Natomiast w publikacjach Brandesa przed 1885 rokiem – czyli przed przyjazdem do Warszawy – nie pojawiała się polska tematyka. Dlatego właśnie tak wielkie znaczenie miały odczyty Brandesa o literaturze polskiej wygłoszone w Warszawie w 1886 roku. Istotne było nie tyle to, że wygłosił je w Warszawie – wszak jego polscy słuchacze doskonale znali polską poezję – ale to, że następnie odczyty te zostały włączone do "Wrażeń z Polski", czyli były tłumaczone i wydawane zagranicą. Podczas gdy we wcześniejszych, wielotomowych "Głównych prądach literatury XIX stulecia" Brandes literatury polskiej nie analizował wcale!
Czy jego poglądy społeczno-polityczne oddziaływały w Polsce? Czy pojawili się myśliciele lub działacze, którzy odwoływali się wprost do jego koncepcji?
Można wskazać nazwiska pojedynczych osób. Ciekawą postacią jest tu Wincenty Lutosławski, który posłał mu swoją rozprawę filozoficzną nawiązującą do podobnych idei. Jednakże dla krajowej opinii publicznej Brandes był istotny przede wszystkim jako głosiciel sprawy polskiej na arenie międzynarodowej i to było ważniejsze niż jego poglądy krytycznoliterackie.
Dlaczego Brandes, znany ze swoich antyklerykalnych poglądów, o Kościele w Polsce pisze dobrze?
To jest fantastyczne wyczucie sytuacji, potrzeb polskiego społeczeństwa. Zdawał sobie sprawę z tego, że występując w Danii z antyklerykalnymi tezami nie zagraża bytowi duńskiego narodu. Przyjeżdżając do Polski, poznając kontekst, widział, jaką rolę w walce o utrzymanie niezależności narodowej i językowej spełnia działalność wychowawcza Kościoła czy modlitwa w języku polskim. W końcu, XIX wiek to czas, kiedy ostatecznie kształtuje się i umacnia stereotyp Polaka-katolika w opozycji do zaborcy: czy ewangelickiego w zaborze pruskim, czy prawosławnego w zaborze rosyjskim. Brandes, doskonale zdający sobie z tego sprawę, wytłumia wydźwięk swoich wystąpień.
W jego książce jest wiele momentów, w których snuje porównania między Polską a Danią…
To są te momenty, w których zachowuje się jak publicysta duński. Pisząc o sprawach polskich, wykorzystuje moment, by uzmysłowić coś duńskim czytelnikom, np. skoro naród pozbawiony własnego państwa jest tak witalny w tworzeniu własnej kultury, to wstydźcie się, rodacy. Dla nas ciekawsze są momenty zderzenia kulturowego, gdy przybysz ze Skandynawii, tak życzliwy Polakom, natrafia na sytuacje, których nie jest w stanie pojąć. Te przykłady dotyczą najczęściej życia społecznego, np. rozrzutności czy azjatyckich stosunków między państwem a służbą.
Czasem krytykuje za to samo, co chwali. Wiele pisze o rycerskości Polaków w kontekście walk narodowowyzwoleńczych, która staje się wadą w czasach XIX-wiecznej industrializacji i rozwoju technologicznego. Wśród najzamożniejszych warstw społecznych panuje pogarda pracy, na pewno tej wykonywanej własnoręcznie, gdy w Europie Zachodniej przedsiębiorczość jest wtedy powodem do dumy.
W "Polsce" najwięcej miejsca poświęcił zaborowi rosyjskiemu. W końcu trafił do Krakowa i Lwowa, ale w kilkanaście lat po wizytach w Warszawie. Co go sprowadziło po tej dłuższej przerwie do Galicji?
Na pewno ogromną rolę odgrywały tu więzy przyjaźni. Zanurzywszy się raz w to towarzystwo warszawskie, wracał tam ponownie przez dwa kolejne lata z rzędu, w 1886 i 1887 roku. Potem po kilkuletniej przerwie odwiedził tych samych przyjaciół w ich dworku, w mazowieckich Pawłowicach.
Zaproszenia od Polaków z Galicji otrzymywał dużo wcześniej. Wypadki życia prywatnego sprawiły, że do tej wizyty doszło tak późno. We Lwowie wziął udział w uroczystości odsłonięcia pomnika króla Jana III Sobieskiego. To jest ten pomnik, który po II wojnie światowej przeniesiono do Gdańska. Po powrocie do Kopenhagi, wydał kolejną książkę, skromniejszych rozmiarów niż "Polska", zatytułowaną po prostu "Lwów". Pisał w niej: "Z pobytu w Galicyi odniosłem tę wielką korzyść, że tu po raz pierwszy widziałem Polaków, jako wolny naród". Można to złożyć w szereg kontrastów. W "Polsce" poświęcił wiele miejsca niemożliwości stowarzyszania się w jakichkolwiek polskich organizacjach. Zarówno w Krakowie, jak i we Lwowie zetknął się z kołem artystyczno-literackim, z Towarzystwem Weteranów Powstania 1863 roku, rzecz absolutnie nie do pomyślenia pod zaborem rosyjskim, czy z Towarzystwem Gimnastycznym "Sokół", organizacją właściwie paramilitarną o silnym narodowym charakterze. Wcześniej pisał o bardzo niskim poziomie doszczętnie zrusyfikowanego uniwersytetu w Warszawie, natomiast w Galicji spotkał szereg polskich profesorów Uniwersytetu czy Politechniki Lwowskiej. Czy w końcu ten pomnik Sobieskiego... We "Wrażeniach z Polski" znajdziemy opis pomnika Paskiewicza, czyli postaci, która przyczyniła się ostatecznie do stłumienia niezależności Warszawy. Zdaje sobie sprawę, że choć przyjechał do tego samego narodu, to znalazł się w zupełnie innej rzeczywistości społecznej i politycznej.