W ostatnich latach polska architektura przeszła wielką przemianę. Można było przestać się jej wstydzić – obserwowaliśmy powstawanie pięknych gmachów, nowych osiedli, obiektów o wielkiej i małej skali. W Polsce zaczęli projektować architekci z zagranicy, kraj nad Wisłą przestał być zapomnianą i nieatrakcyjną prowincją. Ta epoka się kończy, choćby dlatego, że kończą się fundusze europejskie, dzięki którym wiele potężnych inwestycji udało się zrealizować. Ale architektura weszła nam w krew, często i chętnie o niej rozmawiamy, poszerzyła się nasza o niej wiedza, stałą się elementem dnia codziennego.
Nagroda – symbol
Przyznanie w kwietniu tego roku najważniejszej europejskiej nagrody architektonicznej budowli stojącej w Polsce jest nie tylko wielkim sukcesem, ale i symbolicznym podsumowaniem ostatnich lat. Po czasach, gdy budowało się byle jak i według przestarzałych wzorców (znane budowle z lat 90. są dziś rozbierane!) nadeszła era nowoczesności. Muzea, filharmonie, teatry, gmachy użyteczności publicznej, szkoły, osiedla – w każdej z tych dziedzin wybudowano ostatnio udane, ciekawe, warte uwagi obiekty. Mies van der Rohe Award, przyznawana przez Komisję Europejską najlepszej budowli w Europie, wręczona w 2015 roku projektantom Filharmonii Szczecińskiej – to wyraźny znak, że przemiana, jaką przeszła polska architektura, miała dobry kierunek.
Dzieło totalne: Strefa Kultury w Katowicach
Większość wielkich inwestycji i planowanych widowiskowych gmachów powstała już wcześniej. Ale dopiero w 2015 roku zakończyła się realizacja wzbudzającego największe kontrowersje przedsięwzięcia, czyli budowa Strefy Kultury w Katowicach. Trzy potężne gmachy: Muzeum Śląskie (proj. Riegler Riewe Architekten) siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia (proj. Konior Studio) oraz Międzynarodowe Centrum Kongresowe (MCK, proj. JEMS Architekci) stanęły obok siebie, na pustym terenie, kiedyś częściowo należącym do Kopalni Katowice.
Urbaniści krytykują takie dzielenie przestrzeni pod względem funkcji, budowanie w sercu miasta kompleksu obiektów kultury pośród parkingów, bez żadnych funkcji dodatkowych. Jednocześnie każdy w zbudowanych tu obiektów jest przykładem świetnej i wysoko ocenianej architektury. Oddane do użytku jako ostatnie MCK ma zielony dach i ściany spadziste, dostosowane do chodzenia po nich. Ten nietypowy skwer szybko stał się lokalną atrakcją i miejscem spotkań. Wygląda więc na to, że nawet jeśli brakuje rozwiązań, ożywiających tę przestrzeń, sami mieszkańcy je tam wkrótce i stopniowo wprowadzą.
Muzeum Historii Polski i Muzeum Wojska Polskiego
W drugiej połowie XX wieku prawie każdy projekt architektoniczny, realizowany w Polsce był polityczny – miał służyć celom władzy. Odzwyczailiśmy się od tego, gdy tylko nastał wolny rynek i problemem stali się raczej żądni zysku deweloperzy. Ale i dziś politycy dostrzegają potencjał, tkwiący w architekturze. Takim politycznym projektem jest Muzeum Historii Polski, którego losy sięgają 2006 roku, a które wciąż nie powstało.
W 2009 roku rozstrzygnięto konkurs na siedzibę placówki – miała stanąć na platformie, rozciągniętej pomiędzy brzegami wykopu Trasy Łazienkowej, blisko Traktu Królewskiego w Warszawie. Pomysł wzbudził wiele kontrowersji, okazał się też bardzo kosztowny, został wiec schowany do szuflady (pierwszą nagrodę otrzymał wtedy projekt pracowni Paczowski et Fritsch Architectes z Luksemburga). Pomysł wybudowania MHP wrócił w kampanii wyborczej do parlamentu. Tracący poparcie rząd przywrócił ideę muzeum, proponując wybudowanie go na Cytadeli, na której powstawało już Muzeum Wojska Polskiego. Co więcej, jako datę realizacji poddano krótki termin: listopad 2018 roku, setna rocznica odzyskania niepodległości.
Partia, która wygrała wybory, chętnie sięga po patriotyczne gesty i symbole – i dla niej budowa Muzeum Historii Polski stała się priorytetem. Choć projekt dla Cytadeli powstaje (trzeba przeprojektować gmach Muzeum Wojska Polskiego), nie ma na razie wizji ekspozycji, jaka w muzeum będzie prezentowana. Czasu jest bardzo mało – ale jak wiemy z historii, takie polityczne projekty zwykle są sprawnie realizowane.
Architektura społeczna – architekt ma misję
W 2015 roku mogliśmy zauważyć pewną przemianę, jaką przechodzi polska architektura. Do niedawna z zachwytem wpatrywaliśmy się w architektów – artystów, którzy kreowali na naszych oczach widowiskowe wizje i budowali fantazyjne gmachy. Gdy te już powstały, okazało się, że architekt – to także misja społeczna, to zawód, powalający może w małej skali, ale skutecznie zmieniać na lepsze świat dookoła. O ile rola gwiazdy architektury jest zapewne w wielu przypadkach także potrzebna, jest także grono projektantów, wyznaczających sobie inne cele.
W 2015 roku szefową najważniejszego, warszawskiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich została Marlena Happach, architektka, znana przede wszystkim jako współtwórczyni rozlicznych projektów społecznych. Od lat działała ona wśród mieszkańców zaniedbanych kamienic i blokowisk, realizowała przedsięwzięcia tymczasowe, ale pozywające mieszkańcom lepiej zrozumieć ich okolicę, poznać jej historię, zidentyfikować się z miejscem, w którym żyją. Zupełnie inne rozumienie powinności architekta, jakie ma Marlena Happach, na pewno będzie miało znaczenie dla działalności SARP.
Podobne działania podejmuje Izba Architektów Rzeczpospolitej. Od kilku lat IARP opracowuje materiały edukacyjne dla szkół – współpracuje z dyrekcjami gimnazjów i liceów we wprowadzaniu do programu nauczania także wiedzy na temat architektury. Wrocławski i łódzki oddział IARP swoje nowe siedziby otworzyły dla ludzi – są już nie tylko biurami, ale i miejscami spotkań, organizowania otwartych dla mieszkańców wydarzeń, związanych z architekturą.
Nowe miejsce pracy
Architektura jest tą dziedziną projektowania, która dotyczy naprawdę każdego. Wszyscy gdzieś mieszkamy, pracujemy, wypoczywamy, robimy zakupy – architektura nie tylko nas otacza, ale i może mieć potężny wpływ na nasz sposób działania. Dostrzegli to pracodawcy: okazało się, że sposób organizacji przestrzeni w miejscu pracy ma ogromny wpływ na wydajność pracowników, na ich poczucie satysfakcji, a nawet na zdrowie.
W wielu biurach i firmach wnętrza są więc projektowane według nieco nowych zasad: to pełne świtała i koloru otwarte przestrzenie, w których nie ma konieczności siedzenia za biurkiem. Pracownicy mogą swobodnie się przemieszczać, pracować na kanapie, w holu, na schodach, na zielonym dziedzińcu. Trend rozpoczęły firmy Google i Apple, przodujące w pozornie ekstrawaganckich rozwiązaniach przestrzeni miejsca pracy.