Na czym polegał "Utwór na kamienicę, 4 gramofony i zespół kameralny" (2019) zaprezentowany podczas WarszeMuzik? Tytułowa kamienica to kamienica Górewicza na Chłodnej 41 w Warszawie. To jeden z niewielu ostańców – budynków, które przetrwały wojnę.
Projekt ten był próbą odnalezienia dźwięków z przeszłości, znalezienia odpowiedzi na pytanie czego słuchali mieszkańcy kamienicy, co śpiewali i grali, ich małych i wielkich doznań. Każdy bez wyjątku na przestrzeni całego życia rysuje swoją własną historię, która dla niego samego jest najważniejsza, najintensywniejsza, wspomina, przeżywa, kocha, płacze, podlewa kwiatki na parapecie i z tym wszystkim się przy śmierci żegna.
"Kamienica" jest historią ludzi, którzy kiedyś tam żyli, a także obecnych mieszkańców, których również zaprosiłam do udziału w utworze. Poszukiwałam przedwojennych nagrań na płytach szelakowych, które ze względu na swoją wyjątkową barwę, rodzaj oraz ilość szumów i zakłóceń doskonale wkomponowały się w stare mury tej kamienicy. Szukałam głównie nagrań z przedwojennej Warszawy (tanga, fokstroty, walce). Docelowo koncentrowałam się na szumach z początku i końca płyty odtworzonych w różnych prędkościach oraz zakłóceniach i zacięciach. Niesamowitym odkryciem były również winylowe pocztówki dźwiękowe, które ludzie kiedyś przesyłali sobie z nagranymi życzeniami, pozdrowieniami, wierszami. W budynku i na dziedzińcu było wiele źródeł dźwięku, Hashtag Ensemble zagrali z żyjącą kamienicą, stali się organiczną częścią tego życia. Mam nadzieję, że uda się to powtórzyć.
W "Trzech kobietach" i "Weselu – Inicjacji" opowiadałaś o kobietach. W ostatnich latach ciągle powraca temat niewystarczającej reprezentacji kobiet w systemie muzyki współczesnej, wśród kompozytorek, ale i wykonawczyń. Dyrektorami festiwali są mężczyźni, którzy zapraszają do współpracy innych mężczyzn.
Jestem kobietą, nie było innej opcji, żebym nie poruszyła tych tematów. Nałożyło się na to moje dojrzewanie, przemiany we mnie zachodzące.
Często zastanawiałam się, czemu na festiwalach muzyki współczesnej w Polsce jest druzgocąca przewaga mężczyzn – chociaż kompozytorki mają równie dobry warsztat. Odczuwam ten brak kobiet i jego skutki na różnych poziomach. Sytuacja jest coraz lepsza, ale skutki dyskryminacji trwającej od pokoleń tkwią w nas. Owocują – przynajmniej u mnie – niedostatkiem wiary w siebie. Kobiety na dzień dobry muszą udowodnić, że coś potrafią, dopiero potem zaczyna się poważna współpraca. Mężczyźni muszą zobaczyć, że "ta babka wie, co robi". Zdarzają się też mniej lub bardziej rubaszne komentarze, o których w tej chwili nawet nie chcę myśleć. Przez to kobiety szybko się spalają i wyłączają z życia zawodowego. To są często niuanse, ale powodują, że tracisz siłę, chęć do pracy i nowych wyzwań. Jeśli to przetrwamy, to stajemy się silniejsze, ale jednocześnie ziarnko do ziarnka i wypalamy się.
Wydaje mi się, że u kobiet istotny jest też czynnik biologiczny. Nie chodzi mi o to, że jesteśmy mniej predysponowane do osiągania sukcesu. Z mojego punktu widzenia, wiele z nas odczuwa potrzebę macierzyństwa, a społeczeństwo i natura oczekują w tej roli od kobiet pełnej dyspozycyjności. Dla mnie często ważniejsze są relacje niż wszystko inne. W tym też jest siła, ale może warto w takim razie pomagać kobietom, żeby nie odchodziły od swoich aktywności, np. komponowania? Chodzi o liczbę wykonań, zatrudnienie na akademiach w specjalnościach kompozytorskich, ale też zwykłe ludzkie partnerstwo. Warto byłoby o to zadbać, bo kobieca twórczość dodaje światu innej miękkości, charakteru i smaku.
Nie wiem czy powinnam się wypowiadać w imieniu całej płci kobiecej, bo moja osobowość ukształtowała się pod wpływem wielu czynników. Nie wiem, czy jest to cecha typowo kobieca, ale ja nie mam ambicji ani potrzeby władzy, nie chcę i nie potrzebuję udowadniać swojej siły. Mam natomiast intuicję i, co nie ułatwia życia, bardzo intensywną formę empatii.
(Rozmowa została przeprowadzona pomiędzy 2018 a 2020 rokiem).