie fragmentaryczny, fascynujący i mający głębszy sens jak "Pamiętniki Egotysty" czy "Życie Henryka Brularda" – dzieła, które również dopiero kilkadziesiąt lat po śmierci swojego autora stały się książkami.
Czy "Kronos" będzie najrzadziej czytanym z dzieł Gombrowicza, czy sensacją (określenie, które koniec końców niesie wartościujący osąd)? Stendhal mówił, że książki są losami na loterii publicznego smaku – przypadek Gombrowicza siłą rzeczy będzie dalej fascynował. Europejską część "Kronosa" otwiera zdjęcie: Gombrowicz z profilu, z wilczym uśmiechem i fajką w eleganckiej dłoni odbiera nagrodę dla najlepszego szachisty na pokładzie transatlantyku wiozącego go z powrotem do Europy. Oczy niemal wszystkich gości w wielkiej sali balowej zwrócone są na niego.
Dzieło Gombrowicza wzięło na siebie dziwną podwójną rolę w historii literatury – zadziwiać kolejne pokolenia, a jednocześnie z daleka omijać mielizny zapomnienia i cokoły "bezpłciowego" panteonu literackich pomników. "Kronos" może pociągać i irytować, dając wskazówki co do odświeżającej niedogodności bycia żywym.
Autor: Alan Lockwood, tłumaczenie: Mikołaj Gliński maj 2013, aktualizacja JS sierpień 2018