''Może wam się wydawać, że nigdy nie słyszeliście muzyki polskiego kompozytora, Krzysztofa Pendereckiego, ale zastanówcie się dobrze, przecież widzieliście ''Lśnienie'' Stanleya Kubricka, który wykorzystał fragmenty muzyki Pendereckiego'' – mówił na falach BBC4 John Wilson – ''Jeśli szukacie muzyki pełnej przerażenia i grozy – Penderecki to wasz człowiek. Ale jest również autorem wielu kompozycji sakralnych, między innymi Pasji wg św. Łukasza, atonalnego utworu, który wywołał sensację w 1966 roku. 4 marca wykona go London Philharmonic Orchestra''.
Krzysztof Penderecki opowiedział Wilsonowi historię powstania swojego utworu.
''Praca nad Pasją nie była dla mnie łatwa, nigdy wcześniej nie stworzyłem tak długiego utworu. Próbowałem odkryć nowy język, nowe możliwości, nową formę, rozwinąłem pewne efekty wokalne. Lata 60. były epoką odkryć, oczywiście nie tylko dla mnie, ale posunąłem się bardzo daleko. Inni kompozytorzy chcieli stworzyć coś innego. Ja chciałem być inny od nich! Byłem młody i wierzyłem w siebie. W komunistycznej Polsce nikt nie grał muzyki sakralnej, czasami grano Bacha, ale nie sięgano do współczesnej muzyki sakralnej. Nie prosiłem nikogo o pozwolenie. Moje nazwisko stało się rozpoznawalne na Zachodzie, może dlatego zostawili mnie w spokoju''.
John Wilson pytał się czy pisząc ''Tren – Ofiarom Hiroszimy'' i inne utwory, inspirował się swoimi przeżyciami, wspomnieniami z wojny.
''Oczywiście, bardzo źle wspominam czasy wojny. Wielu członków mojej rodziny zginęło. Bez tych doświadczeń nie byłbym w stanie tego napisać. Urodziłem się w małym sztetlu, w Dębicy. Jestem katolikiem, ale większość moich kolegów to byli Żydzi. Widziałem likwidację getta na własne oczy. Dorosłych wysyłano do komór gazowych, ale osoby starsze i małe dzieci zabijano na miejscu. Trudno uwierzyć, że to było możliwe''.
Jak angielska krytyka muzyczna przyjęła utwór Pendereckiego napisany 50 lat temu?
''Minęło pół wieku, odkąd Krzysztof Penderecki zaszokował świat swoją rozległą ''Pasją wg św. Łukasza'' – pisze Richard Morrison na łamach dziennika The Times, który przyznał koncertowi najwyższą ocenę pięciu gwiazdek – ''Jednak publiczność nadal siedzi przez 80 minut, urzeczona jej surową teatralnością i muzyczno-religijną siłą. W 1966 roku urok tego utworu był prawdopodobnie jeszcze silniejszy z powodu awangardowych środków wyrazu: krzyków, śmiechów, pogardliwych glissand, klasterów i chaotycznych ustępów swobodnych wyrażeń artystycznych''.
''Bardzo dziwne uczucie. Zbieramy się, żeby wysłuchać utworu napisanego przed 50 laty. Ale wszyscy mają poczucia bycia świadkiem ważnej, międzynarodowej premiery. To po części dlatego, że ''Pasja wg św. Łukasza'' Krzysztofa Pendereckiego jest tak rzadko wykowana w Wielkiej Brytanii, ale z pewnością ma to też coś wspólnego z samą naturą muzyki'' pisała Hannah Nepil w Financial Times (4/5).
''A dzisiaj? Scena muzyczna ruszyła do przodu, tak samo, jak Penderecki, który od połowy lat 70. wypracował bardziej konserwatywny idiom swojej twórczości. Słownik harmoniczny Pasji nie wydaje się dzisiaj tak bardzo radykalny, tak samo, jak wybór ekspresjonistycznych sztuczek (...) To, co szokuje do dzisiaj, to skrajna przemoc tej muzyki – we fragmencie zdrady Judasza, tłumu krzyczącego: ''ukrzyżuj go!''. Dyrygent, który wie, jak okiełznać nieprzebrane crescenda, ten relikt lat 60. może do dzisiaj przerażać'' – podsumowuje Nepil.
Barry Millington, recenzent Evening Standard (4/5) porównuje przekaz Pasji do powstałego kilka lat wcześniej ''War Requiem'' Benjamina Brittena. ''Utwór Pendereckiego wykorzystuje takie modernistyczne środki wyrazu, jak ćwierćtony i wzmocniający efekt klastery (...) Trzy polskie chóry (Chór Polskiego Radia, Camerata Silesia i Warszawski Chór Chłopięcy) wykonały skomplikowane partie wokalne zachowując zimną krew (...) Niesamowity koncert, dobrze poprawadzony przez Vladimira Jurowskiego''.
Publicysta musicOMH (4,5/5) zaznaczył, że do wykonania takiego utworu przydałoby się bardziej surowe wnętrze niż sala Royal Festival Hall. Barry Creasy twierdzi, że utwór Pendereckiego z dzisiejszej perspektywy wydaje się trochę staroświecki, ale w niczym mu to nie przeszkadza – ''to rzadka szansa, żeby usłyszeć pierwszorzędną interpretację XX-wiecznego utworu''. Był pod wrażeniem wykonania, szczególną uwagę na partię chóralną: ''Śpiew Chóru Polskiego Radia i chóru chłopięcego wytworzył cudownie filmowe efekty: wściekłe buczenie na zdradę Judasza, złowrogie szepty i przeraźliwe krzyki''.
''Najbardziej zachwycił Jurowski, spokojny i pewnie stąpający po ziemi w obliczu skomplikowanej partytury, dokładnie wymierzając tempo jej emocjonalnych trajektorii – pisał David Truslove w Bachtrack (4/5) – Nic dziwnego, że obecność Pendereckiego wzbudziła burzliwe owacje''.
''Kiedy osiemdziesięcioletni kompozytor pojawił się na scenie, publiczność natychmiastowo wzniosła owacje na stojąco'' napisała Cara Chanteau z The Independent (4/5).