Stasik opowiadał o 21 ludziach spotkanych w nowojorskim metrze. Nie interesowały go jednak detaliczne historie o tym, gdzie żyją, jak mieszkają ani czym zajmują się zawodowo. Ciekawiły go uczucia, opowieści o niespełnionych marzeniach, tęsknocie, życiowych celach. Z połączenia tych historii powstał portret Nowego Jorku, rozpędzonego miasta zamieszkiwanego przez skołatane dusze.
"Opera o Polsce" Piotr Stasik, 2016 r.
Socjologiczne ambicje Stasika dostrzec można także w jego kolejnym filmie – "Operze o Polsce". To jeden z najbardziej niezwykłych dokumentów w polskim kinie ostatniej dekady. Stasik połączył tu film dokumentalny z muzyką napisaną przez Artura Zagajewskiego, by stworzyć multimedialny spektakl, wielki teledysk o Polsce. W radiowej Dwójce Stasik mówił:
Ten projekt powstał z emocji, które mam w stosunku do tego, co dzieje się w Polsce i nie tylko tu.
Libretto jego filmowej opery zawierało fragmenty kościelnych kazań, blogów, audycji radiowych, obywatelskich donosów i gazetowych ogłoszeń, a film Stasika portretował Polskę prowincjonalną i zapomnianą. Czasem groteskową, czasem straszną, a niemal zawsze rozczulającą w swej dziwności. Łukasz Badula z Kutury Online pisał (słusznie określając film Stasika mianem połączenia "Elementarza" Wiszniewskiego z "Koyanisqatsi" Reggio):
Piotr Stasik stworzył sekwencję obrazów o transowej sile, którym towarzyszy równie hipnotyczna muzyka. Powstało dzieło działające na widza niemal podprogowo.
"Rogalik" Pawła Ziemilskiego, 2012 r.
O tym, że najmłodszym polskim dokumentalistom nie brak odwagi i wyobraźni przekonywał też "Rogalik" Pawła Ziemilskiego, siedemnastominutowa etiuda zrealizowana w łódzkiej Filmówce. To jeden z najciekawszych pod względem formy obrazów dokumentalnych, jakie nakręcono w Polsce w ostatniej dekadzie.
"Rogalik" byłby kolejnym zwyczajnym filmem o mieszkańcach prowincji, gdyby nie formalny pomysł. W filmie Ziemilskiego kamera niemal się nie zatrzymywała, krążyła po wnętrzach domów bohaterów, wychodziła z nimi w plener, pokazywała ich w codziennych sytuacjach – bezustannie w ruchu, rozpędzona, niezdolna do zatrzymania się przy którymkolwiek z anonimowych bohaterów. Ziemilski pokazywał mieszkańców tytułowego Rogalika, małej warmińsko-mazurskiej osady, w ich szaroburej codzienności. Nie ma w jego filmie ani słowa komentarza, żadnych dopowiedzeń – tylko obraz, w którym zaklęty został smutek i nadzieja na choćby chwilowe wyrwanie się spod jego wpływu.
Film Ziemilskiego w 2013 roku otrzymał nagrodę Brązowego Dinozaura na krakowskim festiwalu Etiuda&Anima za "wizjonerskie, tajemnicze, głęboko poruszające spojrzenie na polską prowincję oraz nadzwyczajny styl opowiadania", a Chińska Akademia Filmu Dokumentalnego w tym samym roku przyznała mu nagrodę w kategorii "Best Innovation".
"Side Roads" Julii Sokolnickiej, 2015 r.
Polska prowincjonalna, która u Stasika stawała się obiektem socjologicznej analizy i punktem wyjścia do dokumentalnej karykatury, była też tematem "Side Roads", krótkiego dokumentu Julii Sokolnickiej.
Młoda reżyserka zabierała widzów w wycieczkę do "Polski B", gdzie w oblepionych styropianem i bilboardami domach ludzie żyją swoimi małymi problemami. Wraz z kamerą wsiadała do samochodów pokonujących drogi Podlasia. Przyglądała się ludziom i rozmawiała z nimi, wsłuchując się w ich głosy. W jej filmie poznawaliśmy m.in. kierowcę starego dużego fiata, starszą panią pisząca piosenki, muzyka disco-polo, który dzielił się życiowymi mądrościami i najciekawszego z tej grupy młodego ex-skłotersa, który powrócił do rodzinnego miasteczka, decydując się na normalne, przeciętne życie.
Siedemnastominutowa miniatura Sokolnickiej przypominała dokumentalną adaptację "Siódemki" Szczerka, serdeczną, ale niepozbawioną poczucia wyższości pocztówkę z Polski, której nie oglądamy na kinowych czy telewizyjnych ekranach.
"Obiekt" Pauliny Skibińskiej, 2015 r.
Za wrażliwość wizualną i spójną wizję artystyczną, przenoszącą nas z realizmu w metafizyczny świat natury"; "za nietuzinkową wyobraźnię i perfekcyjne opanowanie warsztatu filmowego, wrażliwość wizualną i umiejętność budowania nastroju oraz za dojrzałą osobowość twórczą"; za "niezwykłą umiejętność opowiedzenia historii za pomocą zdjęć, ukazujących piękno, ciemność i niepewność w nietradycyjny sposób.
Powyższe słowa to uzasadnienia dla kolejnych wyróżnień, które Paulina Skibińska, młoda absolwentka łódzkiej Filmówki, otrzymała za "Obiekt", czternastominutowy kreacyjny dokument. Za swój krótki film dostała kilkanaście nagród, w tym tytuł Talentu Trójki przyznawany przez 3 Program Polskiego Radia oraz nagrodę specjalną jury festiwalu Sundance.
Nie ma w tym żadnego przypadku, bo "Obiekt" to śmiały dokumentalny eksperyment. Skibińska opowiada w nim o akcji poszukiwawczej prowadzonej przez ratowników poszukujących nurka, który zniknął pod lodową taflą zamarzniętego jeziora. Pokazuje ją z różnych perspektyw, raz patrząc oczami ekipy ratunkowej, kiedy indziej zaś nurka schodzącego pod lód oraz postronnych obserwatorów. Niezależnie od tego, czyją perspektywę przyjmuje, rysuje na ekranie świat poetycki i szalenie intensywny, zbudowany ze znakomicie skomponowanych kadrów i dopełniających je hipernaturalistycznych dźwięków.
"O rządach miłości" Adeli Kaczmarek, 2012 r.
Co jest ważniejsze w kinie dokumentalnym – prawda obrazu, czy ta ukryta pod jego powierzchnią? To jedno z pytań, jakie rodzi się podczas oglądania "O rządach miłości" Adeli Kaczmarek, młodej artystki, absolwentki Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. To jeden z najciekawszych, ale i najbardziej kontrowersyjnych dokumentów ostatnich lat.
Na czym polega jego kontrowersyjność? Na połączeniu animowanej, pozornie infantylnej formy, z dramatyczną treścią. "O rządach miłości" to film o wyobraźni człowieka chorującego na schizofrenię. Bohater Kaczmarek żyje w kilku rzeczywistościach naraz, a w jego umyśle to, co pochodzi ze świata realnego przeplata się z tym, co wyobrażone.
Aby opowiedzieć o rozbitym świecie swego bohatera, Kaczmarek sięgnęła po animację przypominającą dziecięce rysunki (w rzeczywistości są to rysunki samego bohatera) i uzupełniła je o dochodzący z offu komentarz bohatera. Jego samego poznawaliśmy dopiero w ostatniej scenie, kiedy reżyserka pokazywała jego portret. I chyba to było najbardziej dyskusyjnym elementem odważnego, ciekawego filmu Kaczmarek. Dyskusyjnym, bo zostawiającym widza z poczuciem wykorzystania dramatu chorego bohatera.
"Dokument " Marcina Podolca, 2015 r.
Kolejny spośród animowanych dokumentów w naszym zestawieniu nie budził podobnych kontrowersji, co nie oznacza, że nie wzbudzał emocji. Przeciwnie – "Dokument" Marcina Podolca, piekielnie zdolnego rysownika i animatora, to film wzruszający do łez, pełen czułości i na wskroś prawdziwy.
Podolec opowiedział w nim o swoim ojcu, Antonim, mężczyźnie w nieco więcej niż średnim wieku, którego wszystkie dzieci opuściły już rodzinne miasto. Otoczony przez pamiątki z przeszłości starszy pan prowadzi samotne życie, czekając na coraz rzadsze momenty spotkań z tymi, których kocha.