Co wiedział pan o powstaniu w getcie warszawskim?
Wiedziałem podstawowe rzeczy, ale nie byłem specjalistą w tym zakresie. Peter Paul Kainrath, dyrektor Klangforum Wien, poprosił mnie, żebym przyjrzał się Archiwum Ringelbluma. Zacząłem uczyć się na nowo. Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Warszawy w 1989 roku w kościołach nie było świętych obrazów, ale były zdjęcia zniszczonej Warszawy. Po wojnie Warszawa wznosiła się pół metra nad ziemię, pozostał sam gruz, była starta w pył.
Szczegółową wiedzę o powstaniu w getcie zdobyłem dzięki lekturze przetłumaczonych części Archiwum Ringelbluma. Czytałem całą dokumentację, poznawałem tło historyczne. Największe wrażenie zrobiły na mnie wspomnienia osób, które były zamknięte. Podczas moich lektur, kiedy już komponowałem utwór, wybuchła wojna w Ukrainie. To były moje urodziny; urodziłem się 24 lutego – najgorszy dzień na urodziny, jaki można sobie wyobrazić. Później popadłem w głęboką depresję i nie byłem w stanie dalej pisać. Archiwum Ringelbluma opowiada o podobnych zdarzeniach – sytuacja w 2023 roku jest zupełnie inne, bez dwóch zdań. Niemniej jednak, myślę, że ludzie w Warszawie w czasach II wojny światowej też nie mogli uwierzyć, że takie wydarzenia są możliwe. Mówili: nie napadną na nas, nie dojdzie do wojny. Nie wierzyli do ostatniej chwili, do momentu, w którym zaczęła się wojna. To dla mnie takie przygnębiające, że to wszystko się powtarza, nie zniknęło, ciągle powraca. Przez jakiś czas nie mogłem pracować nad tym utworem. W końcu poczułem się trochę lepiej, powiedziałem sobie, że muszę skończyć ten utwór. I że komponowanie będzie rodzajem terapii.
Dokumenty z Archiwum Ringelbluma sprawiają, że wątpisz w ludzkość; to, co człowiek jest zdolny zrobić człowiekowi, stawia nasz gatunek w najgorszym świetle. Jeden mężczyzna, nie znamy jego nazwiska, ale używam w utworze jego wypowiedzi zawartej w Archiwum, jest zupełnie przetrącony panującą sytuacją. Zaczyna nienawidzić całej ludzkości. Mówi: wszyscy ludzie są źli, chciałbym tylko strzelać do Niemców, człowieczeństwo nie istnieje. Te fragmenty budzą pesymizm, ale możesz też zdać sobie sprawę, że ten system jest tak skonstruowany, to on powoduje, że tak się zachowujesz. Nie możemy dać się wciągnąć systemowi, popaść w jego cynizm.
Uważam, że tworzenie dzieł sztuki oparteych na dokumentach – szczególnie w dzisiejszej sytuacji – jest właściwe. Dokumenty nie potrzebują żadnego komentarza. Dlatego zainteresowało mnie Archiwum Ringelbluma, zacząłem zwracać większą uwagę na tego rodzaju teksty, one nie kłamią. To po prostu dzienniki.
Trudno wyobrazić sobie treści zawarte w Archiwum Ringelbluma. Szczególnie tom "Getto warszawskie. Życie codzienne", opisujący postępującą degradację ludzkich istnień. Z dnia na dzień byli coraz bardziej korumpowani głodem, potrzebą przetrwania – to sprawia, że człowiek przestaje być człowiekiem. Technika przekształcania ludzi w zwierzęta.
Czy chciałby pan powiedzieć coś przed premierą "A Song for Rachela"?
Nie.
W jaki sposób muzyka może opowiadać o historii?
Powiedziałbym, że istnieje rodzaj muzyki zbudowanej zarówno z werbalnych, jak i niewerbalnych systemów komunikacji. Kiedy do muzyki wkracza język, możesz w ten sposób wygłaszać stanowiska polityczne. Niebezpieczną, choć potężną, właściwością muzyki jest jej część niewerbalna – kiedy możesz przekazać emocje, zmieniać lub tworzyć świadomość. Myślę, że – tak jak mówił Michel Foucault – możliwość wpływania na świadomość jest jednym z najciekawszych zadań estetyki i sztuki. Zmienić czyjąś perspektywę, sposób postrzegania świata – to prawdziwa siła muzyki. Widzieliśmy to na przykładzie wojny wietnamskiej. Jedna piosenka Boba Dylana była w stanie bardziej przekonać ludzi do konieczności pokojowego nastawienia niż setki konferencji prowadzonych przez polityków. Muzyka jako język duszy jest w stanie nieść ludziom przesłania pokoju i zrozumienia. Widzieliśmy to w latach 60., muzyka wtedy wygrała.
To działa w obydwie strony. Wiemy, w jak inteligentny sposób muzykę wykorzystywały władze III Rzeszy, żeby mobilizować ludzi do wysiłku wojennego. Postrzegam całą strukturę III Rzeszy jako wielkie mise en scène wagnerowskiego Götterdämmerung – wielką operę pozostawiającą na ziemiach zgliszcza, bogów spadających z nieba.
Kluczowy jest wymiar intencjonalności towarzyszącej sztuce. Intencjonalność zawarta w danej kompozycji może wyraźnie rozjaśnić świadomość; to temat, który wcale nie jest przestarzały, ale jest lekko zapomniany. Jako młodzieniec widziałem osoby protestujące przeciwko wojnie, widziałem ich sukces – wojna się skończyła. Podejście Amerykanów do tematu wojny zmieniło się (u nas odbywało się to z pięcio-sześcioletnim opóźnieniem, ale się odbyło). Potem media i politycy starali się znormalizować wojnę, trwająca całe dekady praca przyniosła sukces. Udało im się, dzisiaj ludzie już nie są krytyczni w stosunku do wojny.
Tutaj chodzi o pamięć. Niezapominanie o tym, co stało się na ziemi, po której stąpamy. O tym, co naprawdę zmieniło ludzi i przeobraziło ich w potwory. Stworzyło społeczeństwo, od którego chcesz uciekać, być jak najdalej od ludzi. Myślę, że w dzisiejszych czasach oświecenie i intencjonalność jest ważna, jak nigdy wcześniej. Uważam, że ludzie za bardzo przyzwyczaili się do wojny, zaczęli ją w pewien sposób akceptować. Politycy robią interesy, handlując bronią. W jakich czasach żyjemy? Czy to przygotowania do III wojny światowej?
Myślę, że wojna zawładnęła naszym społeczeństwem. Napięcie pomiędzy ludźmi wzrasta, bogaci i wykarmieni stają się agresywni w stosunku do reszty społeczeństwa. Obserwowaliśmy to w przypadku zachowań ludzi związanych z COVID-em. Muszę to powiedzieć, bałem się swoich sąsiadów. Przez przypadek znalazłem się w okolicy demonstracji anty-szczepionkowej w Wiedniu, postrzegam tych ludzi jako niebezpiecznych. Nie spodziewałem się, że kiedyś doświadczę czegoś takiego. Przypominało mi to opowieści mojej matki z czasów, w których Hitler wkroczył do Austrii, na ulicach trwało szaleństwo.
Powtórzę to raz jeszcze: chodzi o pamięć. Nie powinniśmy nigdy zapomnieć o tym, co opisuje Archiwum Ringelbluma. Jak szybko ludzkość może zmienić się w coś potwornego. Z drugiej strony, trzeba walczyć z porządkiem, który to umożliwia. Muszę przyznać, że w latach 80. byłem całkiem optymistyczny – wydawało mi się, że stajemy się otwartym społeczeństwem, w którym wszystko jest możliwe, a naziści występują tylko w filmach Stevena Spielberga, zniknęli. Przełom nadeszedł w XXI wieku, tak mi się wydaje. Oczywiście, już wcześniej zachodziły drobne zmiany, ale wtedy doszło do rażącej akceptacji skrajnie prawicowej polityki w Europie. Berlusconi, Orban – wszyscy ci kolesie, których wybrano do Parlamentu Europejskiego. Wtedy zaczął zmieniać się system. Nagle powróciła prawnuczka Mussoliniego. Dobrze, że Hitler nie miał dzieci. Niestety wciąż są z nami ludzie pokrewni mu duchem.